⁴².Na pewno tak zrobię

2.3K 285 64
                                    


    Changbin bawił się ostrożnie piaskowymi kosmykami Felixa, który zasnął jakieś dziesięć minut temu w jego ramionach. Chłopak przygotowywał się do zawodów i jako syn właściciela, który jako jedyny siedział wtedy w domu, miał całkiem sporo na głowie. Wraz z panem Lee musiał mieć wszystko pod kontrolą. Robić treningi, które wcześniej organizował Max i Wendy, dopilnować karmienia, pomóc klientom czy dopilnować innych tego typu spraw, a przecież jeszcze sam miał na głowie swój konkurs. Dlatego blondyn nawet się ucieszył, gdy z nieba luną srebrny deszcz, zniechęcający do choćby wystawienia palca poza dach. Zła pogoda oznaczała koniec jazd na dziś, a pan Lee zapewnił, że to on zajmie się obrządkami. Dzięki temu Felix mógł odpocząć, co najwidoczniej tego dnia w jego słowniku znaczyło "siedzieć z Changbinem, rozmawiać lub obejrzeć jakiś wysysający mózg film". Niestety nie przewidział, że uśnie jak dziecko w ramionach swojego chłopaka, gdy w tle leciał serial, który brunet wyłączył po dziesięciu minutach od odpłynięcia młodszego.
- Piegusie - mruknął cicho, patrząc, jak chłopak smacznie chrapie z głową ułożoną na mostku starszego. Uśmiechnął się lekko, gdy w odpowiedzi, usłyszał tylko ciche mruczenie i dokładniejsze wtulenie policzka w klatkę piersiową starszego. Dochodziła już godzina 18, a słońce powoli wysuwało ramiona, by przytulić horyzont. Changbin powinien już jechać. I tak został na dłużej... zresztą... zupełnie jak od ostatnich 3 dni.
Brunet chyba nieświadomie uciekał. Od pobitego Jisunga, od BamBama, od tej roboty, od ciszy z Seungminem, od nacisku ze strony starych przyjaciół, którzy chcieli, aby szybciej podjął decyzję. Też od Jeongina, który po ostatniej wizycie, odwiedził go jeszcze dwa razy w tej samej sprawie. Miał powoli tego dość, a jedyne czego pragnął, to szybkie rozwiązanie tych spraw i spokój.

W pewnym momencie dostrzegł, że spędzanie czasu z Felixem w stajni jest jak pigułka ze środkiem, powodującym parogodzinną amnezję. Pozwała Changbinowi odetchnąć, zapomnieć, poczuć szczęście, odciąć się od problemów, przy jednoczesnym uzależnianiu go od siebie.
Koniec jednak już tego uciekania. Brunet ma parę rzeczy do załatwienia i powinien się już zbierać, bo zaraz ucieknie mu najbliższy autobus. I choć bardzo chciał zostać, by przespać cały wieczór z młodszym, czuł, że musi odwiedzić Jisunga, który swoją drogą dochodził do siebie w całkiem szybkim tempie.

Ostrożnie zsunął głowę swojego chłopaka z mostka, układając ją na miękkiej poduszce, nawleczoną w grafitową poszewkę. Następnie chwycił za puchaty, kremowy koc i okrył nim szczelnie drobne ciało Felixa prawie po sam nos.
- Śpij dobrze - szepnął, pochylając się nad głową blondyna tylko po to, aby lekko musnąć jego skroń i wyjść po cichutku z pokoju.


Changbin prawie zeskoczył z dobrze znanych mu schodów. Skierował się w stronę szafki na buty. Zostawił tam swoje trampki, które... chyba nie obejdą się bez porządnego prania przez tę nagłą ulewę. Chociaż... może to będzie pretekst, aby kupić lepsze? Ta podeszwa wydaje się już ledwo trzymać po prawie dwóch miesiącach ciągłego maltretowania. Granatowy kolor wyblakł, a sznurówki przybrały szare barwy. Jednak... to tylko buty do stajni. Kto by się tym przejmował? Brunet wykorzysta je do końca; do momentu, aż będzie szurał stopą po piachu.  

  - Idziesz już? - Podniósł głowę, zatrzymując się w połowie sznurowania prawego buta. We framudze wejścia do kuchni stał pan Lee, krzyżując ramiona na piersi.
- Tak. - Czuł się dziwnie za każdym razem, gdy ojciec Felixa zaczepiał go w najbardziej przypadkowych momentach i serwował mu nową dawkę adrenaliny, pomieszaną z obawą o to, że mężczyźnie przestanie tolerować związek syna z Changbinem.
- Młody śpi?
- Tak. - Dokończył wiązać jednego trampka, czując narastającą ochotę zmycia się stąd, jak najszybciej się da.
- Leje... - mruknął lekko osiwiały brunet, patrząc na pasek szkła znajdujący się tuż przy drzwiach. Na dworze ciągle padało, serwując dużą dawkę wody dla pragnącej jej od kilku dni ziemi.
- ...jak z cebra - dodał, z każdą sekundą czując się coraz dziwniej.
- Zmokniesz, gdy będziesz szedł na autobus.
- To nic.
- Może cię podrzucić...
- Nie, dziękuję. Poradzę sobie.- Pan Lee westchnął cicho, patrząc, jak Seo próbuje włożyć kolejnego trampka. Zacisnął wargi w cienką linię, krzywiąc się przy tym nieco. Wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie potrafił tego z siebie wyrzucić. Dlatego robił nieco dziwne miny, uwydatniając przy tym lwią zmarszczkę i kilka kurzych łapek w zewnętrznych kącikach oczu.
- To może zostań jeszcze chwilę... poczekaj, aż deszcz przejdzie.
- Nie, naprawdę... poradzę sobie. - Changbin po prostu chciał już uciec, aby nie konfrontować się z ojcem swojego chłopaka i załatwić wszystkie swoje sprawy w najkrótszym czasie jak się tylko da. Jednak na jego odmowę, pan Lee westchnął ciężko, wywracając oczami i kręcąc nieco głową na boki.
- Albo to ja jestem słaby w te klocki, albo to ty nie jesteś zbyt kumaty. - Posłał brunetowi zrezygnowane spojrzenie i wyprostował się, opuszczając przy tym ramiona, aby móc wsunąć dłonie do kieszeni luźnych, roboczych jeansów. - Zdejmuj te rozklekotańce... musimy pogadać. - Na te słowa, ciemny włos na czubku głowy Changbina zjeżył się, a po skórze spłynął dreszcz. Cholercia.



Czarnowłosy posłusznie zdjął z nóg trampki, stawiając je na metalowy stojak. Chyba nie miał większego wyboru, jak odłożyć w czasie wizytę u Jisunga i spanko w swoim łóżku. Bądź co bądź, pan Lee sprawuje jakąś opiekę nad przebiegiem jego kary, która kończyła się już pod koniec następnego tygodnia. Mężczyzna miał obowiązek informować sąd oraz kuratora o sprawowaniu Changbina. Jak przebiega jego kara? Czy chłopak zachowuje się dobrze, czy może odpuszcza sobie pracę? Właśnie... może chce porozmawiać o tym, że po końcu jego "wyroku" ma nigdy więcej się tu nie pokazywać? Może chce poruszyć kwestię tego, jak Seo ma zakończyć tu pracę. Dlatego chłopak czuł się... co najmniej spięty.

Usiadł na krześle w kolorze bladego grafitu, na którego siedzeniu leżała puchata, czarna poduszka. Przysunął się do jasnego stolika i usiadł prosto, nie wiedząc, jak powinien się zachować. Fakt. Rozmawiał z panem Lee. Ostatnio nawet częściej niż zwykle. Jednak były to raczej krótkie dialogi polegające na wydaniu polecenia przez szefa i szybkim "jasne" ze strony "pracownika". Choć zdarzały się też przyjemniejsze konwersacje, które przypominały sztywne dialogi z lekcji angielskiego, gdy pani kazała dobrać ci się w parę z osobą, której nie lubisz. Dlatego Changbin widział tę rozmowę w ciemnych barwach, gdyż te "musimy pogadać", mimo iż dość luźno wypowiedziane, wyryło w brunecie przekonanie, że coś musi być nie tak.
- Kawa czy herbata? - Chłopak prawie podskoczył na siedząco, słysząc pytanie. Chyba najgrzeczniej będzie odmówić, prawda?
- Herbatę. - Palnął szybko, następnie karcąc się w głowie, że nie zrobił tak, jak chciał. No trudno. Niech będzie ta herbata. Przynajmniej pozbędzie się tej specyficznej suchości w ustach, która drapała w go w gardło, odkąd tylko posadził swoje cztery litery na krześle.

Chanbin przełknął nerwowo ślinę, patrząc, jak pan Lee wstawia czajnik na kuchenkę indukcyjną, ustawia dwa kubki na blacie, a następnie zdejmuje z szafki małe, żółte pudełko z narysowaną filiżanką czarnej herbaty na wieczku.
- Owocową? 
- Nie... czarna jest lepsza. - Brunet ponownie miał ochotę skrzywdzić się za samo otworzenie dzioba. Co to za różnica? Herbata to herbata, a dla Seo nie robiło większej różnicy czy będzie pił angielskie śniadanie, owocową bombę czy zioła na uspokojenie. Wszystko jedno... oby tylko mógł już stąd uciec.
- Też wolę czarną - mruknął pan Lee, a hebanowy, lśniący czajnik zaczął warczeć i bulgotać, sygnalizując, że woda zaraz będzie gotowa. - W przeciwieństwie do Lixa... nie wiem, jak może pić te owocowe świństwa i jeszcze je słodzić... ale pewnie już to wiesz. - Changbin pokiwał głową. Blondyn miał... dość oryginalny herbaciany gust. Zazwyczaj, gdy brunet i młodszy robili sobie coś ciepłego do picia, Felix pakował do dużego kupka od dwóch do trzech torebek różnych, owocowych kompozycji, zalewał wodą, by następnie posłodzić taki napar czterema łyżeczkami cukru. Bin nawet spróbował kiedyś tej mieszanki, ale skończył się to chęcią wyplucia wszystkiego po zaledwie jednym łyku. Cóż... przynajmniej kawę pije normalnie.
- Jego matka też tak robiła - mruknął mężczyzna, wyłączając krzyczący czajnik. - Czasem mam wrażenie, że jest jej kopią. - Zalał dwa kubki wrzątkiem, aby po uprzednim chwyceniu za dwie łyżeczki, przenieść napoje na stół, przy którym już siedział sztywny Changbin.

[w trakcie poprawek]•I am not• //ChanglixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz