-8-

376 11 0
                                    

Nelly
- Hej, wszystko gra?
Odpędzam złe myśli i uśmiecham się lekko.
- Tak, czemu pytasz?
- Masz łzy w oczach. - zauważa.
Myślę jak wybrnąć.
- Ta piosenka mnie wzrusza. - kwituje.
- No tak, to zrozumiałe.
Podnosi się z kanapy i wyciąga rękę w moją stronę. Robią zdziwioną minę.
- O co chodzi?
- Nie bój się, zaprowadzę Cię gdzieś. Może to doda Ci nowej weny.
- Ale..
- Nie martw się o Anabell, ona nie będzie miała nic przeciwko. - uśmiecha się kojąco.
Chwilę później znów siedzę w jego samochodzie, ale tym razem w zupełnie innych okolicznościach. Nie jestem również na tylnym siedzeniu. Zajmuje miejsce pasażera, obok kierownicy i obserwuje jak mijamy kolejne przecznice. Świat znikajacy za szybką jest jak wspomnienia, które zostawimy za sobą, ale zawsze możemy się cofnąć i do nich wrócić, jeśli tylko chcemy.
Nagle Adam zatrzymuje się koło lokalu z neonowyn szyldem. Obok widnieje saksofon.
- To jakaś restauracja?
- Nie do końca, ale po części masz rację. - uśmiecha się tajemniczo.
Otwiera przede mną drzwi i widzę schludną, małą włoską restauracje. W środku jest niewiele ludzi. Duża część z nich wpatrzona jest w laptopy bądź komórki. Nikt tak naprawdę nie zwrócił uwagi na to, że weszliśmy do środka.
- Cześć, Dean. - Adam przybija piątkę mężczyźnie zza lady.
- Jak się masz stary? Dawno Cię tu nie było.
- Postanowiłem zajrzeć w stare kąty. - uśmiecha się.
- A to? - wskazuje na mnie.
- Nelly, moja koleżanka.
- Miło mi. - odwzajemniam uścisk i od razu czuję, że niejaki Dean mnie polubił. Bije od niego taka pozytywna aura.
- To na co macie ochotę?
- Nelly, zjesz najlepsze włoskie spaghetti? - pyta z nadzieją.
- Umm, czemu nie. - z zaskoczeniem zgadzam się.
- W takim razie 2x i..
- Coś od czego się nie upijemy. - kończę, a oni wybuchają śmiechem.
Zajmujemy stolik. Ten wystój przmawia do mnie. Mam wrażenie, że to moje miejsce na ziemii, a Adam wydaje się być naprawdę sympatyczny. Chyba go polubiłam. Dawno w żadnym towarzystwie tak dobrze nie pożytkowałam czasu.
Za jakieś 10 minut na naszych oczach pojawia się nieziemsko pachnące spaghetti i dwie cole. Rzeczywiście to dobre wyjście. Oczy zaczynają mi się świecić, a Adam udaje, że go to nie śmieszy. Zaczynamy rozmawiać o wszystkim. O szkole, naszych pasjach i o tym czym się w życiu kierujemy. Taki mix z całego naszego życia.
- Obrazisz się jeśli powiem, że zaprosiłem Cię tylko po to, żeby Cię posłuchać?
Brudzę sobie nos i czerwienieję.
Wyciąga chusteczkę i wyciera mnie, a ja skrępowana kręcę się na siedzeniu.
- To nieuczciwe, nie sądzisz?
- Wybacz, naprawdę masz talent. - rozkłada ręce.
- No już dobrze. Czyli żadnego przesłuchania, znajomych ani zespołu nie ma jak mniemam? - stukam palcami po stoliku.
- Eee, no wiesz. - przeczesuje ręką włosy.
- Posłuchaj możemy się spotkać na kumpelski obiad, ale żadnych kłamstw, umowa stoi?
- Na mały paluszek.
- Na mały paluszek. - podaje mu mój chudy palec i czuję uderzające ciepło.
- Najadałaś się?
- Tak, to było obłędne. - oblizuje resztkę sosu z kącików ust.
- To dobrze, bo najlepsze zostawiłem na koniec.
- Jak to? - patrzę na niego zdziwiona.
- Chodź, pokaże Ci jeszcze jeden urok tej restauracji.
- Zasuwam krzesło i daje się prowadzić.
Przechodźmy przez zasłonkę, a potem przez długi ciemny korytarz, który w zasadzie oświetlony jest tylko małymi świeczkami, co kilka metrów. Na ścianach wiszą monumentalne obrazy i zdjęcia. Kiedy korytarz się kończy widzę zupełnie inne pomieszczenie. Zauważam ten sam saksofon i nazwę lokalu.
- Tutaj kiedyś grał mój tata, a ja jako dziecko chłonąłem całą wiedzę na temat muzyki.
- Niesamowite miejsce. - oświadczam.
- Dzięki niemu robię to co robię i nigdy go nie zapomnę.
Przejeżdżam palcami po strunie stojącej w rogu gitary i nagle się zatrzymuje.
- Chyba nie rozumiem. Przestał już grać?
Adam zatrzymuje się i prostuje jak świeca. W jednej chwili pojmuje, że poruszyłam nie ten temat co trzeba.
- Widzisz to zdjęcie?
- Które?
- Tamto. - wskazuje, a ja podchodzę i przyglądam się dwóm osobom na fotografii.
- Boże, to ty? I Twój tata?
- Tak, miałem 12 lat.
- Twój tata wygląda niesamowicie. Jak prawdziwa gwiazda rocka.
- Teraz mogę tylko marzyć, że patrzy na mnie i jest ze mnie dumny. - wkłada ręce do kieszeni jeansów i smutno się uśmiecha.
- Boże, Twój tata nie żyje?
Widząc jak cierpi nie pytam o nic więcej.
- Na pewno jest z Ciebie dumny, jesteś wzorem świetnego muzyka. - kładę mu rękę na ramię, a on tak po prostu mnie przyciąga do siebie i przytula. Oplatam go za szyję i czuję na swojej szyi ciepłe łzy.
- Pewnie nie lubisz facetów, którzy płaczą. - uśmiecha się nikle.
- Wręcz przeciwnie. To nic złego pokazywać swoje emocje.
- Jesteś zupełnie inna niż Anabell. Ona uważa mnie za twardziela.
Odpycham go gwałtownie, a przed oczami staje mi jeden obraz.
- Nelly?

Zakochana łza Where stories live. Discover now