XI. on a date with gay

Zacznij od początku
                                    

Zachowanie szatyna zmartwiło Clifforda, więc kiedy tylko zawiązał supełek na rozdartym bandażu, poklepał go uspokajająco po ramieniu. Przyjaciel nie rozumiał, jak ten niewydarzony punk może być w tej chwili taką oazą spokoju.

Stanął po lewej stronie Hemmingsa i przerzucił sobie jego rękę przez ramię. Irwin, naśladując Michaela, zrobił to samo z drugiej strony, dodatkowo zabierając z podłogi kurtkę blondyna. Trzymając dłonie na jego biodrach, ostrożnie poprowadzili go schodami w dół, aż do samego samochodu. Usadzili go na tylnym siedzeniu, aby po chwili również wskoczyć do auta. 

Ashton usiadł obok niego i zarzucił na jego barki kurtkę. Otulił go swoim ramieniem, chcąc dać mu poczucie bezpieczeństwa.

- Powiesz mi, co się stało? - zapytał, kiedy udało mu się trochę uspokoić. Jednak pod wpływem pytania, Luke zaczął trząść się jeszcze mocniej. - Lu, jesteś bezpieczny, nic ci nie zrobię. Wiesz o tym. 

- Cal. Calum. On. On wie - wydukał - Widział. Zobaczył to - powiedział, odchylając materiał okrywającego go ubrania. 

Irwin spojrzał na klatkę piersiową blondyna. Zatrzymał wzrok w czerwonym punkcie pod obojczykiem. Przypomniał sobie wspólną noc i to, gdy ją robił.

Dwójka chłopaków nie mogła się od siebie oderwać. Odbijali się od ściany jak kauczukowe piłeczki, których Minnie miała całą kolekcję. Ich usta tańczyły w tylko sobie znanym rytmie, a dłonie błądziły po rozgrzanych ciałach.

Wędrowali po mieszkaniu, sprzedając sobie liczne pieszczoty. Oboje byli spragnieni i oboje chcieli temu zaradzić.  

Irwin całkowicie zaabsorbowany pocałunkami blondyna, usiadł na kanapie, ciągnąc chłopaka za sobą. Hemmings siedział na nim okrakiem, lekko unosząc się na kolanach. Swoje, delikatne i blade dłonie, z policzków, przesunął na szyję i kark, aby jeszcze bardziej zagłębić się w ustach szatyna. Kontynuując swoje ruchy, zaczął mozolnie odpinać guziki kraciastej koszuli, ostatecznie wyrzucając ją gdzieś na korytarz.

Blondyn nie spodziewał się, że Ashton przewróci ich na kanapie tak, że zawiśnie nad młodszym. Błysk w ich oczach świadczył o tym, że obojgu podobały się okoliczności, w których się znaleźli. 

Usta piwnookiego zaczęły błądzić po linii szczęki wyższego. Długo nie trwało, a przeniósł się niżej, zostawiając mokre pocałunki na jego szyi. Blondyn z przyjemności odchylił głowę do tyłu, dając Irwinowi lepszy dostęp. Ten, nie odrywając warg od jego ciała, począł rozpinać jego koszulę, aby rzucić ją w miejsce niedaleko swojej.

Kiedy czarny materiał opadł na ziemię, Ashton przywarł do klatki piersiowej chłopaka. Zatrzymał się na dłużej w miejscu pod obojczykiem, przygryzając tam jego skórę. Odsunął się na kilka centymetrów, aby przyjrzeć się dziełu, które pozostawił na jego bladej skórze.

To była jego wina. To Ash mu ją zrobił. To jego ręka powinna krwawić. To po jego twarzy powinny spływać łzy. 

To on był winny tego, w jakim stanie znalazł się Luke. Przecież wiedział, że ten ma chłopaka i na pewno w końcu się o tym dowie. I dowiedział się. Przez głupotę Irwina.

Ashton musiał mu pomóc. Nawet nie wrócił wcześniej tematem do pobicia. Nie mógł dłużej czekać. Musiał dowiedzieć się prawdy.

- To on, wtedy, też cię pobił, prawda? - zapytał, na co Hemmings tylko skinął głową. 

Irwina zżerały wyrzuty sumienia. Nie powinien go całować. Nie powinien zabierać go do mieszkania. Nie powinien pozwolić sercu, aby zaczynało bić szybciej w jego obecności.

Minnie | Lashton ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz