Chłopak widząc grymas na mojej twarzy, uśmiechnął się cwanie i znowu zebrał trochę szkarłatu na palec. Chciał chyba, abym spróbował krwi, ale odwróciłem głowę i ciecz wylądowała na mojej twarzy. Starałem ją szybko oraz wytarłem dłoń w śnieg.

- Nie przesadzaj, liźnij trochę. - Śmiał się chłopak, a ja trochę zniesmaczony przeleciałem wzrokiem po jego ustach. - No, nie daj się prosić.

Magin mówił to z takim przekąsem, że byłem pewny, iż żartuje. W końcu przestał się śmiać i usiadł obok mnie. Dziwiło mnie to z jakim spokojem odbiera on temperaturę. Jego ciało nie było nawet przesadnie zaczerwienione, a kiedy dotknąłem jego skóry, poczułem ciepło. Czarnowłosy chyba myślał, że chce go o coś zapytać, bo odwrócił głowę w moją stronę i już otwierał usta, aby wypowiedzieć kilka słów, gdy pod napływem emocji pocałowałem go.

Zrobiłem to, aby zasmakować szkarłatnej cieczy, znajdującej się na jego ciele. Chłopak natomiast szybko oddał pocałunek i przyciągnął mnie do siebie. Miałem wrażenie, że żaden wyraźny smak nie spłynął na mój język, więc oderwałem się od ust czarnowłosego i znaczenie błądzić swoimi po jego policzku, zlizując resztki szkarłatu.

Początkowo miałem wrażenie, że zwymiotuję, kiedy zrozumiałem, że czyszczę ukochanego z krwi sarny. Mój żołądek wykonał obrót, a ja przystałem na chwilę, zaciskając oczy.

- Veli, ja tylko żartowałem, nie musisz tego robić.

Jednak uznałem, że nie mogę go zawieść. Chciałem pokazać, jak bardzo umiem przełamać się dla niego. Mój język znowu zaczął jeździć po bladej skórze. Metaliczny posmak stał się przyjemniejszy dla moich kubków smakowych. Starałem się rozkoszować każdą nuta, jaką wyczułem, oszukując mój mózg. Składałem przelitnie delikatne pocałunki na mokrych ustach chłopaka. Przejechałem dłonią po nagim torsie jasnookiego, po czym chwyciłem czarne włosy i odsunąłem gwałtownie jego głowie do tyłu, aby zacząć składać brudne pocałunki na szyi chłopaka.

- Veli. Nie możemy tutaj, skarbie... - mruknął do mojego ucha, odsuwając mnie delikatnie.

- Więc chodźmy. - Wzruszyłem ramionami i wstałem.

- On jest niemożliwy. - Magin parsknął śmiechem.

- Wiem - krzyknąłem za sobą i dalej stawiałem kroki na przód. - Zabierz psa!

Po kilku minutach marszu przy moim boku pojawił się, o dziwo, ubrany Magin. W czasie drogi do mojego mieszkania opowiadał mi to tym, że swoje wilcze ciało również musi odżywiać, aby nie umarło. Jednak polowanie raz w miesiącu zupełnie wystarcza mu przy tej częstotliwości zmieniania formy, która aktualnie praktykował. Przybierał wilczą postać maksymalnie trzy razy w miesiącu, aby nie wyjść z wprawy, ale też nie chciał nadużywać swoich możliwość, żeby nikt go nie zobaczył. Tego bał się najbardziej - że ktoś niepożądany go odkryje. Czyli to nie dotyczy mnie...

***

Zaraz po tym, jak zamknąłem drzwi, zostałem przytwierdzony do ściany. Magin zaczął zdejmować ze mnie kolejno kurtkę, czapkę, koszulkę, a ja szamotałem nogami, żeby zdjąć swoje buty. Chłopak schylił się, aby zdać własne obuwie i wrócił po chwili do obcałowywania szyi należącej do mnie. Palcem jeździł po moich lekko rozwartych wargach. Zassałem się na jego kciuku.

Po chwili czarnowłosy podniósł mnie i owinąłem się nogami wokół jego bioder, łącząca nasze usta w gorącym pocałunku. Przygryzałem wargę chłopaka, błądziłem jego atramentowe kosmyki i zatracałem się w każdej chwili rozkoszy.

- Wydaje mi się, że dziś obudzisz sąsiadów - Magin zaśmiał się w moje usta i położył mnie na kanapie.

Jego palce skierowały się do rozpórka moich spodni, a ja wtedy sobie przypomniałem.

- Magin, nie możemy... - Pocałowałem go krótko i zacząłem się śmiać.

- Dlaczego? - powiedział trochę za głośno.

- Cicho... - Położyłem palec na jego wargach. - Jaki śpi obok.

- Jaki? - krzyknął. Uderzyłem go delikatnie w twarz.

- Mówię ci, że masz być cicho.

- Ale dlaczego Jaki tu jest? - Spojrzał w stronę mojej sypialni.

- Nie wiem. Podobno był najpierw u ciebie.

- Ach, tak. - Magin podrapał się po głowie. - Był i uciekł, kiedy mnie zobaczył.

- Wcale mu się nie dziwię. - Ugryzłem go w żuchwę.

- A to za co?

- Za to, że straszysz ludzi. - Puściłem mu oczko. - A teraz chodź spać. - Pociągnąłem go tak, aby położył się za mną na kanapie.

- Będzie nam ciasno... - jęknął.

- Zazwyczaj nie narzekasz. - Odwróciłem się, żeby jeszcze raz go pocałować.

- Czekaj, co?

- Dobranoc, Magiś.

Zdjęliśmy jeszcze spodnie dla większej wygody i poszliśmy spać. Magin wtulony we mnie, a ja w jego dłoń. Był taki ciepły, że żadne okrycie nie było mi potrzebne. Tylko on tak na prawdę był mi potrzebny do normalnego funkcjonowania. Z każdym dniem co raz ważniejszy...

***
Mam już rozpisane streszczenia na kolejne (i ostatnie) 20 rozdziałów. Myślałam, że zamknę się w jakiś 5, 10 max, ale jednak fabuła mi na to nie pozwala, więc myślę, że rozdziały będą się pojawiać, ponieważ nie będę musiała tylko zrealizować powstałe już pomysły.

Odkryję Cię [boyxboy]Where stories live. Discover now