Niewysoka kobieta w spiętych włosach widocznie była poddenerwowana. Strach wżerał się w jej duszę. Powoli stąpała po posadzce, przypominając sobie wszystkie plany. Wróciły drobne uśmiechy, delikatne pocałunki w policzek i wielkie założenia o przyszłości. W tej sali mieli wziąć ślub. Mieli być razem już na zawsze.
Zapaliła cztery z kilku lamp wiszących w pomieszczeniu, przyłączając włącznik na ścianie po swojej prawej stronie. Półmrok, który zapanował, bardzo spodobał się socjopacie, ale już nie przypadł do gustu Johnowi, który zapaliłby wszystkie światła.
— Widzę, że dalej jesteś głupiutka. — Donośny głos odbił się echem.
Drzwi głośno skrzypnęły. Echo kroków mężczyzny jeszcze przez jakiś czas krążyło po sali. Krew w ciele Emilly przyspieszyła, a dłoń powędrowała do kieszeni spodni.
Zaskoczona Michelle prawie wywróciła jeden z parawanów, za którym klęczała. Sherlock zmierzył ją wzrokiem, kręcąc głową. John, znajdujący się u boku przyjaciela, mógłby rzec, że ten na chwilę zaprzestał oddychać.W tym właśnie momencie Holmes pożałował wyboru zespołu. Nieprzewidywalna i tajemnicza kobieta oraz lekarz, który w każdej sekundzie myśli o dziecku i jest gotów, by bohatersko ratować innych, ignorując siebie.
John ostrożnie wychylił się, by zobaczyć kto przyszedł na spotkanie. O dziwo, nie był to, jak typował wcześniej, ojciec zamordowanego. Właściwe nie był to nikt, z kręgu osób, które liczył ujrzeć.
— Taka głupiutka. — Pokręcił głową mężczyzna, stojący na środku parkietu. — Myślisz, że cię oszczędzę? — zaśmiał się pod nosem, rozglądając się naokoło.
Dziewczyna chciała mu powiedzieć. Chciała błagać. Emilly na pewno oddałaby pieniądze. Na pewno uzbierałaby odpowiednią sumę. Jednak jeszcze nie teraz. Nie teraz, gdy nieplanowana ciąża przeszkodziła w jej pracy. Gdy mężczyzna, którego kochała, odszedł.
— P-p-rzecież wiesz, że ci oddam — jąkała się, płacząc.
Dobrze znała tem szaleńczy wzrok, który na niej skupił. Już nie raz, widziała go w furii. Czuła jego zimny oddech na swym karku. Przestraszona powoli wycofywała się do drzwi, czekając na zesłanie anioła stróża.
— Łżesz, suko! — krzyczał coraz głośniej, nie kontrolując swoich rąk, którymi wymachiwał chaotycznie.
Szybki oddech niósł się po sali. Cichy skowyt przesuwał się w stronę wyjścia z pomieszczenia. John, obserwujący to wszytko, chciał wybiec jej na pomoc. W ostatniej chwili detektyw zatrzymał go, przeciągając do siebie. Zmieszana Michelle patrzyła na całą sytuację, czekając na odpowiedni moment. Od tamtego dnia nie bała się już więcej zaryzykować, by ocalić innych.
— Policzyłeś się już z nim! — krzyknęła, w drżących dłoniach trzymając torbę, która prawie zsuwała się na podłogę.
— Rzuć ją! — warknął, a materiał wypadł ze śliskich dłoni Emilly, uderzając o parkiet.
Przełykając ślinę, kopnęła przedmiot ku mężczyźnie. Gdy już podniósł ją z drewnianej podłogi, gwałtownie zaczął wyrzucać z niej zawartość. Sterta kartek upadła, rozwalając się po sali. Jedna z nich doleciała do szatynki ukrytej nieopodal i gotowej do niesienia pomocy. Michelle przeczytała zapiski i, ku jej rozczarowaniu, była to zwykła lista zakupów.
YOU ARE READING
You see, but You do not observe |Sherlock BBC [ZAKOŃCZONE]
Fanfiction"ᴀʟʟ ʜᴇᴀʀᴛs ᴀʀᴇ ʙʀᴏᴋᴇɴ. ᴀʟʟ ʟɪᴠᴇs ᴇɴᴅ. ᴄᴀʀɪɴɢ ɪs ɴᴏᴛ ᴀɴ ᴀᴅᴠᴀɴᴛᴀɢᴇ." Od pewnego czasu wszystko się zmieniło. Blondynka, która zawróciła w głowie Johna, odeszła, zostawiajac go praktycznie samego z malutką Rosie. Sherlock dowiedział się o istnieniu...
08 |Zadośćuczynienie
Start from the beginning
![You see, but You do not observe |Sherlock BBC [ZAKOŃCZONE]](https://img.wattpad.com/cover/154319651-64-k586395.jpg)