7. Praktykant-shipper i rozwalony boiler

666 68 52
                                    

Wychodząc ze stołówki ze zwieszoną głową John wpadł na kogoś.
- Ah.... Merde. - powiedział obcy, któremu wypadły książki.
- Eh... Przepraszam... - napastnik podniósł wzrok i napotkał pewne bursztynowe oczy.
- Nic sie nie... John?
- Laf? Co ty tu robisz?
- Pracuje jako praktykant na nauczyciela francuskiego.
Lafayette, starszy od Johna o kilka lat, wyprowadził sie do Francji na ostatnim roku liceum Johna. Nie utrzymywali ze sobą kontaktów, aż do teraz. John już otwieral usta, aby cos powiedzieć, gdy usłyszeli alarm. Trzeba jak najszybciej ewakuować sie z budynku. Chłopak chciał biec i szukać Peggy lub Charlesa, albo Alexandra, ale zanim zdążył zrobic chociaż krok, został przytrzymany przez francuza.
- John. John wychodzimy. Ja wiem co sie stało.
Laurens nie zadawał wiec pytań, tylko ruszył za Marie. Gdy dotarli na dziedziniec, zastali Washingtona oraz Alexandra, wrzeszczącego na bogu chyba ducha winnego..
- Co tam robi Herc? - zapytał teraz juz kompletnie skołowany uczeń.
- No... On chyba jest tu woźnym.
- Od kiedy?! - John złapał sie za głowę. Co tu sie dzieje. Apokalipsa przeszłości plus Alex, czy jak?
- Umm... Nie wiem. Jak wyjeżdżałem do Francji, to juz tu był.
- Nie rozumiem was. Czemu nic nie mówiłeś?
- Jak to? Pisaliśmy do ciebie i dzwoniliśmy..
No i wszystko jasne. Pomijając fakt, że Johnowi zniszczył sie telefon na początku drugiej klasy (o czym Lafayette na sto procent wiedział), to jeszcze nie miał numeru do Herculesa.
- Cos kręcisz, ale nie mam siły żeby na ciebie krzyczeć. A teraz idziemy ratować tego idiotę. - to powiedziawszy, Laurens ruszył w stronę wściekłego wicedyrektora i słaniającego sie juz prawie po ziemi Mulligana.
- ... Miałeś jedną rzecz do zrobienia! Jedną! Czy ty wiesz ile to będzie nas kosztować?! Ja nawet nie wiem kto.. -
Washington położył zbulwersowanemu zastepcy dłoń na ramieniu, uspokajając go tym lekko. Alex odwrócił sie w jego stronę, zauważając czerwonego francuza prowadzonego jak na gilotynę, przez rzucającego dookoła mordercze spojrzenia Laurensa.
- C-co sie stało mon ami?
- Ten oto delikwent - tu nauczyciel wskazał na klęczącego, zapłakanego Irlandczyka. - rozpierdzie- znaczy, rozwalił nam boiler!
- Herc... Idioto.
Wszyscy odwrócili sie w stronę Johna, obrzucając go zdziwionym spojrzeniami.
- No co? Może nie mam racji, ze to debil?
- John.. - syknął w jego stronę Laf. - proszę.
- Laurens. Za mną proszę. - John poczuł jak cos chwyta go za rękę. Cały czas szedł z zamknietymi oczami za strachu. Z letargu wybudził go przyjemny głos.
- Zwariowałeś do reszty? Przy Pralce takie akcje odwalać?
Spokojny juz John otworzył powoli oczy. Przed nim stal rozemocjowany Alexander z lekkim różem na policzkach.
Do dzisiaj nie wiadomo co w niego wstąpiło.
Chłopak podszedł bliżej...
Położył rękę na policzku nauczyciela...
Stanął na palcach...
I delikatnie przycisnął swoje usta do miękkich warg Hamiltona.

~~~~~~~
PRZEPRASZAM
przepraszam ze tak długo, ale wattpad miał downa przez zeszły weekend.
Przepraszam zd tak krotko, ale myślę ze pocałunek wam to zrekompensował.
W końcu cos sie musi zacząć dziać
Bayo pierozki, a ja znikam robić lekcje
💚💚💚 papa

Hamilton || Jak rozkochać w sobie ucznia || Lams ||Where stories live. Discover now