rozdział 6

1.8K 159 12
                                    

jeśli ci się podoba, nie zapomnij dać gwiazdki! to dla mnie duża motywacja :)

Zapieram się, mocno trzymając się śmietnika przed galerią handlową. Zarówno Matthew, jak i Caitlyn patrzą na mnie prosząco. Przechodnie zaś zerkają na mnie dziwnie, mamrocząc między sobą coś pod nosem. Ja mam ich w nosie.

— Nie dam się zaciągnąć tam — oświadczam, mając oczywiście na myśli sklep z ubraniami.

Sklep z ubraniami dla omeg. Sklep z ubraniami dla omeg w ciąży. Matt jest podekscytowany moją ciążą do tego stopnia, że zarządził wymienienie mojej garderoby, mimo że nie ma takiej potrzeby. Mieszczę się w większość swoich ciuchów.

Prócz większości wcześniej ciasnych spodni. I niektóre przylegające bluzki, teraz trochę się opinają.

Ale to przez to, że ostatnio jem same świństwa. No i jest zima, ludzie zimą tyją. 

— Alan — wpatruję się ze wściekłością na Matta, który łapie moją rękę i uspokajająco stwierdza: — Wiem, że to dla ciebie trudne. Wciąż się nie pogodziłeś ze sobą, ale jeśli nie wejdziemy do środka, nie dostaniesz pizzy.

Zaklinam. Grał cholernie nieczysto.

— Dasz radę, Alan — dodaje Cat, machając mi przed nosem ulotką z pizzerii, którą chwilę temu dostała od jakiegoś nastolatka, próbującego dorobić. — Widzisz te delicje? Będą twoje, jeśli zrobisz z siebie grzeczną omegę — śmieje się.

— Nie dam rady! — wołam, nie mogąc znieść wyobrażenia siebie w za dużym, różowym swetrze. — To takie ciotowate. Nienawidzę różowego.

— Obiecuję żadnego różowego — oznajmia Matt, głośno wzdychając. — Już?

Niechętnie przytakuję, puszczając śmietnik. Mimowolnie wącham swoje dłonie. Śmierdzą jak zawsze.

Po wejściu do galerii pierwszym co mam zrobić jest pobiegnięcie do windy, ale Cat udaremnia ten zamiar, łapiąc mnie za kaptur.

— Najpierw zakupy — stwierdza ostro. — Musisz mieć się w co ubrać w następny piątek.

Przeklinam pod nosem, przypominając sobie zaproszenie na przyjęcie wyprawiane przez jakiś Snidmanów. Gdyby nie ten kretyn, nie musiałbym być niczyim partnerem. Jeszcze zobaczy, że dostanę rozwolnienia w ten dzień.

Naprawdę dostanę wtedy rozwolnienia.

Albo zacznę rodzić. O 7 miesięcy za szybko.

— Pfff... Auć — jęczę, gdy Caitlyn przyciąga mnie do siebie, przez co uderzam głową w jej klatkę piersiową, po czym upadam na tyłek.

— Alan, to ważne dla Cassa — przypomina Matt. — Powinieneś go wesprzeć jako narzeczony.

— Nie przyjąłem oświadczyn! — krzyczę, wywołując parę niezadowolonych prychnięć u przechodzących ludzi.

— Żartujesz, prawda? — pyta Cat. — Chcesz zostać na lodzie, debilu?

Kręcę głową, z trudem wstając na nogi. Strzepuję bród z moich ukochanych dżinsów z cekinami, które kupił mi Cass, żeby mnie ułaskawić po tym, jak nie zabrał mnie na imprezę.

— Oczywiście, że nie, ale chce mieć drogi pierścionek jako ubezpieczenie.

— Ale z ciebie kretyn — wzdycha Cat, łapiąc mnie za rękę. — Lepiej chodźmy już coś kupić.

Moje krzyki niestety jej nie ruszają. Już taki z niej zimny drań.

*****

My fucking soulmate || A/B/OWhere stories live. Discover now