XV. beg you to stop

2.7K 224 406
                                    

Kontynuacja dnia urodzin Mikayli + weekendowy double update! Zwróć uwagę, czy przeczytałeś poprzedni!

Podziękujcie jeelon, gdyby nie ona pewnie rozdziału by dziś nie było

I włączcie sobie piosenkę gdy zaczniecie trzecią scenę!



Szedł ramię w ramię z dziewczyną, na której głowę wcisnął swoją beanie, gdy zaczęła narzekać na chłód.

- Minnie jest urocza - powiedziała, stawiając kolejne kroki.

- Jest świetna - zaśmiał się - to niesamowite, że jest między nami taka różnica wieku, a mógłbym szczerze nazwać ją swoją przyjaciółką.

- Gdyby była dorosła, to to dwanaście lat różnicy, pewnie nie byłoby aż tak zauważalne.

- Dokładnie - zgodził się. - Może nie mogę porozmawiać z nią na jakieś poważne tematy, bo jest dzieckiem, ale... Cholera, ona naprawdę potrafi poprawić mi humor.

- Dobrze mieć kogoś takiego - stwierdziła.

- Siedziałem kiedyś w dołku - westchnął, spuszczając wzrok w dół - ale widząc jak Ash próbuje w niego nie wpaść dla swojej swojej siostry... Ja chciałem się bronić przed kolejnym upadkiem, więc obrałem sobie cel. Ashton został z siostrą sam, bez rodziny, dlatego chciałem być dla nich wsparciem. Ona naprawdę mi pomogła.

- To kochane - powiedziała, gdy zatrzymali się przy podjeździe do karmelowego domu.

Chciała zdjąć ze swojej głowy czapkę i oddać Michaelowi, ale jego dłoń ją zatrzymała.

- Weź ją sobie. I tak nie lubię nosić czapek.

Posłali sobie uśmiechy, a Marlee zrobiła krok do przodu. Spojrzała w górę, w zielone oczy Clifforda i dotknęła swoimi palcami jego policzek.

- Dziękuję ci, za ten wieczór.

Czerwonowłosy pochylił się do przodu i złożył delikatny pocałunek na jej ustach, sprawiając, że dziewczyna przymrużyła powieki.

- To ja ci dziękuję, że byłaś dzisiaj ze mną.

*

Wieczory w Sydney nie należały do najcieplejszych, ale nie były one też zbyt chłodne.

Czarny kaptur spoczywał na jego rozwianej przez wiatr czuprynie. Przydługawe rękawy zakrywały dłonie, które i tak trzymał w kieszeni swojej bluzy. Granatowy trampek co chwila kopał kamień, który leżał u jego stóp.

Usta chłopaka wykrzywiały się w niewielkim uśmiechu, będącym wynikiem ogarniającego go szczęścia. Tego dnia, jeszcze, nie żałował niczego.

Wskakiwał na stopnie, aby dostać się do swojego mieszkania. Wszedł do niego i nawet ucieszył się, gdy okazało się, że jest sam. Nie miał ochoty widzieć Caluma, który po swoim powrocie najprawdopodobniej zacznie opowiadać o swojej cudownej wygranej.

Od razu skierował się do sypialni, skąd zabrał swoją piżamę i udał się do łazienki, aby wziąć prysznic.

Zrzucił z siebie miętową koszulkę, wracając wspomnieniami do dużych dłoni, które się na niej zaciskały. Zdjął spodnie i bieliznę, po czym wszedł do kabiny prysznicowej. Odkręcił kurek a gorąca woda uderzyła w jego ciało.

Krople spływały przymrużonych powiekach chłopaka, pod którymi Luke nadal widział uśmiech swojego najlepszego przyjaciela. Wyobraźnią, ciągle powracał do dotyku jego ust i ciepłego oddechu przy swoich wargach.

Minnie | Lashton ✔️Where stories live. Discover now