Agencja I Szpieg Mafii (2)

2K 103 266
                                    

UWAGA! 

PONAD 16 000 SŁÓW!!! 

Dużo time skipów i przenoszenia miejsc!!!

Za podwyższone ciśnienie przepraszam xd

-------------------

– Lance, uważaj! – krzyknął brunet, uprzednio chowają się za ścianą, gdzie zaraz trafił pocisk.

Szatyn w ostatniej chwili schylił się, unikając przy tym ciosu zarezerwowanego dla jego głowy. Szybko podciął napastnika, by zaraz skuć mu ręce kajdankami.

– Dzięki – rzucił do chłopaka, który w tym momencie zestrzelił ostatniego oprawcę.

Keith kiwnął głową, po czym złapał się za ramię z grymasem na ustach. Dopiero teraz Lance zauważył, że znajduje się tam czerwona plama.

– Żyjesz?

– Wyliżę się. – Przeniósł wzrok na Latynosa. – A ty? Cały?

Lance kiwnął głową. I to by było na tyle z rozmowy. Z Keithem pracuje od niedawna, ale nawet nie musi z nim rozmawiać, żeby wiedzieć, o co chodzi. Czasem to było przerażające, gdy na spotkaniach w sprawie omawiania następnych kroków działań, oboje powiedzieli to samo w tym samym czasie. Kiedy takie sytuacje zdarzały się częściej, Shiro postanowił zrobić z nich partnerów.

Najbardziej kłótliwych partnerów, jakich ta Agencja kiedykolwiek widziała.

Zaczynając od pierwszego spotkania, gdzie Latynos zaczął wydzierać się najpierw na Keitha, że ten wszedł do akcji bez wyraźniej zgody szefa, na co ten zareagował tym samym, iż gdyby nie on, nie udałoby się nikomu przechwycić dalszych planów rozwozu sztucznych diamentów. I na dodatek udaremnił ucieczkę dwóm osiłkom, po strzelając im uda.

Mimo że Koreańczyk miał rację – i to nie raz – Lance nigdy mu tego nie przyznał.

~*~

– Świetna robota – pochwalił Shiro, gdy cała trójka usiadła na fotelach. Był dumny niczym paw. – Cały zarząd mówi tylko o was.

– My tylko zrobiliśmy to, co trzeba. – Lance uśmiechnął się tryumfalnie, pokazując szereg białych zębów. – Nie chwaląc się, zrobiłem największą robotę.

Na usta Katie wszedł niewielki grymas i już miała trzepnąć szatyna w głowę, gdy nagle uprzedził ją Keith. Kiwnęła w jego stronę głową, wychylając się odrobinę i dodatkowo przybijając żółwika w tym samym czasie, co Lance zaczął kląć po hiszpańsku.

– Wszyscy tam byliśmy, Lance – rzuciła dziewczyna, zakładając ręce. – Mam ci przypomnieć, kto najpierw startował do recepcjonistki?

Latynos oblał się delikatnym rumieńcem, wydymając policzki z zamiarem wypowiedzenia się, że przecież winda, którą jechał z Keithem, zatrzymała się na ósmym, nie dziewiątym piętrze, przez co mieli opóźnienie o trzy minuty. Prawie zwiał im Ross Marwood! Dobrze, że zdążyli w ostatniej chwili go złapać, gdy chciał wychodzić z pokoju. Inaczej dostałoby się Holt za wprowadzenie błędnych danych.

– Dobra, dobra, wszyscy byliśmy wspaniali – przerwał Keith, poprawiając skórzaną kurtkę. – Co jest? – Spojrzał na Shiro.

– Biały Książę powrócił.

Zapadła chwilowa cisza. Przez otwarte okno wpadały głośne wycia klaksonów, chaotyczne rozmowy ludzi z dołu i charakterystyczne dźwięki telefonów, ale zanikały tak szybko, jak się pojawiały. Katie zacisnęła ręce w pięści i jako pierwsza się odezwała, podczas gdy dwójka obok niej siedziała wyraźnie zszokowana.

We are a good team [Klance] / One ShotsWhere stories live. Discover now