Rozdział 24.

104 13 6
                                    

Perspektywa Janka:

- Do widzenia Panie Dąbrowski -pożegnała się ze mną jedna ze studentek, wychodząc pospiesznie z klasy.

-Żegnaj -odpowiedziałem pod nosem, uśmiechając się nieznacznie.

Postanowiłem, że nie mogę dłużej czekać i złożę dyrektorowi wypowiedzenie. Przeszkadza mi, że przez moją pracę nie mogę spokojnie żyć z Laurą.

Życie natomiast nauczyło mnie, że nie warto marnować szansy, która dąży do szczęścia. Byłbym chyba największym na świecie kretynem, gdybym to zaprzepaścił i żył dalej w ten sposób. Właściwie to nie życie, a ciągle ukrywanie się i udawanie, że nic nas nie łączy. To nie na tym polega.

Są rzeczy ważne i ważniejsze. Dla mnie ważniejsza jest Laura. Wybór jest więc dla mnie prosty i oczywisty.

Wstałem od biurka, schowawszy uprzednio wszystkie swoje rzeczy. Poprawiłem swój krawat i odchrząknąłem głośno.

Dzisiaj musiałem jeszcze pojechać do Krakowa, po pewne dokumenty. Bez nich nie będę mógł złożyć wypowiedzenia, więc są mi niezbędne.

Wyciągnąłem telefon, włączyłem kontakty i kliknąłem na wyświetlaczu napis ,,Lara". Przyłożyłem komórkę do ucha, idąc przez prawie pusty korytarz. Po kilku nieodebranych połączeniach, nagrałem się jej na poczcie.

-Hej Lara -przybrałem rzeczowy ton- muszę dzisiaj pojechać do Krakowa po pewne dokumenty. Wrócę wieczorem, nie czekaj na mnie. Buziaki pa -skończyłem, wyciągając kluczyki do samochodu, bo właśnie do niego podszedłem.

Wsiadłem do auta, położyłem na siedzeniu obok moją teczkę i od razu zamknąłem za sobą drzwi. Zdjąłem płynnym ruchem swoją marynarkę, zostawając w samej koszuli i ułożyłem ją na swojej teczce. Wsunąłem kluczyki do stacyjki i nie myśląc zbyt wiele odpaliłem samochód. Wyjeżdżając uważałem, by nie zarysować auta o słup stojący niedaleko. Udało mi się to bez większych problemów i szybko wyjechałem z parkingu, udając się do Krakowa.

. . .

Perspektywa Laury:

Dzisiaj, zostałam przytłoczona nauką. Dostaliśmy tyle prac domowych i rozdziałów do nauczenia, że w porównaniu do dnia wczorajszego, dzisiejszy był stokrotnie gorszy. Najwięcej materiału miałam z historii i biologii.

Na szczęście był dzisiaj piątek, a przede mną zapowiadał się wspaniały weekend. Poza nauką, którą muszę niestety zrobić i uczyć się dość sporo, miałam mieć same dobre plany.

Razem z Jankiem zaplanowaliśmy razem praktycznie cały weekend. W sobotę po południu miałam pojechać do Jaśka, bo chcieliśmy zrobić sobie ,,noc filmową". Zapowiadało się więc wspaniale. W niedzielę mieliśmy sobie wyjść gdzieś razem na miasto lub też do kina. Nauka została mi więc na dzisiaj i sobotę do południa.

Wiedziałam, że dam sobie radę, ponieważ miałam mieć cudowną ,,nagrodę" gdy skończę się uczyć.

Od razu jak tylko weszłam do swojego domu, postanowiłam zacząć naukę. Zjadłam tylko obiad, umyłam zęby i ruszyłam do swojego pokoju. Wyciągnęłam wszystkie książki, które ważyły prawie tonę.

Na pierwszy ogień poszła historia. Miałam jej najwięcej i chciałam na koniec zostawić sobie trudniejsze dla mnie przedmioty. Uczyłam się teraz o nowożytności. Lubiłam bardzo te tematy i wydawały mi się ciekawe i interesujące.

Perspektywa Janka:

Po kilku godzinach podróży dotarłem na właściwe miejsce. Sięgnąłem po dokumenty i wysiadłem z auta. Nacisnąłem na kluczyki, przez co auto wydało charakterystyczny dźwięk i udałem się do biura.

Prophetic Dream | JdabrowskyWhere stories live. Discover now