-20-

218 5 0
                                    

Adam
Miałem po dziurki w nosie tej sytuacji. Nel była zestresowana, a ja już nie wiedziałem jak ją pocieszać. Najpierw to zdjęcie samochodu, od którego zginęła jej mama, teraz groźby, a co będzie następne? Nie mam zamiaru tego sprawdzać.
Następnego dnia
Poszliśmy na policję. Widziałem jak drżała, ale nie było wyboru. Nie dopuszczę do tego, żeby coś jej się stało.
Przepuściłem ją w drzwiach i oboje zostaliśmy skierowani do ostatniego pokoju na końcu korytarza. Po wskazaniu miejsca wziąłem głęboki oddech i wyłożyłem kawę na ławę.
- Ktoś nas nęka. Musicie coś z tym zrobić. - przekierowałem wzrok na policjanta.
- To zdjęcie przyszło pocztowo, a wczoraj ktoś nam wrzucił kamień z tym przez okno. - odezwała się Nel.
- Podejrzewacie kogoś? - facet podrapał się ręką po karku i przenosił wzrok to na mnie to na nią.
- Szczerze mówiąc.. - zawiesiłem głos. - Nie myślałem o tym, ale może to robić ktoś, kto był wcześniej odpowiedzialny za to zabójstwo. -Wyostrzył spojrzenie i postukał palcami po blacie.
- Więc Pani Moyes lub jej brat. Sprawdzimy to.
Spojrzałem na Nel. Nerwowo ruszała prawą nogą. Oczy niespójnie przeczesywały salę, a ona sama zdawała się być zbyt zdenerwowana.
Położyłem rękę na jej dłoni, a ona momentalnie odskoczyła. Po chwili spojrzała na mnie, a ja delikatnie - prawie nie zauważalnie - gładziłem jej dłoń.
- Czy to wszystko? - zapytała.
- W zasadzie jeszcze nie. Otóż powiedziałem ostatnio Pani o liście i o tym, że Pani mama była w ciąży z Panem Markiem Hamiltonem.
- Zgadza się. - potwierdziła.
- Przesłuchaliśmy Pana Hamiltona i twierdzi, że dzień przed zabójstwem rozmawiał z Pani mamą i mówiła ona, że czegoś strasznie się boi. Ponoć mówiła też, że czuje się obserwowana i obawia się wychodzić sama.
- Nie rozumiem. Przyszła do niego powiedzieć, że się boi, a nie powiedziała tego własnej rodzinie? Taki był cel jej wizyty? - słyszę jej przyspieszony oddech.
- Niezupełnie. Hamilton twierdzi, że przyszła mu powiedzieć o ciąży i o tym, że mąż wie. Także o tym, że chcą razem wychować to dziecko, ale nie będzie mu robiła problemów i będzie mógł widywać się z dzieckiem. Z tego co mówił wychodziło, że przyszła go poinformowała w sprawie ciąży, a później kiedy on sam powiedział, że się zgadza na te warunki wspomniała, że się boi.
- Niemożliwe. - wydusiła.
- Jest kilku świadków - dokładniej sąsiadów - którzy widzieli ją tego dnia u Hamiltona. Jeden nawet twierdzi, że widział jak Pani Hoke wychodzi z jego domu mówiąc coś na kształt "dziękuję za pomoc". Informacje wyglądają na wiarygodne, ale będziemy to nadal monitorować i sprawdzać.
- Myli Pan, że Hamilton mógł mieć związek z jej śmiercią?
- Możliwe. - westchnęł - Miał motyw. Mógł chcieć wychować to dziecko z nią i nie odpowiadały mu postawione przez nią warunki. Jednak to tylko spekulacje. Proszę się nie martwić. Będziemy o wszystkim informować na bieżąco.
Wyszliśmy stamtąd z duszą na ramieniu. To było dziwne. W tamtej chwili miałem wrażenie, że cała ta sprawa ma drugie dno i ktoś trzeci jest w to zamieszany, ale przecież 4 lata temu też było postępowanie. Niemożliwe, żeby się tak pomylili. Niemożliwe, żeby wskazali Anabell, a tak naprawdę był to Mark. Nie rozumiałem najbardziej jednej rzeczy: dlaczego po takim czasie ktoś próbuje ją zastraszyć. Co jak co, ale nigdy nie uwierzę w to, że robi to Anabell. Za dobrze ją znam i wiem, że nic by z tego nie miała, a ma lepsze rzeczy do roboty. Choćby zakupy z Monic. Nie marnowałaby czasu na zastraszanie Nel i wysyłanie jej kawałka zbrodni. To wszystko nie trzyma się całości.
Odwiozłem ją do domu. Odłożyła rzeczy i położyła się na łóżku. Miała ciężkie powieki. Położyła się na drugi bok, a ja przykryłem ją. Powinna odpocząć. Wiele się dowiedziała. Tymczasem ja wróciłem do auta i siedziałem w nim co najmniej 15 minut, próbując pozbierać myśli. W końcu przekręciłem kluczyk w stacyjce i odpaliłem auto. Wolnym ruchem sprzęgła zacząłem się turlać. W końcu podjąłem decyzję i zaparkowałem przed domem Alexa. Musiałem z kimś pogadać. Cała ta sytuacja przytłaczała mnie, a on był jedyną osobą, która zawsze mi pomagała. Byliśmy najlepszymi kumplami i zawsze mogłem na niego liczyć. Miałem nadzieję, że i teraz mi pomoże.
Kilka minut później siedziałem rozwalony w jego pokoju.
- Chyba sobie żartujesz..
- Niestety nie, poza tym to byłby słaby żart.
- Stary, musisz teraz przy niej być i ją wspierać, a co do Twoich podejrzeń myślę, że masz sporo racji, bądź czujny..

Zakochana łza Where stories live. Discover now