Tonący rowerzysta [CZĘŚĆ 1.2]

1K 101 138
                                    

          

       Gregory czuł się nieswojo, widząc znowu tę dwójkę razem

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

       Gregory czuł się nieswojo, widząc znowu tę dwójkę razem. Niby wszystko było po staremu, ale coś się zmieniło. Nie wiedział jednak co, a to nie dawało mu spokoju.

John był jakby bardziej wycofany, a Sherlock prawie wcale się nie odzywał, co było dziwne, bo gdy tu jechali, buzia mu się nie zamykała. Całą sprawę streścił podczas zaledwie dwuminutowego wywodu i pokazał Johnowi zdjęcia z miejsca zbrodni, którym wciąż przyglądał się na telefonie.

– Chłopaki, to gdzie najpierw? – zagadnął, chcąc jakoś wskrzesić konwersacje.

Sherlock podniósł wzrok znad komórki i obejrzał się do tyłu, żeby zobaczyć czy u Johna wszystko w porządku.

– Chyba do University of London, trzeba będzie popytać jak zwykle.

– No tak...

– Powiedz swoim ludziom, żeby zabezpieczyli pokój w Akademiku.

– Już to zrobiłem.

– To po co pytasz? – burknął Holmes, chowając urządzenie do kieszeni płaszcza.

– Nie wiem. Jakoś tak.

I westchnąwszy, spojrzał za okno.

×××

         Uniwersytet był ogromny i przytłaczający, chodź nie tak jak Oxford. Wejście na plac wieńczyły dwa potężne, proste budynki z czerwonej cegły, a pomiędzy nimi roztaczał się widok na (teraz lekko brejowaty, zamarznięty) trawnik i białą, wysoką katedrę uczelni.

– Aż mi się przypomniały stare, dobre czasy – powiedział Greg rozmarzonym głosem, gdy minęła go grupa studentek.

Sherlock wywrócił oczami na tę jakże zbędną uwagę. Doprawdy, Graham miał czasem bezsensowne pomysły.

Zapewne latem, na dziedzińcu było tu mnóstwo młodych ludzi, którzy uczyli się bądź jedli lunch. Teraz jednak teren świecił pustkami. Na myśl o jedzeniu Sherlock przypomniał sobie, o tym, że John nie zjadł nic rano (co wywnioskował z nienaruszonego bałaganu na kuchennym stole). Zaraz potem uspokoił się, przypominając sobie o automacie w johnowej pracy.

Mężczyźni przeszli cały plac i weszli razem do środka, zbywając ochroniarza, odznaką policyjną Lestrade'a. Następnie zostali zaprowadzeni przez Stana (chyba był nowy, bo zachowywał się bardzo oficjalnie i zdawał co pięć minut krótkie raporty) do części mieszkalnej.

Sam pokój nie wyglądał jakoś nadzwyczajnie. Dwa jednoosobowe łóżka – jedno nie używane dłuższy czas – po środku szafka i samotny taborecik. John wyjrzał przez okno, które wychodziło na tyły uczelni. Nie był za bardzo pewny co tutaj robią. Zastanawiał się czy to wina rocznej przerwy, czy może porannego zamieszania z zamkniętą ulicą.

HOLMES&WATSON//niezawodny duet w akcjiWhere stories live. Discover now