Rozdział 20.

130 13 2
                                    

- No i co mam teraz zrobić? -usłyszałem ściszony głos- przecież nie dam jej drugi raz trucizny.

Zatrzymałem się gwałtownie i ukryłem się za ścianą.

-Taak jasne -prychnął- bo to takie proste. Oczywiście, że nie...hmm...myślę, że biały...Tak, tak. Ale to będzie potrzeba tego więcej. Mała ilość nie wystarczy.

W tym momencie coś mnie olśniło. Dobrze znałem ten głos. Uczyłem tego ucznia, to było więcej niż pewne.

-Skubana może być wszędzie...trochę się pomęczymy zanim ją znajdziemy -krążył po pomieszczeniu.

To był Łukasz Zawadzki we własnej osobie. Rozmawiał jak gdyby nigdy nic z kimś przez telefon.

Nie kontrolowałem się, tylko pobiegłem do niego i wytrąciłem mu komórkę z ręki.

-Jak mogłeś to zrobić! -złapałem go mocno za materiał koszulki i przygwoździłem szybkim ruchem do ściany.

- Co Pan robi?! -wrzasnął.

-Jak mogłeś podać jej truciznę i doprowadzić ją do takich boleści brzucha? -zacisnąłem mocno szczękę.

-O kim Pan mówi? -wyraźnie zbaraniał.

-O Laurze Shay -wycedziłem przez zęby- wiem dobrze, jak ostatnim razem ją potraktowałeś. Miała całe zakrwawione plecy. A teraz próbowałeś ją zabić!

Czułem jak ze złości robię się cały czerwony.

-Nie otrułem jej! -pokręcił stanowczo głową- fakt,ostatnim razem dosyć ostro ją potraktowałem -kiwnął głową i zamyślił się.

Po chwili potrząsnął głową jakby wybudzając się z transu.

- Ale nigdy nie otrułbym człowieka!

- Za późno Łukasz, słyszałem wszystko z twojej rozmowy telefonicznej -dodałem drwiąco.

Zawadzki prychnął pod nosem i pokręcił z rozbawieniem głową.

- To Cię tak śmieszy?! -wzmocniłem uścisk.

-Nie rozmawiałem teraz o Shay. Mam mysz w domu i próbuje się jej pozbyć. Już raz podałem jej truciznę w jedzeniu, ale nie zadziałało. Teraz będzie mi potrzebny biały płyn na odstraszenie,który muszę wylać na cały dom -popatrzył na mnie z politowaniem- Mógłby Pan mnie już puścić? -Położył na mojej dłoni swoją.

Odsunąłem się od niego z dekoncentracją wymalowaną na twarzy. Podszedł do swojego telefonu i podniósł to z podłogi, a ja stałem jak słup soli.

- Ale przecież...mówiłeś ostatnio ,,że to nie koniec" -przypomniało mi się.

-Odpuściłem sobie -wzruszył ramionami- zrozumiałem, że wtedy zbyt mocno zareagowałem i postanowiłem tego nie ciągnąć. Zresztą...po tym incydencie rodzice zapisali mnie do psychologa, więc wolę już sobie nie grabić.

Pokręciłem głową z niedowierzaniem. Nadal nie docierało do mnie, że to jednak nie Łukasz otruł Larę, a tak się już cieszyłem, że znalazłem tego drania.

-A w ogóle...skąd Pan wie co powiedziałem ostatnio do Laury? -spytał, marszcząc lekko brwi.

-Powiedziała mi o tym -tym razem to ja wzruszyłem ramionami.

-Jesteście blisko...-bardziej stwierdził niż spytał.

Pokręciłem głową i odwróciłem się na pięcie. Ruszyłem w stronę wyjścia z biblioteki, kiedy usłyszałem za sobą wołania Zawadzkiego.

-Profesorku! -zawołał.

Odwróciłem się z lekką irytacją z powrotem w jego stronę.

- Tak? -włożyłem ręce do kieszeni.

-Wiem kto stoi za tymi występkami jak zatrzymanie Shay w toalecie i próba jej otrucia.

Rozszerzyłem gwałtownie oczy i szybkim krokiem podszedłem do niego. Chwyciłem go za ramię i pociągnąłem go w głąb biblioteki.

-Skąd to wiesz? -wyszeptałem.

-Blanka próbowała wciągnąć mnie do swojego ,,kółka nienawiści Laury" -przewrócił oczami- Kiedy odmówiłem, zaczęła na mnie wrzeszczeć i powiedziała, że jestem jeszcze gorszy niż mój tata -parsknął śmiechem- z tego co wiem na pewno, znalazła sobie zastępcę. Jest nim Tomek Kowalczyk.

-Tomek Kowalczyk?! -krzyknąłem nie kryjąc zdziwienia- ten Tomek?!

- Tak -zapewnił- widziałem kilka razy jak siadają razem i żywo o tym rozmawiają. Pewnie Blanka kazała mu to zrobić. Szczerze mówiąc byłem w szoku, że akurat Tomek się z nimi zakumplował.

-Nie tylko ty -wykrztusiłem.

Mógłbym podejrzewać każdego innego ucznia, ale nie Kowalczyka. Był zawsze taki cichy i spokojny, że przez myśl mi nie przeszło, żeby go o to posądzać. Poza tym ostatnim razem pomógł Laurze, kiedy była w tarapatach.

Nic z tego nie rozumiem...

-Wiesz dlaczego to zrobił? -dopytywałem.

-Wróżbitą nie jestem -wyciągnął dłonie w geście obronnym- musiał mieć najwyraźniej ku temu swoje powody. Albo po prostu padł ofiarą manipulacji Blanki, co jest bardziej prawdopodobne.

-Dziękuję ci, że mi to powiedziałeś. I...przepraszam, że na początku tak Cię potraktowałem, ale sam rozumiesz -odchrząknąłem.

-Taak, Taak amory i te sprawy -przewrócił z rozbawieniem oczami.

Wystraszyłem się trochę jego spostrzegawczości. Pokręciłem głową i zacisnąłem szczękę.

-Ja...

- Nie musi mi się Pan tłumaczyć -uspokoił mnie- nikomu nie powiem -udał, że zamyka buzię na kłódkę- nie jestem takim typem człowieka co każdemu o czymś opowiada. W gruncie rzeczy jest ze mnie dobry człowiek, jestem po prostu impulsywny. Z resztą...to pańska i Laury sprawa.

-Dziękuję -uścisnąłem z nim dłoń.

Zła postać zamieniła się w dobrą i na odwrót.

Kto by się tego spodziewał...jak w jakimś popieprzonym filmie.

. . .

Chciałem jak najszybciej znaleźć Kowalczyka. Krążyłem po szkole w jego poszukiwaniu.

Obiecałem sobie, że nie będę impulsywny i nie zareaguję nerwowo kiedy zobaczę Tomka. Jednak gdy tylko mi się nawinął nie wytrzymałem i puściły mi nerwy. Zacisnąłem mocno pięści i szybkim krokiem do niego podszedłem.

-Tu sukinsynie! -złapałem go za materiał koszulki i przygniotłem do ściany, tak jak wcześniej Łukasza.

Nic mnie nie obchodziło, że robię to na oczach całej szkoły i że prawdopodobnie nie mam już pracy. Chciałem ,żeby poczuł się tak samo jak Laura i wiedział, że nie można nikogo tak traktować.

-Jak mogłeś ją otruć, zaufała Ci! -byłem cały czerwony ze złości.

Tomek nic się nie odezwał. Na jego twarz wpełzł za to cwany uśmiech.

Rozwścieczyło mnie to do granic możliwości i w całym tym napadzie furii walnąłem go zaciśniętą pięścią prosto w nos. Nie był mi jednak dłużny i dostałem od niego tak samo mocno w łuk brwiowy. Niedaleko nas zebrała się spora publika, która obserwowała przebieg wydarzeń.

Jedni kibicowali mnie, reszta zaś Tomkowi,Jednak nikt nie przyszedł i nas nie rozdzielił.

Miałem nad Tomkiem sporą przewagę fizyczną. Uderzyłem właśnie w jego szczękę kiedy wydobył się piskliwy głos z głośników.

-Pan Dąbrowski i Tomasz Kowalczyk do mojego gabinetu! NATYCHMIAST! -wykrzyczał.

________________________
Hejka kochani!
Spodziewaliście się takiego przebiegu wydarzeń? Pewnie myśleliście, że to Blanka otruła Laurę. Poniekąd...ale nie osobiście.
Ten rozdział był takim przełomowym rozdziałem ;D
Piszcie swoje odczucia co do niego no i do zobaczenia niebaweeem 8)))

Prophetic Dream | JdabrowskyWo Geschichten leben. Entdecke jetzt