Rozdział 4

824 67 23
                                    

Od spotkania z Zerefem, Lucy w dwa dni dotarła do świątyni Bishamonten, nad którą sprawowała pieczę. Od razu udała się do łazienki by wziąć szybki prysznic, którego brakowało jej przez całą podróż. Pomimo tego, że przemierzanie świata i poznawanie jego zakątków było czymś, co kochała, to zawsze tęskniła za swoimi czterema ścianami, w których czuła się najbezpieczniej. Kiedy wyszła z łazienki, ubrana już w białą yukatę i susząc swoje długie, blond włosy ręcznikiem, poczuła zapach naleśników. Weszła do kuchni, a jej oczom ukazali się Daikoku i Kofuku.

- Dziękuję wam – uśmiechnęła się szeroko.

- Lucy-chan, podczas podróży nie odżywiasz się odpowiednio – bogini uśmiechnęła się do niej. – Musimy o ciebie zadbać.

- Wiem, wiem – zaśmiała się cicho, siadając przy stole. - I tak Kazuma zadbał, żebym przed dalszą podróżą porządnie zjadła, zanim dotrę tutaj. 

- Odpocznij dzisiaj porządnie – mężczyzna postawił przed nią kubek z herbatą.

- Tak zrobię – spojrzała na niego z uśmiechem.

- Przyszykowałem ci już łóżko – do kuchni wszedł Kazuma, a Heartfilia spojrzała na niego zaskoczona.

- Dziękuję, Kazuma – pokręciła głową z uśmiechem. – Co ja bym bez was zrobiła...

- Moglibyśmy powiedzieć to samo – Kofuku potargała ją, a panowie uśmiechnęli się szeroko, skinając głowami.

Po skończonym posiłku Lucy postawiła wyjść jeszcze na chwilę na zewnątrz. Usiadła na tarasie i zaczęła wpatrywać się w gwieździste niebo. Po chwili jednak przymknęła oczy i zaczęła przypominać sobie chwilę spędzone z Natsu.

~400 lat temu~
Lucy jak zwykle rano udała się do świątyni by złożyć poranną modlitwę. Zapaliła kadzidła, złożyła ofiarę w postaci owoców oraz zamiotła całe miejsce święte. Po wykonaniu obowiązków udała się na pobliską łąkę. Usiadła na trawie, przymknęła oczy i zaczęła delektować się ciszą, która już parę chwil później została zakłócona. Nim się zorientowana poczuła silne ramiona, owijające się wokół niej i ciepły oddech na swojej szyi.

- A prosiłem, żebyś poczekała na mnie w świątyni – wyszeptał jej do ucha Natsu, po czym pocałował ja delikatnie w szyję. Heartfilia zaśmiała się cicho.

- Wybacz, miałam ochotę usiąść na trawie – oparła się plecami o jego tors.

- No niech ci będzie... ale następnym razem nie wybaczę! – potargał ją, po czym przytulił ją do siebie mocno.

- Tak jest – odwróciła głowę w bok i pocałowała go w policzek. – Dobrze dziś spałeś?

- Dzięki temu, że wczoraj spędziłem z tobą cały wieczór to tak – wyszczerzył się.

- To dobrze, bo ja tak samo – uśmiechnęła się do niego szeroko, siadając przodem do niego.

- Hmm? – pogłaskał ją po policzku.

- Jak ja cię bardzo kocham... - przeczesała mu włosy palcami prawej dłoni, wpatrując się w jego oliwkowe oczy. Dragneel spojrzał na nią czule, kładąc dłoń na jej policzku.

- Ja ciebie tak samo, najbardziej na świecie – pocałował ją w czubek nosa. Lucy uśmiechnęła się i wtuliła mocno w jego tors. Natsu pocałował ją czubek głowy, przytulając do siebie.

- Chodź, pokażę ci, co zrobiłem przed przyjściem tutaj – odezwał się nagle z uśmiechem. Blondynka spojrzała na niego nieco zaskoczona. Dragneel wstał, ciągnąc ją za sobą i razem udali się do lasu.

- Co ty znowu wymyśliłeś? – spytała nieco rozbawiona.

- Zobaczysz, spodoba ci się – uśmiechnął się szeroko.

- Już się boję – zaśmiała się. - Twoje pomysły często źle się kończą...

- Oj, przestań – również się zaśmiał. Chwilę później zatrzymał się przy młodym drzewku, stojącym niedaleko świątyni. – Popatrz.

Heartfilia zdziwiła się nieco, ale podeszła do drzewa i zaczęła mu się bacznie przyglądać. Po chwili na konarze zobaczyła wyryte serce i wpisane w nim „L + N". Brunetka wpatrywała się dłuższą chwilę w napis, a w jej oczach zaczęły zbierać się łzy.

- Luce? – Dragneel spojrzał na nią nieco niepewnie.

- Głupol – szepnęła, a chłopak zdziwił się na jej reakcję. Lucy nagle objęła go mocno za szyję i pocałowała go z pełnią uczuć. Natsu uśmiechnął się, odwzajemniając pocałunek i obejmując blondynkę w talii. Ich pocałunki były długie, leniwe i pełne miłości. Kiedy w końcu się od siebie oderwali, Dragneel od razu przytulił dziewczynę do siebie.

- Zawsze będziemy razem, obiecuję ci to – pocałował ją w czoło. Lucy skinęła lekko głową.

- Na zawsze razem – wtuliła się w jego tors.

Heartfilia po chwili poczuła czyjąś dłoń na ramieniu. Otworzyła oczy i odwróciła głowę w bok.

- Powinnaś iść już spać, podróż była męcząca, a ty potrzebujesz odpoczynku – Bishamon uśmiechnęła się do niej ciepło.

- Wiem – skinęła lekko głową. – Po prostu wspominałam...

Veena bez słowa usiadła obok niej i przytuliła do siebie.

- Chciałabym z nim jeszcze raz porozmawiać, przytulić się... - Lucy oparła głowę o klatkę piersiową kobiety. – Ale muszę to zrobić, żeby przerwać jego przeklęte przeznaczenie... i uratować jego życie...

- A może on się w tobie znowu zakocha? – bogini uśmiechnęła się do niej ciepło.

- Nie chcę sobie robić nadziei – blondynka uśmiechnęła się smutno. – A i tak nie byłoby to to samo... gdybym ja pamiętała naszą poprzednią relację a on nie... - w jej oczach zebrały się łzy, które po chwili dały ujście na jej policzki. - Ale nadal go kocham i zawsze będę... - załkała.

Bishamon przytuliła ją jedynie mocniej, głaszcząc uspokajająco po plecach. Wiedziała, że zbliżający się okres będzie niezwykle bolesny dla jej podopiecznej. Kiedy Lucy przestała płakać, posiedziała z boginią jeszcze chwilę, po czym udała się do swojej sypialni. Zasnęła dość szybko, by móc śnić o swojej przeszłości z ukochanym.

###

I mamy trochę Nalu ^^ Mała rekompensata za to, co im zrobiłam! Co sądzicie? :) 
A od następnego rozdziału zacznie się dziać!

Dziękuję za wszystkie miłe słowa i gwiazdki! Od razu mam ochotę pisać! ♡

Nić PrzeznaczeniaWhere stories live. Discover now