Rozdział 13

728 66 16
                                    

Natsu głaskał blondynkę delikatnie po włosach, próbując w ten sposób dodać jej więcej otuchy. Przytulając ją, czuł jak cała drży z nadmiaru emocji. Z pozoru dziewczyna wydawała się silna, jednak w tym momencie Dragneel mógł ujrzeć jej delikatną i kruchą stronę, którą zazwyczaj starała się ukrywać. Chłopak nie mógł przejść obok niej obojętnie, po pierwsze, że nie leżało to w jego naturze, ale przede wszystkim dlatego, że czuł od dziewczyny dziwnie znajome ciepło, które jego samego uspokajało w tych ciężkich dla niego chwilach. Nim się zorientował oddech Lucy unormował się, a ona sama pogrążyła się w słodki śnie. Natsu popatrzył na nią nieco rozbawiony, po czym wziął ją delikatnie na ręce i skierował się w stronę drzew. Usiadł przy jednym, opierając się o nie plecami, przytulił Heartfilię z powrotem do siebie, by następnie zamknąć oczy i samemu zaznać chwili odpoczynku.

Lucy obudziła się wraz ze wschodem słońca, kiedy jego ciepłe promienie dotarły do jej oczu. Kapłanka zdziwiła się jednak, że nie znajduje się w świątyni, a łóżko zastąpione zostało „czymś" twardy, ale niebywale ciepłym. Uniosła delikatnie głowę, by móc zobaczyć, skąd pochodzi delikatne, ciepłe powietrze, które co chwila smyrgało jej czoło. Kiedy ujrzała śpiącą twarz maga ognia, jej oczy rozszerzyły się momentalnie, a do jej głowy napłynęły wspomnienia minionej nocy. Blondynka przygryzła delikatnie dolną wargę i niepewnie dotknęła dłonią policzka chłopaka.

- Tak bardzo... - wyszeptała, jednak od razu ugryzła się w język i zabrała rękę, kiedy zobaczyła, że Dragneel marszczy brwi i po chwili zaczyna spoglądać na nią swoim oliwkowym spojrzeniem. Przez chwilę obydwoje się nie odzywali.

- P-przepraszam za wczoraj – kapłanka przerwała w końcu niezręczną ciszę i odwróciła wzrok z lekkim rumieńcem, malującym się na jej policzkach.

- Daj spokój, najwidoczniej tego było ci trzeba – odpowiedział od razu z szerokim uśmiechem. – Ja też dzięki tobie poczułem się wczoraj lepiej.

- Cieszę się – uśmiechnęła się delikatnie, po czym odsunęła się od chłopaka i wstała z ziemi. – No dobra, pora wracać do świątyni, zjeść śniadanie i wracać do obowiązków – przeciągnęła się.

- Idź przodem, ja zaraz do was dołączę, tylko wejdę jeszcze na chwilę do jeziora – wyszczerzył się do niej, również wstając na równe nogi.

- Jasne, tylko nie przesadź – skinęła głową i skierowała się w stronę świątyni. Natsu nie wszedł jednak od razu do wody. Cały czas patrzył jak kapłanka powoli się od niego oddala, a jej sylwetka znika między drzewami.

- Kim ty jesteś...? – wyszeptał do siebie, przykładając jedną z dłoni do swojej klatki piersiowej.

Po niespełna dwudziestu minutach Lucy dotarła na miejsce, a naprzeciw wyszedł jej Yato ze złośliwym uśmiechem.

- I jak się spało? – spytał, obejmując ją ramieniem.

- Za dobrze... - odpowiedziała ze smutkiem. – Tak bardzo chciałabym pozostać już na zawsze w jego ramionach...

- Wiesz dobrze, że...

- Yato – przerwała mu, patrząc na niego znacząco. Bóg westchnął ciężko i potargał ją.

- Idę teraz do sąsiedniego miasteczka, zobaczyć czy nie potrzebują gdzieś boskiej pomocy – momentalnie zmienił temat. – Więc w razie co wzywaj, a przybędę pędem – uśmiechnął się szeroko.

- Jasne, dzięki – pokręciła głową z lekkim uśmiechem. Chłopak momentalnie ulotnił się, a Heartfilia skierowała w stronę budynku świątynnego. Po chwili zauważyła wychodzącego z niego maga lodu. Kiedy ich spojrzenia spotkały się, przesłali sobie po delikatnym uśmiechu.

- Widzę, że jak na kapłankę przystało wcześnie wstajesz – Gray podszedł do niej.

- A ty się już wyspałeś? Jest jeszcze wcześnie i spokojnie mógłbyś odpoczywać – pokazała mu język, na co Fullbuster roześmiał się.

- O dziwo tak, muszę przyznać, że dawno tak dobrze nie spałem, może to wpływ tego miejsca.

- To ja już w takim razie się chyba na działanie tego miejsca uodporniłam – zaśmiała się cicho. – Rzadko się tak wysypiam, żeby być pełną energii tak jak ty teraz, ale cieszę się, że tak to na ciebie działa – posłała mu ciepły uśmiech.

- Lucy, możemy chwilę porozmawiać? – spytał po chwili, zupełnie zmieniając nastawienie. Jego głos i wyraz twarzy od razu spoważniały. Kapłanka zdziwiła się nieco, ale skinęła lekko głową i razem z chłopakiem usiadła na schodach świątynnych.

- O co chodzi? – spytała spokojnie.

- Wybacz, że tak to zabrzmi... - zaczął nieco niepewnie. – Ale nie rozumiem, jak możesz tak ufać Zerefowi... jak możesz być dla niego taka dobra... Przez niego tyle osób straciło życie... - zacisnął dłonie w pięści, a tęczówki jego oczu pociemniały ze złości. Blondynka nie przeraziła się tego jednak, tylko położyła swoją dłoń na jednej z pięści maga.

- Straciłeś kogoś przez niego? – spytała cicho, łagodnym głosem.

Gray odetchnął głęboko.

- Jeden z jego potworów, Deliora, zaatakował moje miasto, kiedy byłem mały... - zaczął i przerwał na chwilę. Heartfilia nie pospieszała go, a jedynie czekała cierpliwie na jego dalsze słowa. – Zginęli wtedy moi rodzice... - dokończył w końcu, spuszczając głowę. – A kiedy nauczyłem się magii i chciałem się zemścić, nadal będąc dzieciakiem, moja mistrzyni oddała w mojej ochronie własne życie... - przeniósł swój wzrok na nią. – Dlatego chciałbym wiedzieć, jak możesz być taka dobra dla kogoś takiego... Kogoś kogo ja szczerze nienawidzę i jeszcze dowiaduję się, że jest bratem mojego kumpla. Wiem, że jego też spotkały różne tragedie, ale... Aaaa... mam taki mętlik w głowie! – wykrzyczał w końcu.

- Świat nie jest łaskawy dla nikogo z nas – blondynka uśmiechnęła się smutno. – Ale na szczęście nasze życie nie składa się tylko z tych złych chwil, dlatego trzeba cenić wszystko dobre, co nam się przytrafia. Na przykład taka wspaniała gildia i przyjaciele – puściła mu oczko. Gray spojrzał na nią nieco zaskoczony.

- A już myślałem, że zaczniesz mnie nawracać i mówić, że powinno się wybaczać drugiemu człowiekowi – zaśmiał się.

- Słucham? – popatrzyła na niego rozbawiona. – Jestem kapłanką, ale nie przesadzajmy. Sama po prostu doznałam przeciwności losu, dlatego staram się jak mogę pomagać ludziom, pomijając tych, którym nie da się już pomóc...

- To może możesz coś zrobić, żeby ten ciołek Natsu w końcu zmądrzał? – wyszczerzył się.

- Co? A to się tak da? – spytała, po czym oboje wybuchli śmiechem.

W tym czasie Dragneel zbliżał się powoli do świątyni. Przystanął jednak przy linii drzew, tuż przed wejściem na dziedziniec, kiedy dojrzał swojego przyjaciela i kapłankę, siedzących obok siebie i śmiejących się. Poczuł jak jego serce przyspiesza, a jego prawa dłoń automatycznie zaciska się w pięść.

- Co jest... - burknął pod nosem. 

###

Tadam! Jest i obiecany rozdział! Wybaczcie, że znowu tak długo musieliście czekać... Ale cały czas o Was pamiętam, nie martwcie się! ^_^

Co sądzicie? Macie może jakieś sugestie, co do dalszych wydarzeń? Bo myślę, że już w następnym rozdziale odbędzie się rytuał, a potem... zobaczymy, co dalej! ;>

Trzymajcie się cieplutko w te zimne dni! 

Nić PrzeznaczeniaWhere stories live. Discover now