XX. I will liberate you now, as the walls come down

4K 296 1.1K
                                    

Deszcz moczył twarz i ubranie chłopaka o nieskazitelnie niebieskich oczach i zniszczonej duszy. Nie wiedział on, czy biegnie w dobrym kierunku, jednak postanowił zaufać głosowi serca, który podświadomie wskazywał mu drogę.

Nad jezioro było dość daleko, zwłaszcza na drugą jego stronę, jednak Louis był pewien, że to właśnie do ich chatki pobiegł Harry, jeżeli chciał uciec przed całym światem. On sam przecież robił tak od lat, między innymi dlatego właśnie tak dobrze znał to miejsce. Przedzierał się przez wszystkie drzewa w lesie, biegnąc przed siebie niemal na oślep przez obfity deszcz. Było cholernie zimno, a on nie zdążył wziąć kurtki. Jednak bardziej interesowało go to, że Harry też.

Jego piłkarska kondycja go nie zawiodła - dogonił Harry'ego bardzo szybko. Głos serca również podpowiadał mu dobrze. Gdy tylko wybiegł spośród drzew, a jego oczom ukazała się ogromna polana, brzeg jeziora i chatka, szybko ujrzał także swojego chłopca.

Zielonooki z płaczem upadł na ziemię, chowając głowę w swoich ramionach. Pozwolił deszczu spływać po powierzchni swojego ciała i był przemoczony już do suchej nitki. Wydawał się nie zwracać uwagi na to, że klęczy w błocie. Louis tym bardziej nawet zbyt wiele nie myślał, gdy tylko rzucił się biegiem w jego stronę i upadł w kałużę tuż obok niego. Nie obchodziło go to, jak mokry i brudny będzie za chwilę - jedyne, co się liczyło, to to, żeby przytulić go mocno do siebie i ochronić przed całym światem.

Hold your breath, we'll be just fine
A few more drinks, then we'll leave girl
And our two worlds, they will collide
But that's fine with me boy

And we're almost on, tonight
Hold your breath, we'll be just fine

[Wstrzymaj oddech, będzie dobrze
Jeszcze kilka drinków i wyjdziemy
I nasze dwa światy, zderzą się
Ale to jest dla mnie w porządku

I już prawie jesteśmy, wieczorem
Wstrzymaj oddech, będzie dobrze]

*

I zrobił to.

Zrobił to natychmiast, nawet nie zastanawiając się nad tym, co to znaczy.

Harry zaczął płakać tak bardzo, że nie mógł się uspokoić. Jego ciało całe się trzęsło, gdy wtulił się w Louisa, układając głowę w zagłębieniu jego szyi.

- Shhh, już dobrze - wyszeptał Louis w jego gęste loki, gdy trzymał go w swoich ramionach najmocniej jak umiał. Pocałował go czule w głowę, a jego serce również biło strasznie szybko, nie tyle ze smutku, o ile z czystej wściekłości. Wściekłości i chęci zemsty - na tych, którzy mu to zrobili. - On tego pożałuje, rozumiesz? Pożałuje. - dodał pewnie.

Harry ledwo dał radę złapać oddech, żeby coś powiedzieć.

- S-słyszałeś ich - wyjąkał ledwo słyszalnie, nie przestając szlochać w zagłębienie jego szyi. - Jestem d-dziwką, Lou. - pociągnął nosem, a z jego oczu wylała się kolejna fala niekończących się łez.

Sprawiło to, że Louis mimowolnie również się rozpłakał i przycisnął go do siebie jeszcze mocniej. Nie mógł pozwolić, żeby Harry tak myślał - nie on. Musiał mu udowodnić, że był wyjątkowy - że to ze światem było coś nie tak, nie z nim.

- Nie, nie - zaszlochał; w jego głosie słychać było słabość. Bezsilność, której nienawidził. Mógł go tylko trzymać, oh, no bo cóż miał zrobić? Mógł jedynie pozwolić deszczowi zmyć z nich to całe gówno, w którym żyli, zanim poznali siebie. - Nie jesteś dziwką, Harry - zaszlochał ponownie - Nie jesteś...

- Jak możesz na mnie patrzeć po tym, co widziałeś? - Harry na chwilę oderwał się od jego klatki, patrząc mu z dołu prosto w oczy. Z tych zielonych można było odczytać proste "Nie zostawiaj mnie, błagam". Te niebieskie wyrażały ból niewiele mniejszy.

Show Me Love | Larry StylinsonWhere stories live. Discover now