XIII. you look like homeless

2.6K 187 276
                                    

Szatyn przechadzał się między regałami, co jakiś czas poprawiając wystające ceny lub źle stojące produkty. Właściwie, to nie rozpoczęła się jeszcze jego zmiana, ale przyszedł godzinę wcześniej na prośbę kierownika. Kilka spraw organizacyjnych zajęło im o wiele mniej czasu, niż podejrzewali, co pozwoliło Irwinowi już zacząć pracę.

Co chwilę zerkał na zegarek, czekając na towarzyszy ze swojej ekipy. A dokładnie, wyczekiwał Luke'a, który trzymał go w niepewności od wczorajszego popołudnia.

Czy Calum znów go pobił?

Czy Luke jest cały?

Czy powiedział prawdę, że byłem z nim ja, a nie Michael?

Czy Hood da mu drugą szansę?

Kiedy dłuższa wskazówka wskazała na tarczce dwunastkę, oznaczając punkt jedenastą, Ashton skierował swój wzrok na drzwi z wiszącą tabliczką "tylko dla personelu".

Po chwili, zza nich, wyłoniła się Marlee wraz z Joe, żywo gestykulując. W głowie chłopaka pojawiła się myśl, że dziewczyna opowiada o niewypalonej randce z Michaelem.

Za dwójką dziewczyn wyszedł blondyn z dość nieodgadnionym wyrazem twarzy. Ashton nie czekał zbyt długo i ruszył w stronę Hemmingsa. Luke nie zauważył szatyna, więc kiedy ten dotknął jego ramienia, poskoczył. Gdyby Irwin szybko nie zaasekurował go ramieniem, prawdopodobnie ten wylądowałby wśród plastikowych kubeczków z jogurtami. 

Luke, trzymając rękę Ashtona, oblał się rumieńcem, cicho podziękował i odsunął się od chłopaka. 

- Co z tobą i Calumem? - zapytał, bez owijania w bawełnę. Był zbyt ciekawy, aby najpierw prowadzić lekką rozmowę. Musiał wiedzieć, czy przez głupie wyjście do klubu, para ta rozstała się. 

- Pogodziliśmy się - powiedział, a brwi szatyna wystrzeliły w górę. 

- Tak, po prostu, ci wybaczył? - zapytał zdziwiony - to znaczy... To chyba dobrze. 

- Powiedział, że oboje powinniśmy dać sobie drugą szansę. Przeprosił, za to, że mnie pobił. No wiesz... Przedwczoraj, dwa tygodnie temu i... kilka razy... jeszcze... naście... wcześniej - mówił dość cicho - powiedział, że to też jego wina, że uciekłem w twoje ramiona. 

- W moje ramiona - wyszeptał Ashton, spuszczając wzrok - jak taką odskocznię, prawda? Fajnie, że się pogodziliście. W końcu, jesteście ze sobą od kilku lat.

Chciał już odejść, ale przypomniała mu się rozmowa z Michaelem.

- Och i Luke...

- Tak?

- Michael mówił, że zamierza zmienić kolor włosów. Wspominał coś o czerwonym. Zwykle, to ja go farbowałem, ale przegrałem zakład i muszę też zmienić kolor.

- Chcesz, żebym ja to zrobił?

- Chciałbym, ale spokojnie Luke. Zapłacę ci za to.

*

Minnie kolorowała gruszkę, którą dała jej opiekunka. James miał do wypełnienia ziemniaka, Josh marchew a Amy jabłko. 

Mikayla myślała o zbliżającym się przedstawieniu. Dziewczynka nie dostała żadnej roli. To znaczy, dostała, ale miała nadzieję, że otrzyma do odegrania coś bardziej ambitnego niż drzewo. Chciała być pszczółką lub biedronką, ale została dębem.

Liczyła, że w drzwiach zaraz pojawi się Clifford i zabierze ją z przedszkola, do domu, gdzie będzie mogła pożalić się na swoją denną rolę. W drzwiach jednak, pojawiła się Karen, co nieco zasmuciło dziewczynkę. 

Minnie | Lashton ✔️Where stories live. Discover now