Rozdział 15.

118 20 6
                                    

Skuliłam się mocno, kiedy tylko otworzyłam oczy. Przeraźliwy ból rozchodził się po całym moim brzuchu. Syknęłam nagle i owinęłam rękami swoje uda. Jęknęłam głośno i łapczywie nabierałam powietrza.

Ann wyszła właśnie z łazienki z lekko przemoczonymi końcówkami włosów. Podśpiewywała sobie coś pod nosem. Kiedy zobaczyła mnie w tym stanie, jej uśmiech spezł twarzy, a oczy rozszerzyły się natychmiast do rozmiarów pięciozłotówki.

-Boże kochany, Laura co Ci się dzieje?! -wykrzyknęła spanikowana, podbiegając do mojego łóżka.

-Cholernie mnie boli brzuch -sapnęłam, zaciskając mocno powieki.

Czułam się jakby mój żołądek wywijał w moim brzuchu fikołki. Niesamowicie mnie to bolało.

-Dobrze, poczekaj. Dzwonię po Janka -powiedziała rozgorączkowana, chwytając nerwowo telefon -Panie Dąbrowski! -zaczęła mówić pospiesznie- Laurę strasznie boli brzuch, coś jej się stało. Proszę natychmiast tu przyjść!

Nie chciałam żeby Jan widział mnie w tym stanie, ale było już za późno i poza tym nie miałam tylu sił by zaprzeczyć. Leżałam mocno zaciskając szczękę i modląc się, by niedługo mi to przeszło.

Nigdy nie czułam takiego typu bólu. Wiele razy byłam chora i bolał mnie brzuch, nigdy jednak w taki sposób. Było to co najmniej dziwne.

Po kilkunastu sekundach przyszedł Janek. Wyglądał jakby dopiero wstał, o czym świadczyły starczące we wszystkie strony włosy i lekko podkrążone oczy. Widziałam też, że bluzka, którą właśnie miał na sobie, założył w pośpiechu, bo była cała pognieciona.

- Co się dzieje Laura? -podszedł do mojego łóżka z bardzo zmartwioną miną.

- Boli mnie brzuch -wyjęczałam- może zatrułam się wczorajszym jedzeniem.

Janek wyjął telefon i wykręcił jakiś numer. Krążył niespokojnie po pokoju. Kiedy znowu jęknęłam przez falę bólu, odwrócił się w moją stronę i z grymasem na twarzy na mnie spojrzał.

-Halo...tak, Dąbrowski z tej strony...proszę posłuchać, jedna z naszych uczennic cierpi, bardzo boli ją brzuch....tak...Laura Shay, proszę przyjść tu jak najszybciej.

I spojrzał na mnie tak, jakby w tej chwili łamało mu się serce.

. . .

-No więc....co jej jest Pani Doktor? -spytał poddenerwowany Janek.

Stwierdziłam, że denerwował się bardziej niż ja. Noga drgała w niespokojnym rytmie, a szczęka była zaciśnięta mocniej niż kiedykolwiek widziałam.

-Cóż...-westchnęła, zakładając stetoskop na szyję- w jedzeniu, który spożyła, musiała być pewna substancja, źle wpływająca na ludzki organizm. Chodzi o truciznę.

Spojrzałam z przerażeniem najpierw na Janka, a potem na lekarkę.

-Była to dawka dosyć groźna, taka, która sprawia naprawdę duży ból. Miałaś szczęście w nieszczęściu -popatrzyła się na mnie smutno- gdybyś dostała 100 gm więcej tego, twój żołądek zacząłby się powoli rozkładać.

-Pani Doktor....Co to jest za substancja? -spytał Janek, kiedy otrząsnął się z szoku.

Nie byłam w stanie wymówić żadnego wyrazu. Byłam tak zdezorientowana, że słowa lekarki odbijały mi się echem w mojej głowie.

Trucizna...? Jak to...trucizna?

Cieszyłam się, że Janek o wszystko pytał, bo mnie wyrosła ogromna gula w gardle. Byłam mu za to wdzięczna.

-Z łacińskiego silklonik faltisic. Jest to rodzaj kwiatu, który ludzki organizm nie przyswaja, więc jest to swego rodzaju trucizna. Ten kwiat spożywać mogą jedynie zwierzęta -wyjaśniła spokojnie.

-Jak to wyleczyć? -odzyskałam język, wybudzając się jak z transu.

-Podam ci pewne leki. Niestety, dzisiaj będzie Cię jeszcze boleć brzuch, ale powoli trucizna będzie się wydostawać.

-Dobrze, dziękuję Pani doktor.

Kiedy lekarka wyszła z pokoju, zostawiając receptę, Janek natychmiast ją chwycił.

-Jadę szybko to wykupić i wracam zaraz do Ciebie -powiedział pospiesznie.

-Ale Jane... - nie zdążyłam dokończyć, bo zniknął momentalnie za drzwiami.

Prychnęłam poirytowana. Standardowo nie pozwolił mi się do końca wypowiedzieć.

-Widać, że się o Ciebie martwi -powiedziała zamyślona Ann, która odezwała się dopiero pierwszy raz od przyjścia lekarza.

-Kto? -zapytałam wybita z tropu.

- No Janek -zaśmiała się moja przyjaciółka- widać, że macie się ku sobie -zaszczebiotała.

- Nie tak od razu -próbowałam się uśmiechnąć, ale przez ból wyszedł jedynie krzywy grymas- powiedział, że romans z uczennicą nie ma przyszłości i że to jest nielegalne...doskonale wiem, że taka jest prawda, ale zrobiło mi się przykro -westchnęłam.

-Oh Laura on pewnie miał na myśli tylko Blankę -pokręciła głową- on ma jej dość już na pewno. Nie widzisz jak on się stara i o Ciebie troszczy?

- No...sama już nie wiem -oparłam się o poduszki i ułożyłam wygodnie, kiedy ból nieznacznie zelżał- niby widzę...

- No właśnie! Zaufaj mi, wszystko skończy się Happy Endem -potarmosiła z uśmiechem moje włosy- będę musiała iść niedługo na zbiórkę...ale zostawię Cię w dobrych rękach -poruszyła śmiesznie brwiami.

- Dobrze, nie przejmuj się mną. Jedź, zwiedzaj Berlin i nie zamartwiaj się.

. . .

Perspektywa Janka:

Biegłem z wykupionymi już lekami do naszego wycieczkowego hotelu. Chciałem jak najszybciej podać leki Laurze, żeby choć trochę jej ulżyć.

W głowie cały czas miałem mętlik. Kto ją mógł otruć? I dlaczego ktoś miałby to robić?

- Już jeste...- wparowałem do pokoju laury.

Byli w nim pozostali nauczyciele, którzy właśnie z nią rozmawiali. Kiedy wszedłem do pomieszczenia, jak jeden mąż odwrócili się w moją stronę.

Dobrze, że nie zdążyłem powiedzieć do niej ,,Lara"

-O jest już Pan, Panie Dąbrowski -zauważyła Pani Brown- Laura nie będzie w stanie wychodzić z łóżka przez dwa dni, więc pomyśleliśmy, że powinna zostać tu pod opieką.

-Zajmę się nią -powiedziałem od razu.

-Pomyśleliśmy o tym -uspokoiła mnie gestem ręki- chcieliśmy właśnie spytać czy nie ma pan nic przeciwko, ale jak widzę: nie -uśmiechnęła się delikatnie- dobrze, że wykupił już Pan leki dla Laury -chwyciła reklamówkę.

Wyjęła z niej buteleczkę syropu oraz małe opakowanie tabletek do ssania i położyła na stoliku nocnym.

-My, zgodnie z programem wycieczki, musimy już jechać. Proszę informować nas na bieżąco o stanie Laury -powiedziała na odchodne.

No i zostałem sam z Larą. Dziewczyną, która była dla mnie nie tylko uczennicą. Ale kim? Na to pytanie odpowiedzi znaleźć nie mogę.

Jednak cały czas myślałem o jednym i nasuwało mi się pytanie: Kim jest sprawca całego zajścia?

___________________________________________
Hejka kochani! ^-^ Witam was po troszkę dłuższej przerwie.

Standardowo pytanko do was: Macie jakieś przypuszczenia jeśli chodzi o sprawcę? Co o tym sądzicie? Możecie się rozpisać ^^

Do zobaczenia niebawem i dziękuję, że cały czas jesteście ❣

Prophetic Dream | JdabrowskyWhere stories live. Discover now