Chapter 11

5.5K 375 37
                                    

- Idę się pakować, musimy tam pojechać - powiedziałam wchodząc po schodach

Mason poszedł do domu watahy załatwić sprawy związane z naszym wyjazdem i wszystkim innym, a ja siedzę w naszej sypialni i zamykam ostatnią torbę. Jedziemy na wschód rozpoznać się z sytuacją i porozmawiać z Watahą Allena. Nie rozumiem dlaczego atakują, przecież tata mówił mi kiedyś, że mają rozejm z większością watah, coś musiało się stać.

Napisałam do Natashy, że przez jakiś czas nie będzie mnie w szkole lub, że w ogóle już do niej nie wrócę jak i tak cały czas się coś dzieje i muszę być przy Mason'nie. Właśnie jak o nim mowa słyszę, że wchodzi po schodach, a zaraz już stoi w framudze drzwi.

- Możemy już jechać? - pytam wstając

- Oczywiście - bierze torby i wychodzi co robię też ja

Przed domem stoją trzy terenowe auta i kilka osób, które jak powiedział Mason też jadą, by zapewnić nam większe bezpieczeństwo. Wsiedliśmy do pierwszego czarnego auta chyba Mercedesa i ruszyliśmy wyjeżdżając z posesji.

- Ile będziemy tak jechać? - zapytałam po jakiś trzydziestu minutach

- Jak się pośpieszymy to mniej więcej trzy godziny, więc możesz się przespać - uśmiechnął się zerkając na mnie

- Okey, tylko proszę jedź ostrożnie - powiedziałam i ułożyłam się wygodniej w fotelu

- Nie martw się jestem świetnym kierowcą - puścił mi oczko, a potem nie wiem kiedy ale zasnęłam

Obudziłam się gdy wjeżdżaliśmy do lasu, po chwili ukazała się przed nami wielka stalowa brama. Mason powiedział coś do ochroniarza stojącego na czatach i wjechaliśmy do środka, na ogromnym placu było widać ślady bójki, połamane drzewa, zmiażdżona fontanna...co ja gadam, tu była jakaś wojna!?

Widziałam jak Mason mocniej zaciska ręce na kierownicy i się spina, położyłam swoją dłoń na jego przez co poluzował trochę zacisk. Zatrzymaliśmy się przed wielkim budynkiem, który pewnie jest domem watahy.

- Stój cały czas koło mnie i nie oddalaj się, nie chcę by coś ci stało - powiedział i złożył pocałunek na moich ustach, po czym wyszliśmy

Przed budynkiem czekał już na nas jakiś mężczyzna zadziwiająco podobny do mojego partnera, skłonił głowę i zaprosił do środka.

- Skarbie, to jest mój brat i beta Patrick, bracie to jest Melea moja mate -przedstawił nas Mason

- Miło mi w końcu poznać wybrankę mojego brata, wchodźcie w salonie czeka Suzanne

Złapałam za rękę mojego chłopaka i ruszyliśmy w wskazane miejsce. Na ogromnej sofie koło kominka siedziała mała blondynka, gdy tylko nas usłyszała odwróciła się i zamknęła w niedźwiedzim uścisku.

- Oj przepraszam, jestem Suzanne ale mów mi Suz - uśmiechnęła się do mnie

- Melea, ale mów mi Mel - odwzajemniłam uśmiech - wnioskuje, że jesteś mate Patricka

- Zgadza się, powiedz mi czy jego braciszek też jest czasami zbytnio nadopiekuńczy?

- Widzę, że to rodzinne - zaśmiałam się, po czym dosiadłyśmy się do swoich mężczyzn siedzących przy kominku popijając jakiś trunek

- ....nawet nie wiem jakim cudem przedostali się przez granice, nawet podwoiłem ostatnio straże - kończył mówić Patrick

- Złapaliście chociaż kogoś? - moja ciekawość zwyciężyła

- Mamy kilku ludzi w piwnicy...

- Chcę tam pójść - nie dałam mu dokończyć

Patrick spojrzał na Mason'a szukając sprzeciwu, gdy go nie dostał wszyscy wstali z kanap i poszli za gospodarzem tego domu...albo raczej willi.

Zeszliśmy po jakiś stromych schodach i przeszliśmy ciemnym korytarzem zatrzymując się przed stalowymi drzwiami i pilnującymi ich mężczyznami.

- Na pewno chcesz tam iść? - zapytał mnie jeszcze Mason

- Tak, muszę się dowiedzieć dlaczego to zrobili

- Dobrze, ale wchodzę z tobą - skinęłam głową i weszliśmy do ciemnego pomieszczenia

Pokój był mały i oświetlany przez jedną lampę, na środku stało drewniane krzesło z przywiązaną do niego dziewczyną. Podeszłam bliżej i uniosłam jej twarz, nie poznałam jej, pewnie jakiś pierwszak.

- Kim jesteś? - zapytałam powoli, na co nieznajoma prychnęła

- A jak ci powiem, że moimi rodzicami są Anne i Dominick Montgomery i tak w tajemnicy, że to ja mam odziedziczyć watahę mojego wujka?

Dziewczyna się wzdrygnęła i spojrzała na mnie uświadamiając sobie kim jestem.

- Melea, księżniczko nie poznałam cię - wyszeptała

Hej

Wiem rozdział bardzo krótki ,ale zaczęłam poprawiać trochę tą książkę i tak jakoś wyszło.

Obiecuję, że następny będzie dłuższy i jak tylko wszytko poprawie przyjdę z maratonem :)

Gwiazdkujcie i Komentujcie

You belong to MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz