⁹.Przynieś, podaj, pozamiataj

2.8K 311 39
                                    

         Felix unikał Changbina przez resztę dnia. Nie potrafił spojrzeć mu w twarz, po tym, co zrobił. Sam do końca nie wiedział, czemu w ogóle to zrobił. To był impuls, chwilowe ośmielenie, zupełnie jak te podczas upojenia alkoholowego. Felix jednak nie pił niczego, a uczynił, co uczynił. Co więc strzeliło mu do głowy? Teraz starszy znienawidzi go i będzie się nim brzydził.
- To było pedalskie - mruknął do siebie, czując, jak serce przyspiesza mu w szaleńczym tempie, na samo wspomnienie tego, co zrobił. Schował twarz w puchatą poduszkę. Nie zamierzał wychodzić ze swojego pokoju przez resztę dnia.
- Boże, żeby tylko nikt tego nie zobaczył - jęknął, przez poszewkę, przeklinając siebie, za to, co zrobił. Jeśli Hyunjin to podejrzał, to miał przesrane... I to na sto procent. Los jednak chciał, że podczas tego incydentu, nikogo nie było w budynku. Felix. Sam na sam z jego zauroczeniem. Oni, dwoje i jeden, niewinny pocałunek, który młodszy złożył na policzku Changbina.

- Zamierzasz tak leżeć przez resztę dnia? - Damski głos dobiegł do niego z drzwi wejściowych. Szybko zabrał poduszkę z twarzy i wyprostował się, aby zobaczyć, kto taki przerywa jego chwilowe gnicie.
- Tak, chyba tak - odpowiedział, widząc siostrę w drzwiach. Wendy stała, opierając się o drewnianą framugę, ze skrzyżowanymi ramionami. Jej rudawe włosy opadały po ramionach, sprawiając, że wyglądała delikatnie, dziewczęco. Blondynowi bardzo podobał się ten kolor. Sam by sobie taki zrobił, ale uważał, że nie będzie mu do twarzy.
- Ktoś dał ci kosza? - zapytała, spoglądając na poduszkę, która jeszcze chwilę temu była miętolona przez Felixa.
- Nie. - "Jeszcze nie" - pomyślał, czując, jak policzki znowu go pieką, a w serce wlewa się niepewność.
- Źle się czujesz? - Wendy była naprawdę świetną siostrą. Troszczyła się o swoich młodszych braci, była dla nich wyrozumiała i często musiała odgrywać rolę kogoś takiego, jak mama, bo pani Lee często nie było w domu, ze względu na jej zawód. Oczywiście, jak to wśród rodzeństwa bywa, potrafiła być naprawdę uszczypliwa i wredna, w szczególności dla Maxa - najstarszego syna państwa Lee. Felixa zawsze traktowała ulgowo, ale co się dziwić, skoro w porównaniu do brata, blondyn był aniołkiem. Maximus - bo tak przezywała go siostra, nawiązując przy tym do kuca, na którym uczyła się jeździć - był głośny, gadatliwy i okropnie wredny. Rzadko kiedy pokazywał swoją milszą stronę, a najgłębiej ją chował, gdy w pobliżu był Felix. Chłopak twierdził, że próbuje wychować go na prawdziwego mężczyznę, jednak linia pomiędzy dobrymi chęciami a krzywdą jest naprawdę cienka.
- Trochę. - W sumie to nie skłamał. Żołądek chłopaka skręcał się w bolesnym suple, a ciało zalewał gorąc. To już chyba choroba.
- Przynieść ci jakieś leki?
- Nie, dzięki - uśmiechnął się lekko, aby nie martwić siostry. Dziewczyna kiwnęła głową i już obracała się na pięcie, aby wyjść, gdy nagle podskoczyła w miejscu i znów zwróciła się do brata.
- Przyszedł jakiś list odnośnie zawodów.
- Tych w przyszłym tygodniu?
- Tak. - Felix wstał, czując nagły przypływ stresu. Ten konkurs to aktualnie jego największy problem.

***

              Changbin szybkimi ruchami pakował swoje robocze ubrania. Doszedł do wniosku, że chyba czas je przeprać, bo zapach konia wgryzie się już doszczętnie w materiał i pozostanie na zawsze. Bardzo tą lubił luźną, czarną koszulkę z paskami na ramionach i chciałby jeszcze czasem założyć ją, gdzieś indziej, niż do roboty.
Zarzucił granatowy plecak na ramiona i wyszedł z małego kantorka, który służył prawie wszystkim pracownikom tej stajni.
- Idziesz już? - Prawie zszedł na zawał, gdy znajomy, głęboki głos dobiegł do jego uszu. Jednak nie dał po sobie poznać, że przestraszył się nagłego dźwięku.
- Tak, a ty dalej będziesz się chować? - zapytał, poprawiając kaptur ciemno-szarej bluzy. Felix przygryzł policzki od środka, przypominając sobie, co zrobił. Chyba powinien przeprosić. Za takie rzeczy się przeprasza, prawda?
- Sorry za tamto - mruknął, cichym, ochrypłym głosem. - Zapomnijmy o tym.
- Jeśli to ma sprawić, że przestaniesz się przede mną chować, to w porządku. - W sumie to nie pasował mu ten układ. Naprawdę chciał się dowiedzieć, czemu młodszy to zrobił. Dlaczego tak postąpił, nawet jeśli był to tylko niewinny, nic nieznaczący, pocałunek w policzek. Tylko jedno było pewne. Ich relacja stoi w kropce. Nieokreślona, nienazwana, zupełnie jak dzika róża w opuszczonym ogrodzie.
- To ten... - Changbin przerwał ciszę, która na chwilę zapanowała między chłopcami. Każdy musiał mieć choć sekundę, na ułożenie tego wszystkiego w głowie. - Będę już szedł... Jisung już czeka.

[w trakcie poprawek]•I am not• //ChanglixWhere stories live. Discover now