1. Prolog

139 20 2
                                    

Zimno.

To było pierwsze co poczułam. Poczułam jakby coś po mnie chodziło, więc podniosłam się szybko uderzając mocno głową o jakiś ostry róg.

– Cholera - przeklnęłam, łapiąc się za tył głowy. Poczułam coś mokrego na palcach w miejscu, w którym się uderzyłam. Prawodopobnie była to krew, jednak było zbyt ciemno żeby to określić. Rozejrzałam się niepewnie po miejscu w którym byłam. Przez małe czerwone światło byłam w stanie dostrzec duże drewniane pudła. O jedno z nich zapewne uderzyłam. Dźwięki które słyszałam, przerażały mnie. Byłam w stanie poczuć że jadę czymś na wzór windy. Nie byłam jednak w stanie określić czy w górę czy w dół. Nagle winda stanęła, a ja po raz kolejny o coś uderzyłam. Całe szczęście nie o drewniane pudło. Po chwili góra windy otworzyła się. Zmrużyłam oczy kiedy nagle zrobiło się jasno, jednak nic to nie dało więc zasłoniłam je dodatkowo ręką. Wtedy byłam w stanie zobaczyć, że na mojej dłoni faktycznie znajdowała się krew. Kiedy moje oczy przyzwyczaiły się do światła, zauważyłam kilku chłopaków stojących nad windą. Jeden z nich wskoczył do windy i przyklęknął obok mnie.
Spojrzał na mnie, a następnie uniósł wzrok na resztę chłopaków.

– Dziewczyna. - powiedział, po czym skierował wzrok ponownie na mnie. – Wszystko okej? - zapytał ostrożnie klękając przy mnie. Zasłonił mi tym samym trochę słońca, dzięki niemu mogłam opuścić swoją dłoń.

– Gdzie jestem? - zapytałam, rozglądając się.

– W Strefie. To twój nowy dom. - powiedział spokojnie, jakby bojąc się mojej reakcji. W mojej głowie miałam zlepek obrazów. Nie potrafiłam ich odróżnić, przypomnieć sobie nic konkretnego. Bałam się, ale bałam się co mogą mi zrobić jeśli spanikuję. Z jakiegoś powodu bałam się go trochę. Bardziej jednak przerażali mnie chłopacy, którzy stali nad nami nazbyt zadowoleni.

– Jestem Newt. Tam jest Alby, nasz przywódca. Ja jestem jego jako takim zastępcą - dodał po chwili i wskazał na czarnoskórego chlopaka stojącego nad nami. Kiedy na niego spojrzałam posłał mi lekki uśmiech. Wyglądał mniej strasznie niż reszta chłopaków.

– Nie pamiętam swojego imienia. - powiedziałam po chwili. Newt pokiwał głową.

– Tak jest, to normalne. Niedługo sobie przypomnisz. - pokiwałam głową. – Pomogę Ci wstać, dobra? - spojrzałam na niego niepewnie. Blondyn wyczuł, że się boję dlatego uśmiechnął się delikatnie w moja stroje i dodał. – Nie zrobię Ci nic, naprawdę. A jeśli ktokolwiek inny spróbuje, źle skończy.

Zawahałam się. Chłopak wyglądał jednak bardzo miło. Sprawiał wrażenie takiego, któremu można zaufać. Pokiwałam delikatnie głową. Newt uśmiechnął się, wstał i wyciągnął rękę w moją stronę. Złapałam za nią, a chłopak podciągnął mnie do góry. Niemal od razu się zachwiałam, na co chłopak delikatnie podtrzymał mnie, łapiąc mnie w pasie.

– Trzymam cię. Razem z Albym pomożemy Ci z tąd wyjść, dobrze? - zapytał. Pokiwałam głową na co Alby zbliżył się do nas.

– Odsuńcie się - rzucil do reszty chłopaków, którzy od razu się go posłuchali. Czarnoskóry przyklęknął i pomógł mi się wciągnąć do góry. Stanęłam na obie nogi, dalej lekko podtrzymywana przez przywódcę, a chwilę po tym obok pojawił się Newt.

– Na co czekacie? Wracajcie do swoich zadań, no już. – rzucił ostro blondyn w kierunku chłopaków, którzy zaczęli pomrukiwać pod nosem jednak rozeszli się. Dwóch zostało, zapewne by wyciągnąć skrzynie z windy.

– Oprowadzimy cię najpierw, co ty na to? – zapytał Newt.

– Dobry pomysł. Oprowadź ją i opowiedz jej trochę i wróćcie na obiad. - rozkazał Alby. – Ja zostanę i zobaczę co przywiozło pudło. – Newt pokiwał głowę i z lekkim uśmiechem machnął ręką w moją stronę, żebym ruszyłam za nim. Zaczęliśmy swój powolny spacer, podczas którego blondyn zaczął mniej więcej opowiadać gdzie jesteśmy, kto oprócz nas tu jest i kto się czym zajmuje.

oda do wolności - więzień labiryntuWhere stories live. Discover now