I. Cause you've got that one thing

9.5K 481 5.1K
                                    

24 sierpnia 2011 r.

Harry bał się powrotu do szkoły.

Bał się powrotu do życia normalnego nastolatka, który codziennie się budzi, idzie do szkoły, spotyka się ze znajomymi, chodzi na imprezy i zagaduje do dziewczyn. Bał się zacząć wszystko od nowa, mimo że był pewien, że jest już lepiej niż było. Harry wiedział jednak, że z całą pewnością nie był normalnym nastolatkiem. Że nieważne jak wiele w jego nastawieniu się zmieniło, nadal nie jest gotowy, by tak po prostu żyć pełnią życia.

Od jego przeprowadzki do Redditch minął niecały miesiąc, a on wciąż nikogo tutaj nie znał. Może dlatego, że bał się kogokolwiek poznawać, może uważał, że to dla niego zbyt szybko - że nie poradzi sobie i znów zacznie go wszystko przerastać tak, jak kilka miesięcy temu.

Może bał się, że cała historia znowu się powtórzy, a on nie wytrzyma psychicznie i znów zacznie robić to co robił i wyląduje tam, gdzie wylądował, po tym jak...

Nie. Tym razem Harry wierzył, że będzie lepiej. Musiało być. W końcu zaczynał od nowa i musiał zrobić wszystko, żeby tym razem poradzić sobie lepiej niż ostatnim razem. Żeby nie dać się złamać, przynajmniej nie aż tak bardzo.

Budzik zadzwonił o tej samej porze co zazwyczaj, jednak Harry już od dwudziestu minut nie spał, tylko tak jak zwykle rozmyślał nad tym jak to będzie, gdy już zacznie się szkoła i będzie musiał sobie poradzić. Nie do końca był pewien, po co w ogóle nastawia sobie budzik w wakacje, jednak było to już swego rodzaju przyzwyczajenie - jedno z wielu dziwactw Harry'ego Stylesa.

- Harry, śniadanie! - zawołała Anne z dołu, więc Harry wiedział, że musi wstać, skoro nawet jego mama była już na nogach.

- Już idę - odkrzyknął ze zrezygnowaniem, zarzucając szybko jakieś ciuchy i jedną z za dużych bluz, które zawsze nosił, po czym ruszył na dół, gdzie Anne czekała już, siedząc przy stole.

Harry zajął miejsce obok niej, z powagą wpatrując się w jajecznicę, którą miał przed sobą, próbując obmyślić plan, jak zrobić, żeby nie musieć niczego dzisiaj jeść. Jego mama wpatrywała się w niego z uśmiechem, lecz również z nieodgadnionym zmartwieniem, więc Harry z trudem przełknął kilka kęsów, żeby się nie martwiła. Po chwili jednak stwierdził, że jest mu niedobrze, więc jedynie odgarnął niesforne loki, które w zabawny sposób sterczały mu rano na wszystkie strony, nadając urodę niemal dziecinną, po czym odstawił talerz, wpatrując się w niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

- Harry, proszę cię, zjedz chociaż trochę - nakazała mu Anne, wpatrując się w niego z troską.

Gdyby był nią, pewnie też by się martwił, więc doskonale to rozumiał. Był przeraźliwie chudym dzieciakiem, na którym wszystkie ciuchy niemal wisiały, a wychudzone, zimne ręce zawsze ukrywał w rękawach bluzy, co sprawiało, że wyglądał jeszcze bardziej depresyjnie.

Harry doskonale rozumiał zmartwienie swojej mamy i szczerze powiedziawszy, bardzo ją lubił. Dogadywał się z nią zawsze całkiem nieźle, a po śmierci Gemmy zbliżyli się do siebie jeszcze bardziej. Wiedział, że martwi się o niego i że bardzo przeżyła fakt, że gdyby w porę go nie znalazła, mogłaby stracić kolejne dziecko.

- O której dzisiaj wracasz? - spytał, dłubiąc widelcem w śniadaniu i próbując co nie co przełknąć tylko po to, żeby nie musiała się o niego martwić przez cały dzień.

- Nie wiem sama, mam dużo pracy na zakończenie miesiąca. Możliwe, że będę nawet później niż zwykle. Ale jak tylko wrócę, ugotuję nam coś pysznego, dobrze? - uśmiechnęła się, pragnąc trochę rozweselić tym syna.

Show Me Love | Larry StylinsonWhere stories live. Discover now