Chapter 15

1.5K 57 10
                                    

Tyle emocji ile przepływało przeze mnie w tym czasie, nie odczułam chyba jeszcze nigdy. Najpierw było zmieszanie, niedowierzenie i rozczarowanie tym, że tak ważne osoby w moim życiu okłamywały mnie przez siedemnaście lat mojego istnienia. Przez całe dzieciństwo uczyli i oczekiwali ode mnie uczciwości, szacunku, szczerości czy akceptacji innych. Chcieli żebym była mądrą i normalną dziewczyną, a przede wszystkim sobą, gdy oni przez ten cały czas udawali kogoś kim w rzeczywistości nie byli.

Późnej była tylko złość, przesiąknięta niewiedzą i goryczą złość, skierowana najbardziej do moich pożal się boże „rodziców ". Jak oni mogli zatajać przede mną tak istotną i ważną rzecz, nie pisnęli nawet słówka przez ten cały czas. Wmawiając mi jaką to jestem ich ukochaną córeczką i żyjąc jakby nic się nigdy nie stało. Teraz to wszystko wyjaśnia, brak zdjęć mamy w ciąży a raczej kobiety która się za nią podaje, wyprowadzkę z dala od rodzinnego miasta, a także od wszystkich informacji dotyczących mojej rodziny, w tym prawdziwych rodziców.

Utrata poczucia kontroli. To właśnie w tedy czułam. Cały świat i moja do tych czas codzienna rutyna wydawały mi się takie dziwne i przekłamane. Czułam się w pewnym sensie nieswojo w swoim dotychczasowym środowisku.

Minął tydzień od kiedy dowiedziałam się o tak ważnych i jakże dobrze ukrywanych tajemnicach odnośnych mojego życia. Moja głowa pękała od nacisku ciągle napływających pytań i szargających mną emocji, zlewając się ze sobą i tworząc jeden wielki chaos.

Nawet nie wiem jak i kiedy wróciliśmy do naszego domu, zdążyłam przyswoić tylko to jak Mason kładł mnie już na łóżku w sypialni i jego ramiona oplatające moją talie.

                           §§§

Pustka. To wszystko co zostało po moim małym rozchwianiu emocjonalnym, przytłaczająca pustka i bezsilność.
Uczucie chwilowego braku kontroli nad tym, co się wokół nas dzieje, gdy nie potrafimy sobie sami poradzić z naszymi życiowymi problemami jest chyba w tej chwili dla mnie najgorszym co może być. Jestem przecież partnerką Alfy, Luną stada Czarnego Księżyca co czyni mnie za nie odpowiedzialną. Powinnam być dla tych wszystkich ludzi wzorem i wsparciem, a jedyne co robię to siedzę w tej ogromnej sypialni i wszystkich od siebie odganiam.

Do tej pory Mason siedział cały czas przy mnie próbując mnie w jakiś sposób uspokoić i odsunąć od tego co się stało, ale jakąś godzinę temu wygoniłam go każąc zająć się sprawami stada, bo ostatnio trochę je zaniedbał, co było po części moją winą.

Dobra to było w całości moją winą.

Ja w tym czasie wymyślałam kolejne wyjaśnienia i rozwiązania zaistniałej sytuacji, bo przecież gdzieś jakieś musiało być. Złość na rodziców przeszła mi minimalnie, do tej pory w ciąż nie mogę uwierzyć że robili mi takie świństwo, że nie powiedzieli oni słowa, przecież bym zrozumiała a teraz jestem w ciemnej dupie i nie wiem co mam robić.

Otwierając drzwi od sypialni zdziwiłam się widząc po ich bokach dwóch mężczyzn odzianych w stroje naszej ochrony, przecież nic mi nie groziło w tej fortecy zwanej także Głównym Domem Watachy, gdzie się nie obejrzysz tam wilkołak, więc nie rozumiem dlaczego mieliby tutaj być.

- Witaj Luno - skłonili głowy gdy tylko moja noga przekroczyła próg, wszyscy starsi najwyższej rangi powiedzieliby że to normalny czyn, który wykonują osoby niższej rangi gdy przebywają z Alfą lub Luną stada, dla mnie jednak to nie było normalne.

I pewnie jeszcze długo nie będzie.

Przecież patrzenie w oczy rozmówcy to zupełna podstawa. Kontakt wzrokowy to bowiem jeden z najistotniejszych elementów w komunikacji międzyludzkiej. Poza tym jest to po prostu uprzejme, czyż nie?

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 29, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

You belong to MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz