Rozdział 29 - "Coś jest nie tak."

2.5K 49 58
                                    


72 godziny wcześniej:

Kruczkowski odpalił drugiego papierosa, gdy telefon jego tymczasowego partnera, Tomka Jawora, rozdzwonił się jak szalony tuż po tym jak wyszli z Tymczasowego Ośrodka dla Uchodźców. Nie trudno było się domyśleć, że dzwoniła Dagmara, która miała obowiązek zgłaszania się co godzinę do wrocławskiego komisarza i informowania go na jakim etapie wycieczki są razem z Darkiem Kamińskim. Kruczkowski podobnie jak Jawor nie rozumiał nadmiernego zainteresowania się Górskiej byłą współlokatorką. Pod tym względem, Górska bardzo przypominała mu jego zmarłą żonę Justynę. Uparta, zawzięta i potrafiąca postawić na swoim. Musiała wykonać wszystko, co tylko sobie zaplanowała i popatrzeć na wiele spraw ze swojej babskiej strony. Widocznie w tej chwili Górska potrzebowała tego samego. Jednak jego stary, psi instynkt mówił mu, że to wcale nie był dobry pomysł, aby pozwolić jej tam jechać z Kamińskim.

W oczach Kruczkowskiego, Lilka Zielińska bawiła się z nimi w kotka i myszkę, kręciła i zwodziła jak tylko mogła, aby ugrać na przyjaźni z policjantką swoją wolność. Był pewien, że dziewczynie w końcu podwinie się noga i ujawni przed nimi swoje prawdziwe oblicze, a oni przy odrobinie cierpliwości, dowiedzą się w końcu, gdzie przebywa Wawerski i Generał. W końcu i z jednym i z drugim była w bliskiej relacji, co potwierdził jego informator i to właśnie ona, po śmierci Olszańskiego, mogła stać się głównym, niezwykle cennym świadkiem w procesie Generalskiego. Pozostawało pytanie, czy chciała w ogóle z nimi współpracować.

Wszystkie porwane i wykorzystane przez Generała kobiety i niepełnoletnie dziewczynki z burdelu przy niemieckiej granicy, zostały umieszczone w Tymczasowym Ośrodku dla Uchodźców do czasu znalezienia przez policję ich rodzin lub opiekunów prawnych. Placówka jako jedyna mogła pomieścić tak liczną grupę i doskonale wesprzeć ją w trudnej drodze do odnalezienia się w obecnym świecie. Wszystkie kobiety były pod szczególną opieką wielu wykwalifikowanych psychologów, dostały swoje pokoje, przydział obowiązków, nowe rzeczy na zmianę, a starych pozbyły się długoletnie pracownice ośrodka. Kruk ściągnął do ochrony ludzi ze swojej jednostki, którzy pojawili się dopiero dzisiejszego poranka. Odległość jaką mieli do przebycia z Wrocławia na Mazury i tak pokonali w niewiarygodnym tempie przy niesprzyjających warunkach pogodowych i nocnej porze. Na szczęście do czasu ich przyjazdu nie wydarzył się żaden nieprzyjemny incydent, który mógłby zagrozić wykorzystanym kobietą, pomału dochodzącym do siebie po traumatycznych wydarzeniach z ich życia.

Psychologowie zgodzili się na rozmowę tylko z pięcioma kobietami pod ich szczególnym nadzorem. Tuż przed rozpoczęciem rozmowy, Jawor i Kruczkowski zostali poinformowani o nie naciskaniu zbyt mocno na przesłuchiwane kobiety ze względu na ich zły stan psychiczny. Również rozmowa miała zostać natychmiast przerwana, gdy któraś z pań poczułaby taką potrzebę. Policjanci nie mieli wyjścia. Musieli przystać na stawiane im warunki, a biorąc pod uwagę młody wiek wszystkich dziewcząt i wydarzenia, w których brały udział Bóg wie ile czasu, nie mieliby im za złe, gdyby nie dały rady wytrzymać przesłuchania do końca. A jednak wszystko poszło gładko bez zbędnych problemów. Dziewczyny wydawały się dochodzić do siebie w bardzo szybkim tempie. Służyło temu ogromne wsparcie psychologów, pracownic ośrodka oraz innych kobiet, które przebywały na terenie placówki z podobnym lub tym samym bagażem doświadczeń. Cała piątka opowiedziała ze szczegółami jak zostały zwabione i uprowadzone z rodzinnych miast, a później przetrzymywane i wywiezione do burdeli. Przebywały w różnych domach rozpusty. Wiele z nich mieściło się również na Mazurach. Przez pierwszy rok były w ciągłej rotacji, a dopiero po nabyciu odpowiedniego doświadczenia zostały przetransportowane do burdelu pod niemiecką granicą. Generalskiego widziały kilkukrotnie, ale żadna z nich nie została przez niego wykorzystana. Twierdziły, że Generalski miał w zwyczaju wybierać wyselekcjonowany towar do swoich zabaw. Jedną z jego ulubionych dziewczyn była niejaka Sandra. Jawor wciąż miał w telefonie wizerunek młodej Wierzbickiej, który kilka tygodni temu wysłał mu Bolek. Pokazując każdej z dziewczyn jej zdjęcie, wszystkie zgodnie odpowiadały, że to ona. Tomek nie podejrzewał, że uda im się odnaleźć Sandrę, a tymczasem los rzucał im nowe tropy i nadzieję na to, że Wierzbicka mogła nadal żyć.

KŁAMSTWO PRAWIE DOSKONAŁE || Daga I Tomek || Sprawiedliwi Wydział KryminalnyOù les histoires vivent. Découvrez maintenant