³⁵.Trochę mi głupio

2.5K 309 37
                                    


  Felix oblizał nerwowo usta po kolejnym łyku gorącego kakao, które przygotował Chan. Delikatne, mleczne, słodkie i rozgrzewające - jednym słowem przepyszne. Jednak byłoby mu o wiele łatwiej się nim cieszyć, gdyby nie był jak piąte koło u wozu przy żwawej rozmowie trójki dobrych przyjaciół, którzy znali się praktycznie od zawsze. Blondyn nawet nie miał pojęcia, o czym mówią; był wykluczony z ich świata. Powoli zaczynał żałować, że "uciekł" z domu... chociaż jak miał to w ogóle przewidzieć? Myślał, że spędzi wieczór sam na sam z Changbinem, tuląc się wzajemnie przy jakimś kiczowatym filmie, puszczonym z laptopa, a wyszło, jak wyszło.

- ...Felix? - Najmłodszy potrząsnął głową, jakby strzepując z niej chwilowe zamyślenie, przez które wgapiał się w jeden punkt przed sobą.
- Sorki, nie słuchałem - mruknął, uśmiechając się lekko.
- Pytałem, czy to ty zabrałeś nam Changbina na całe wakacje. - Mówiąc to, Chan trzymał na ustach serdeczny uśmiech, który sprawiał, że blondyn nie potrafił go nie odwzajemnić.
- Changbin sam się tam uwięził.
- Nie prawda - jęknął brunet, piorunując wzrokiem Jisunga, który właśnie upijał kolejnego łyka kakao, zrobionego przez swojego (świeżo upieczonego) chłopaka. Słysząc słowa Bina, od razu skrzywił się, wzdymając pełne płynu policzki.

- Jakbyś szybciej przebierał nogami, to byś tam nie został!
- Jakbyś trochę poczekał, to bym tam nie został!
- O czym wy mówicie? - Felix zmarszczył brwi, zaciskając palce na uchu kubka, a Seo zamarł na chwilę, czując zimny pot spływający po plecach. Złączył usta w cienką linię, patrząc w parujące, słodkie kakao, aby po chwili westchnąć ciężko.
- No wiesz... - mruknął, rysując kółka na okrywającej stół ceracie. - ...o tamtej nocy...
- Wtopa - zaśmiał się Jisung, przykładając brzeg kubka do ust, a jego słowa spotkały się z ostrym spojrzeniem Changbina.

Nie lubił rozmawiać o tym cholernym zadaniu, przez które zaczął prace na rzecz poszkodowanego. W końcu kto by lubił, gdy tym poszkodowanym był ojciec twojego chłopaka, a i po części sam chłopak.
- Ach... - westchnął Felix, patrząc na bruneta, który grzebał wzrokiem w zawartości kubka. - ...moje oficerki - mruknął, delektując się smakiem kakao. Nie wiedział czemu, ale fakt, że Changbin siedział teraz całkowicie speszony, bardzo go bawił. Dodatkowo, te wielkie oczy Jisunga, gdy z ust blondyna wypadło "MOJE oficerki".

- Miałem przynajmniej pretekst, aby kupić sobie nowe - zaśmiał się w końcu, odstawiając kubek na stół.
Czarne, lśniące oficerki, które dostał od ojca na gwiazdkę, były jego ulubionymi i chyba najwygodniejszymi butami do jazdy, jakie miał. Ogarniał go lekki smutek, że "ktoś" je mu zabrał, ale też nie żywił urazy do Changbina za ten występek. W końcu, gdyby nie ta cholerna kradzież, nigdy by się nie poznali, a nawet i jeśli ich drogi skrzyżowałyby się, to ta relacja nie wyglądałaby tak samo.

- Widzę, że historia początku waszego związku musi być ciekawa. - Chan przerwał chwilę ciszy, która zapanowała między siedzącą przy stole czwórką. Atmosfera w kuchni powoli robiła się jakaś niezręczna, a Bang czuł, że jego obowiązkiem jest zażegnanie jej.
- Felix wrzucił mnie do stawu, bo był zazdrosny.
- Nie przypominam sobie takiego wydarzenia - mruknął młodszy, pociągając nosem.
- Dlaczego ktoś w ogóle miałby być zazdrosny o taką paskudę jak Changbin? - Jisung dopił swoje kakao, podsuwając pusty kubek Chanowi z wymalowaną na twarzy prośbą o jeszcze.
- Wypraszam sobie! - Brunet zmarszczył brwi, patrząc na przyjaciela, który na pewno próbował go zdenerwować.
- Nie wiem, jak ktoś tak ładny, jak Felix, mógł zgodzić się, aby chodzić z taką porażką genetyczną.
- Sam nie wiem, dlaczego się zgodziłem - zaśmiał się najmłodszy, kątem oka obserwując, jak jego chłopak rzuca mu zszokowane spojrzenie.
- I ty Brutusie przeciwko mnie? - rzucił szybko z szeroko otwartymi oczami.

Wiedział, że to tylko żarty, ale miał drobny kompleks odnośnie swojego wyglądu. Czasem faktycznie zastanawiał się, dlaczego ktoś tak przepiękny, jak Felix z nim jest. Jednak gdy tylko ta myśl przychodziła do jego głowy, chciał poczęstować samego siebie pięścią w policzek. Takie rozumowanie jak niedowartościowana dziewczynka nic mu nie pomoże.

- Zajmij się lepiej sobą Jisung, bo nie wiem, kto zechce taką wiewiórkę- zaśmiał się uszczypliwie. Szkoda, że jeszcze nie zdaje sobie sprawy...
- Chan zechce - oznajmił dumnie, uśmiechając się szeroko.

Nie było jeszcze okazji, aby pochwalić się Changbinowi nowym "związkiem", bo, a to jednemu nie chciało się ruszyć dupy, a to drugi nie miał czasu, a Han uważał za absolutny brak szacunku, poinformowanie przyjaciela o takich rzeczach poprzez SMS.
- Chan w ogóle wie, że zechce? - Brunet zmarszczył brwi, uśmiechając się złośliwie. Nie miał pojęcia, że pomiędzy siedzącą naprzeciw niego dwójką, naprawdę coś zaiskrzyło, a raczej zapłonęło. Ciągle myślał, że cała ta relacja jest tylko jednostronną miłością Jisunga do Chrisa, który uwięziony w związku z BamBamem nie może nic zrobić z uczuciami tej cholernej wiewiórki.
- Wie i chce. - Mówiąc to, Chan spuścił speszony głowę, aby nie patrzeć w oczy przyjaciela.
- Co? - zapytał Changbin, otwierając szeroko buzię. - Jaja sobie ze mnie robicie?
- Nie. - Jisung wyprostował się na swoim siedzeniu i rzucił szybkie spojrzenie, siedzącemu obok chłopakowi. - Jesteśmy razem.
- A co z BamBamem? - Brunet spojrzał na Chana, który zaczął nerwowo mieszać kakao łyżką.
Co z tlenionym blondynem, który trzymał ich wszystkich w tym gównie? No nic. Pewnie znów zapomniał o Chrisie, topiąc się w upojeniu alkoholowym i ramionach innego chłopca, który zwinie mu parę banknotów z portfela.

- Nic - odpowiedział krótko, przełykając głośno ślinę.
- Lecisz na dwa fronty?
- Chyba można tak powiedzieć- zaśmiał się nerwowo, dzwoniąc łyżeczką o boki niebieskiego kubka.  

[w trakcie poprawek]•I am not• //ChanglixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz