XV. The dreams we had, the love we shared

4.9K 271 1.4K
                                    

[Chris]

Chris nie miał pojęcia, czy to z nim było coś nie tak, czy otoczenie próbowało wmówić mu, kim jest, jednak jednego był pewien - powoli zaczynał zdawać sobie z tego sprawę. I przerażało go to cholernie mocno, bo to oznaczało, że cały jego światopogląd i całe to 'gnębienie pedałów' sprowadzało się do tego, że prawdziwym powodem tego wszystkiego nie był fakt, że Chris naprawdę ich nienawidził. On nienawidził siebie, bo zaczynał zdawać sobie sprawę, że z nim również jest coś nie tak - że być może on też jest jednym z nich. I przerażało go to na tyle bardzo, że po prostu próbował odsunąć od siebie wszystkich, którzy byli tej orientacji. Chciał, żeby zniknęli, ponieważ przypominali mu o tym, kim tak naprawdę był, a Chris cholernie bał się tego, kim był. Nic nie przerażało go na tyle bardzo, jak fakt, że Louis może mieć rację. Wtedy to wszystko układałoby się w jedną całość, Chris miałby powód, dla którego gnębił wszystkich homoseksualistów, a jednocześnie jego życie byłoby wtedy jedną wielką parodią. Gej gnębiący gejów za bycia gejami. Hipokryzja, przez którą z czasem Chris miał ochotę coś sobie zrobić. Był zagubiony i nie mógł żyć z samym sobą - wyrósł w przekonaniu, że to jest złe, więc zaczął brzydzić się sobą, gdy uświadomił sobie, że jego również to dotyczy. I przede wszystkim za największy cel postawił sobie ukrywanie tego, jakby ujawnienie się przed ludźmi było najgorszym koszmarem, który naprawdę czasami śnił mu się po nocach. Z resztą, jak kiedykolwiek miał przyznać się przed ludźmi, że był kim był, skoro wciąż nie potrafił przyznać tego przed samym sobą? Chris był zagubiony, to jedno było pewne. I potrzebował osoby, która pokaże mu właściwą ścieżkę. 

A takiej osoby na pewno przenigdy nie znajdzie w domu, w którym mieszka. 

Chris właściwie nigdy nawet nie używał określenia "mój dom", zawsze to był po prostu "dom, w którym mieszkam". O ile dla większości ludzi dom oznaczał również rodzinę, ciepło i bezpieczeństwo, tak Chris tego nie znał, więc dom kojarzył mu się jedynie z budynkiem i tylko i wyłącznie dlatego, że wszyscy go tak nazywają. Nigdy nie rozumiał, co w domu może być szczególnego. Dlaczego ludzie tak często do nich śpieszą, dlaczego mówią o nich z uczuciem? Chris tego nie wiedział. Prawdopodobnie dlatego, że on sam nigdy nie zaznał niczego, co większości społeczeństwa kojarzyło się ze słowem dom

- Matty, skarbeńku, tylko sobie nic nie zrób, bo mamusia cię tak bardzo kocha - Chris nie mógł już tego znieść, więc po prostu włączył sobie muzykę, żeby zagłuszyć głosy z dołu. 

Naprawdę nie miał ochoty słuchać, jak jego przybrana matka trzęsie się nad swoim prawdziwym synem, traktując go, jakby był pieprzonym cudem, albo chociażby chuderlawym dwulatkiem, podczas gdy Matthew - osoba, której nienawidził całym sercem - miał już siedemnaście lat. Z resztą, co tu dużo mówić, Matthew był w jego wieku i był jego przybranym bratem, jednak Chris nie lubił go tak nazywać. Jedyne, co tak naprawdę dobrego przydarzyło się w jego życiu, to to, że nie jest spokrewniony z tym rozpieszczonym bachorem. 

- Teraz będziesz mógł w końcu jeździć, gdzie tylko chcesz - odezwał się ojciec Matthew, typowy gruby facet z wąsem. Był bogaty, to wyjaśniało, dlaczego żona go jeszcze nie zostawiła. I właśnie kupił swojemu prawdziwemu synowi (jak oboje lubili nazywać Matthew) samochód - Mercedes-Maybach 6 Cabriolet. 

Chris nie ukrywał - taki samochód był spełnieniem jego najskrytszych marzeń. Jednocześnie wiedział, że nigdy w życiu go nie będzie miał. To, co miał Matthew, nigdy nie należało się Chrisowi, ponieważ to Matt był prawdziwym synem państwa Foley. Chris był jedynie nie chcianym przez nikogo wyrzutkiem.

Tego ranka, dziewiątego października, pogoda dość dopisywała - jednak była to jedyna dobra rzecz, na którą się zapowiadało. Chrisa obudziły dźwięki z dołu, ponieważ wypadały tego dnia urodziny Matthew. Bruneta jednak to nie za bardzo obchodziło. Tak więc włączył muzykę, żeby ich nie słyszeć, przeciągnął się jeszcze kilka razy, spojrzał na godzinę i zdał sobie sprawę, że naprawdę musi wstawać, bo zaśpi do szkoły. Nie żeby było to dla niego coś strasznego, jednak miał rano trening i musiał na nim być. Tak więc wstał, przeciągnął się i podszedł do szafy, żeby się ubrać. Pokój Chrisa znajdował się na poddaszu, gdzie kiedyś był strych. Nie było aż tak źle, w końcu nie oczekiwał takiego pokoju, jaki miał Matthew. Państwo Foley jednogłośnie ogłosili, że nie wyrzucili go jeszcze jedynie z litości, więc Chris w pewnym sensie cieszył się, że przynajmniej ma gdzie spać. Inaczej prawdopodobnie wylądował by na ulicy i stałby się taki sam, jak jego rodzice. 

Show Me Love | Larry StylinsonWhere stories live. Discover now