Część 23.

318 11 8
                                    

Gałęzie trzaskały pod małymi stopami zakapturzonej postacji. Szła przed siebie w szmaragdowym płaszczu i mąciła wszechogarniającą ciszę. Ktoś przebiegł z niemożliwą prędkością obok niej szepcząc powitanie. Uśmiech wyrażnie odznaczał się z pod kaptura, ukazując białe zęb. Przybyły stanął kilka kroków przed zakapturzoną osóbką.
-Jesteś w końcu, myślałem ze będe czekać wieczność -uśmiechnął się ironicznie -Co dokładnie byś chciała?
-Widzę, że nie owijasz w bawełnę -szmaragdowy płaszcz sunął delikatnie po leśnej ściułce okrążając wysokiego mężczyznę. -Potrzebuję infomacji. Wszystko jest inne niż powinno, a ja nie mogę sobie pozwolić na brak kontroli. Obiecałeś mi je wczoraj.
-Wiesz ile cię to będzie kosztowało... -triumfalny uśmieszek na jego błyszczącej twarzy był nie do zdarcia. -Informacja za informację... i śmierć.
-Informację jestem w stanie Ci udzielić, a na śmierć pozwolić. Mam jednak pewien warunek.
-Byłbym zawiedziony gdybyś go nie miała.
-Zginąć ma osoba nieśmiertelna...
-Jeżeli twój brat nie ukręci mi głowy, to...
-On nie musi wiedzieć -weszła mu w słowo
-Interesy z tobą to czysta przejemność, -podszedł bliżej- ale teraz potrzebuję informacji, bo czas mnie goni
-Twoja nowa ofiara jest z tą poprzednią, więc nawet jeżeli poczujesz jej zapach musisz pamiętac, że to podstęp.
-Jesteś pewna. Pamietaj iż cena za nieprawdziwą informację jest najwyższa.
-Nie jestem, aż taka głupia.
-Na to liczę... -odwrócił się i powoli odcodził w swoją stronę.
Nie odszegł nawet kilku kroków, a już zatrzymał go nóż przelatujący nad jego uchem.
-James -krzyknęła -Ja dotrzymałem umowy teraz twoja część.
-Odważna jesteś, sądząc po tym na kogo krzyczysz. Gdyby to był ktoś inny to -wskazał na niemy gest podżynania gardła, -Ale ten raz Ci wybaczę.
-Zapłaciłam...
-Zależy Ci na wszystkich tajemnicach swojego otoczenia. Więc proszę bardzo.
Jego słowa leciały jak potok, były niemalże nie do powstrzymania.

-Będe na Belle czekał w sali pełnej luster, -wyciągnął z drzewa nożyk myśliwski i wyrył na drzewie obraz -lepiej żebym Cie tam nie znalazł.

Obraz powoli się rozjaśniał a ja znów widziałam wyczekujące twarze Belli i Jaspera. Kolejna wizja.
-James, zmienił kierunek. Wie że jesteśmy z Bellą.
Na kartce szybko naszkicowałam widziany obraz pomieszczenia. Nigdy nie zapomnę tego co James powiedział tej dziewczynie. Zmiennoksztautny. Tak blisko nas. Jak mogłam nie zauważyć.

-To sala do baletu -Bella wyrwała mnie z rozmyślań -Wycofał się?
-Na to wygląda. -uśmiechnęłam się, wizje mogą się zmieniać, przecież Bella z własnej woli tam nie pójdzie.
-Musimy iść się zameldować w hotelu, wracamy zaraz. -Odezwał się Jasper.

Pani przy recepcji uśmiechała się miło, co chwila zmieniając temat rozmowy. Jej tipsy stukały w klawiaturę, wydając donośny dzwięk. Najwyrażniej ten dzwięk wcale nie przeszkadzał jej w ciągłym wtajemniczaniu nas w swoje życie osobiste. Zdążyła nam przedstawić już wszystkie swoje koty, gdy obok nas przeszedł menadżer hotelu. Panująca przy tym cisza była taka nagła i nietypowa, że wewnętrznie dusiłam się ze śmiechu. Po zakończeniu formalności wróciliśmy do hotelu. Chwilę przed dźwiami Jasper zatrzymał mnie ręką i słodko pocałował.
-Zjedzmy Bellę i spędźmy trochę czasu razem.
-Uważaj bo jeszcze to usłyszy i ucieknie -otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Nikogo nie było. -Bella?
-Usłyszała? -naiwne pytanie mojego męża uniosło kąciki moich ust.
-Widocznie tak. Ale teraz trzeba zawiadomić Carliste'a.

♡♡♡♡

Powoli zbliżamy się do końca mojego ff. (Rozdział 24). Macie już domysły kto zginie? Kto zdradził? Kogo lubicie najbardziej? Dziękuję za 2 tysiące wyświetleń 😍 Kocham was
Do nexta
Wasza Secrutty

Kochane Serce 💖 Opowieść miłosna o Alice Cullen & Jasperze HaleWhere stories live. Discover now