《𝟝》||𝘼𝙈𝙊𝙍𝙀𝙑𝙊𝙇𝙊𝙐𝙎 ||Laffayette

199 7 4
                                    

Gatunek: ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Czytacz jest dziewoją 

8 przyjaciół siedziało na środku pokoju. Utworzyli dość koślawe kółko.

-To co zaczynamy? - niecierpliwiła się młoda kobieta o długich, brązowych włosach. Na imię miała Peggy.
- Mogłabyś powtórzyć zasady? - zapytała niepewnie (Y/n).
- Ty serio nie grałaś nigdy w 7 minut w niebie?
- A Ty na pewno grałaś tysiące razy... - odparła sarkastycznie.
- Stara, po prostu wyciągasz coś z kapelusza i idziesz do szafy z właścicielem rzeczy żeby no wiesz - zrobiła wymowną minę - i po 7 minutach wychodzisz.
- A po chuj akurat do szafy?
- Stara, nie mamy, małego wolnego pokoju. To mieszkanie, nie willa mojego ojca - zaśmiała się dziewczyna.
- No dobra... Ok
- Nareszcie! To co, kto zaczyna? - rozejrzała się po pomieszczeniu, a jej wzrok padł na (Y/n). (Kolor włosów) dziewczyna spojrzała w dół za swoje ręce. Nie chciała iść jako pierwsza. Nagle gdzieś z boku rozległ się cichy głos:
- M-mogę ja?

(Y/n) podniosła wzrok. Był to John. Cały czerwony, co chwila zerkający na Alexa. Nie było tajemnicą kogo chciał wylosować. Peggy podała mu kapelusz. John chwilę szukał. Najlepiej wyraźniej nie znalazwszy tego czego szukał zdał się na szczęśliwy traf i wyciągnął czerwoną wstążkę. Rozejrzał się po siedzących dookoła. Peggy popatrzyła na niego. Jej twarz przybrała kolor wstążki w rękach młodego mężczyzny. Angelica odliczała czas.

Po 7 minutach wyszli. Peggy czerwona i rozchichotana, John zakłopotany, ale próbujący grać dobrą minę do złej gry. Teraz już nie było bata. Musiała iść (Y/n).

Sięgnęła niepewnie do kapelusza. Wiedziała kogo chciałaby dostać. Ten tajemniczy ktoś siedział na przeciwko niej i miał na imię Laffayette.

Jej ręką bładziła w kapeluszu. Pióro. Nie, nie, nie nie pójdzie do szafy z gościem, który praktycznie ma już harem. Szpulka. Nie, nie pociągają ja zoofile. Już zaczynała się poddawać kiedy pod jej palcami przewinęło się karteczka. Czyja? Nie miała zielonego pojęcia, ale trzeba spróbować, nie? Wyciągnęła ją i przeczytała bezgłośnie poruszając ustami:

"Laffayatte"

Cała czerwona ponownie odczytała karteczkę tym razem na głos. Rozległy się wiwaty - głównie wstyd damskiej części grupy. Laffayette podszedł do niej i wyciągnął rękę pomagając jej wstać. Angelica zamknęła za nimi drzwi szafy i zaczęła odmierzać czas, bo Peggy przeżywała właśnie niewielki atak fangirlingu.

Ciemność. Trochę szeptów z zewnątrz, piszczenie Peggy, trochę śmiechów. Więcej ciemności. W środku szafy było jednak cicho. Laffayette zdawał się ociągać. Czyżby się bał? Dlaczego zwlekał? Nie wyglądał na niezadowolonego z sytuacji kiedy tu wchodzili...

Przesunął się powoli do niej. Był delikatny. Ledwo mieścił się w szafie ze wzgledu na swój wysoki wzrost jednak to mu najwyraźniej nie przeszkadzało. Jeśli (Y/n) chce aby zadziało się coś więcej to (Y/n) musi przejąć pałkę (nie, nie taką). Przysunęła się do niego jeszcze bliżej i pociągnęła za kołnierzyk jego koszuli w dół. Delikatnie, ale stanowczo. Kiedy ich twarze znalazły się na tym samym poziomie pocałowała go. Pocałunek był krótki, ale przyszedł po nim o wiele bardziej namiętny i dłuższy tym razem z inicjatywy mężczyzny. Jego ręce powędrowały do pleców młodej kobiety. Popatrzył jej w oczy jakby czekając na pozwolenie. (Y/n) kiwnęła zachęcająco głową. Mężczyzna wsunął ręce pod jej (koszulkę/koszulę/sweter) i położył palce na zapieciu stanika...

- 7 minut minęło!

Kobieta pospiesznie, jednak niechętnie starała sie odprowadzić sie do porządku. Jej towarzysz natomiast nagle sie wyprostował. Łup. Cholerna, mała przestrzeń szafy.

Peggy i Angelina otworzyły drzwi szafy z rozmachem. Z czerwonej twarzy (Y/n) łatwo wywnioskowały co tu zaszło. Angelica ysmiechnela sie znacząco, a jej siostra zachichotała.
(Y/n) jednak nie zwracała na nie uwagi. Spojrzała na Laffayette'a. Ten ponownie podał jej bez słowa rękę uśmiechając się do niej w taki sposób... chyba się zakochała i mogła być pewna, że uczucie to było w pełni odwzajemnione.

Do końca gry nie siedziała już na swoim starym miejscu, nie. Teraz siedziała na kolanach Laffayette'a, który tuż przed tym jak wyszedł do swojego mieszkania odciągnął (Y/n) na bok i zapytał czy nie poszłaby z nim na kolację w następny czwartek.
- To randka? - zapytała niewinnie kobieta patrząc na mężczyznę zalotnie.
- Oczywiście - powiedział z francuskim akcentem, który sprawił, że jej serce stopiło się niczym wosk ogrzewany nad ogniem.
- Na flirt przyjdzie czas, Laffayette choć wreszcie! - krzyknął Alex. Mężczyzna posłał jej kolejny, tym razem przepraszający uśmiech i dołaczyl do swoich przyjaciół czekających w kurtkach przy drzwiach. Kiedy zamknęły się za nimi drzwi (Y/n) opadła na swoje łóżko wtulajac twarz w poduszkę.
"To był naprawdę... ciekawy wieczór" - pomyślała uśmiechając się do siebie i już planując co powinna włożyć na czwartkową randkę.

Z racji tego, że Laffayette był zamawiany dwa razy to od was (zwracam się do tych 2 osób które go zamówiły) zależy czy mam pisać 2 osobny, drugą część (o zgrozo) czy dać sobie z tym spokój. Dajcie znać w komentarzach.

【мυℓтιƒαη∂σм】s̲c̲e̲n̲a̲r̲i̲o̲s̲ ̲&̲ ̲m̲o̲r̲e̲ Where stories live. Discover now