Skuliłam się mocno, kiedy tylko otworzyłam oczy. Przeraźliwy ból rozchodził się po całym moim brzuchu. Syknęłam nagle i owinęłam rękami swoje uda. Jęknęłam głośno i łapczywie nabierałam powietrza.
Ann wyszła właśnie z łazienki z lekko przemoczonymi końcówkami włosów. Podśpiewywała sobie coś pod nosem. Kiedy zobaczyła mnie w tym stanie, jej uśmiech spezł twarzy, a oczy rozszerzyły się natychmiast do rozmiarów pięciozłotówki.
-Boże kochany, Laura co Ci się dzieje?! -wykrzyknęła spanikowana, podbiegając do mojego łóżka.
-Cholernie mnie boli brzuch -sapnęłam, zaciskając mocno powieki.
Czułam się jakby mój żołądek wywijał w moim brzuchu fikołki. Niesamowicie mnie to bolało.
-Dobrze, poczekaj. Dzwonię po Janka -powiedziała rozgorączkowana, chwytając nerwowo telefon -Panie Dąbrowski! -zaczęła mówić pospiesznie- Laurę strasznie boli brzuch, coś jej się stało. Proszę natychmiast tu przyjść!
Nie chciałam żeby Jan widział mnie w tym stanie, ale było już za późno i poza tym nie miałam tylu sił by zaprzeczyć. Leżałam mocno zaciskając szczękę i modląc się, by niedługo mi to przeszło.
Nigdy nie czułam takiego typu bólu. Wiele razy byłam chora i bolał mnie brzuch, nigdy jednak w taki sposób. Było to co najmniej dziwne.
Po kilkunastu sekundach przyszedł Janek. Wyglądał jakby dopiero wstał, o czym świadczyły starczące we wszystkie strony włosy i lekko podkrążone oczy. Widziałam też, że bluzka, którą właśnie miał na sobie, założył w pośpiechu, bo była cała pognieciona.
- Co się dzieje Laura? -podszedł do mojego łóżka z bardzo zmartwioną miną.
- Boli mnie brzuch -wyjęczałam- może zatrułam się wczorajszym jedzeniem.
Janek wyjął telefon i wykręcił jakiś numer. Krążył niespokojnie po pokoju. Kiedy znowu jęknęłam przez falę bólu, odwrócił się w moją stronę i z grymasem na twarzy na mnie spojrzał.
-Halo...tak, Dąbrowski z tej strony...proszę posłuchać, jedna z naszych uczennic cierpi, bardzo boli ją brzuch....tak...Laura Shay, proszę przyjść tu jak najszybciej.
I spojrzał na mnie tak, jakby w tej chwili łamało mu się serce.
. . .
-No więc....co jej jest Pani Doktor? -spytał poddenerwowany Janek.
Stwierdziłam, że denerwował się bardziej niż ja. Noga drgała w niespokojnym rytmie, a szczęka była zaciśnięta mocniej niż kiedykolwiek widziałam.
-Cóż...-westchnęła, zakładając stetoskop na szyję- w jedzeniu, który spożyła, musiała być pewna substancja, źle wpływająca na ludzki organizm. Chodzi o truciznę.
Spojrzałam z przerażeniem najpierw na Janka, a potem na lekarkę.
-Była to dawka dosyć groźna, taka, która sprawia naprawdę duży ból. Miałaś szczęście w nieszczęściu -popatrzyła się na mnie smutno- gdybyś dostała 100 gm więcej tego, twój żołądek zacząłby się powoli rozkładać.
-Pani Doktor....Co to jest za substancja? -spytał Janek, kiedy otrząsnął się z szoku.
Nie byłam w stanie wymówić żadnego wyrazu. Byłam tak zdezorientowana, że słowa lekarki odbijały mi się echem w mojej głowie.
Trucizna...? Jak to...trucizna?
Cieszyłam się, że Janek o wszystko pytał, bo mnie wyrosła ogromna gula w gardle. Byłam mu za to wdzięczna.
-Z łacińskiego silklonik faltisic. Jest to rodzaj kwiatu, który ludzki organizm nie przyswaja, więc jest to swego rodzaju trucizna. Ten kwiat spożywać mogą jedynie zwierzęta -wyjaśniła spokojnie.
-Jak to wyleczyć? -odzyskałam język, wybudzając się jak z transu.
-Podam ci pewne leki. Niestety, dzisiaj będzie Cię jeszcze boleć brzuch, ale powoli trucizna będzie się wydostawać.
-Dobrze, dziękuję Pani doktor.
Kiedy lekarka wyszła z pokoju, zostawiając receptę, Janek natychmiast ją chwycił.
-Jadę szybko to wykupić i wracam zaraz do Ciebie -powiedział pospiesznie.
-Ale Jane... - nie zdążyłam dokończyć, bo zniknął momentalnie za drzwiami.
Prychnęłam poirytowana. Standardowo nie pozwolił mi się do końca wypowiedzieć.
-Widać, że się o Ciebie martwi -powiedziała zamyślona Ann, która odezwała się dopiero pierwszy raz od przyjścia lekarza.
-Kto? -zapytałam wybita z tropu.
- No Janek -zaśmiała się moja przyjaciółka- widać, że macie się ku sobie -zaszczebiotała.
- Nie tak od razu -próbowałam się uśmiechnąć, ale przez ból wyszedł jedynie krzywy grymas- powiedział, że romans z uczennicą nie ma przyszłości i że to jest nielegalne...doskonale wiem, że taka jest prawda, ale zrobiło mi się przykro -westchnęłam.
-Oh Laura on pewnie miał na myśli tylko Blankę -pokręciła głową- on ma jej dość już na pewno. Nie widzisz jak on się stara i o Ciebie troszczy?
- No...sama już nie wiem -oparłam się o poduszki i ułożyłam wygodnie, kiedy ból nieznacznie zelżał- niby widzę...
- No właśnie! Zaufaj mi, wszystko skończy się Happy Endem -potarmosiła z uśmiechem moje włosy- będę musiała iść niedługo na zbiórkę...ale zostawię Cię w dobrych rękach -poruszyła śmiesznie brwiami.
- Dobrze, nie przejmuj się mną. Jedź, zwiedzaj Berlin i nie zamartwiaj się.
. . .
Perspektywa Janka:
Biegłem z wykupionymi już lekami do naszego wycieczkowego hotelu. Chciałem jak najszybciej podać leki Laurze, żeby choć trochę jej ulżyć.
W głowie cały czas miałem mętlik. Kto ją mógł otruć? I dlaczego ktoś miałby to robić?
- Już jeste...- wparowałem do pokoju laury.
Byli w nim pozostali nauczyciele, którzy właśnie z nią rozmawiali. Kiedy wszedłem do pomieszczenia, jak jeden mąż odwrócili się w moją stronę.
Dobrze, że nie zdążyłem powiedzieć do niej ,,Lara"
-O jest już Pan, Panie Dąbrowski -zauważyła Pani Brown- Laura nie będzie w stanie wychodzić z łóżka przez dwa dni, więc pomyśleliśmy, że powinna zostać tu pod opieką.
-Zajmę się nią -powiedziałem od razu.
-Pomyśleliśmy o tym -uspokoiła mnie gestem ręki- chcieliśmy właśnie spytać czy nie ma pan nic przeciwko, ale jak widzę: nie -uśmiechnęła się delikatnie- dobrze, że wykupił już Pan leki dla Laury -chwyciła reklamówkę.
Wyjęła z niej buteleczkę syropu oraz małe opakowanie tabletek do ssania i położyła na stoliku nocnym.
-My, zgodnie z programem wycieczki, musimy już jechać. Proszę informować nas na bieżąco o stanie Laury -powiedziała na odchodne.
No i zostałem sam z Larą. Dziewczyną, która była dla mnie nie tylko uczennicą. Ale kim? Na to pytanie odpowiedzi znaleźć nie mogę.
Jednak cały czas myślałem o jednym i nasuwało mi się pytanie: Kim jest sprawca całego zajścia?
___________________________________________
Hejka kochani! ^-^ Witam was po troszkę dłuższej przerwie.Standardowo pytanko do was: Macie jakieś przypuszczenia jeśli chodzi o sprawcę? Co o tym sądzicie? Możecie się rozpisać ^^
Do zobaczenia niebawem i dziękuję, że cały czas jesteście ❣
![](https://img.wattpad.com/cover/150192542-288-k771085.jpg)
YOU ARE READING
Prophetic Dream | Jdabrowsky
FanfictionDRUGA CZĘŚĆ ,,Souls Exchange | Jdabrowsky" Zaczynają się studia. Nowe twarze, nowe znajomości. Nowe życie. Laura przez długi czas nie umie zaklimatyzować się w nowym otoczeniu. Jej nauczyciel fizyki nagle się rozchorował, więc zastąpił go inny, dużo...