Cześć 19

366 14 38
                                    

Oczami Jaspera:

Stałem na dachu i obserwowałem sojusz zawierający się między... James ty kanalio. Życie Ci się znudziło... Żeby polować na dzieci! Myśli się we mnie królowały, ale że spokojem przysłuchiwałem się rozmowie.
-James...-powtórzył na głos Michaś. Przez Alice sam zacząłem tak to nazywać. No dawaj! Przypomnij sobie kto miał tak na imię! Jakby tu na nich wpłynąć... Skupiłem się na Larry'm i wzbudziłem w nim niepochamowany stres. Właściwie to co on tu robi? Przecież ostatnio prawie się pobili na moich zajęciach. Pogrążony w swoich myślach przegapiłem spory fragment rozmowy.
-W tej formie jesteś zbyt kruchy... -ciągnął James z rozpoznawalnym głosem w oczach - Nie myślałeś może o zostaniu... wampirem
-Wampirem -prychnął Michael -Bez urazy ale ja chcę ich tępić, a ty mi proponuszesz zmianę w wroga który wymordował moja rodzinę!
- To była tylko sugestia... Jako nowonarodzony wampir przez pierwszą połowę roku byłbyś silniejszy niż Cullenowie pojedynczo...
-Michael -szepnął Larry wybijając ich z rozmowy. W końcu stres wziął górę -niepodoba mi się tu...
-Zdecyduj się... Aktualnie każdy wampir mógłby skręcić Ci kark opuszkami palców.
Postanowiłem wkroczyć w tą jakże ciekawą dyskusję.
-James Kupę lat... - położyłem Michasiowi rękę na ramieniu. Chyba go wystraszyłem, ale nie dał tego po sobie poznać.
-Jasper -James uśmiechnął się chytrze
-Jak nas znalazł? -Larry był przerażony, a na moich zajęciach nagrywał takiego twardziela.
-Nie tylko ty wiesz co to nadajnik młody- zwróciłem się do Michasia cofając go o kilka kroków od Jamesa. Wciąż trzymając bo z tylu na ramię. Głos w jego oczach wzrastał coraz bardziej.
W jednej chwili Michaś zamachnął się i z całą siłą przywalił mi w brzuch z łokcia. Nawet nie poczułem. Stałem sztywno w miejscu i spojrzałem na niego z sarkazmem. Spodziewałam się po nim czegoś bardziej kreatywnego.
-Nawet nie wiesz jak miło mi Cię widzieć James. Jeszcze Ci nie odpłaciłem po tym co zrobiłeś Alice -Podwinałem rękawy, ale on nawet już nie patrzył. Rzucił się na niedoszłego "sojusznika".
-Taka cudowna krew. Idealna na deser. Prawie tak słodka jak siostry. Chwyciłem go za kark i rzuciłem nim o ścianę najbliższego budynku. Ludzie będący w parku nawet tego nie zauważyli. Oni na prawdę nie potrafią patrzeć.
-Idziemy- powiedziałem
-A co z nim będzie? Przecież on zginie...
-Larry on wstanie szybciej niż zdążysz się odwrócić.
Przeżyciem sobie obu przez ramię i z wampirzym tempem znalazłem się u Carlisle'a.
-Jeszcze raz -powiedział z entuzjazmem blondyn. A ja myślałem że to on jest "tym wrednym" Mój wzrok chyba dużo mówił, bo po chwili mi odpowiedział.
- No co. Mam dobre zdolności aktorskie.
-Czy ja mógłbym zadać jedno pytanie?
-Chyba właśnie je zadałeś. -uśmiechnąłem się na wspomnienie jednej podobnej rozmowy z Alice- Wal śmiało. Przez chwilę zastanawiał się chyba, które zadać. Na jego miejscu miałbym co najmniej cztery pytania.
-Dlaczego nas Pan uratował.
- No bo powiedzmy że jesteś moim szwagrem.
Mina młodego była bezcenna. Otworzyłem drzwi do domu i odpuściłem ich do domu. Edward zaraz wróci do domu z ekipą. Wychodzi na to iż jest tylko Esme.
-Gdzie byłeś? -zapytała gdy wszedłem.
-Zostałem niańką- wskazałem na stojących przede mną. Widocznie nie spodobała im się moja wypowiedź.
-Znalazłeś ich. -Esme była zachwycona -Rzeczywiście jesteś do niej bardzo osobny- przeczesala mu ręką włosy nachylajac się aby mu dorównać. -Chodźcie zrobię wam herbatę.
Podczas gdy Esme karmiła chłopców ciasteczkami i herbatą. Ja postanowiłem uprzedzić wchodząca rodzinę.
- No Rose nie obrażaj się. Ja po prostu podałem jej długopis -uslyszalem od wejścia.
Nie przysłuchiwałem się już ich rozmowie, bo podeszła do mnie najładniejsza kobieta świata.
-Gdzie byłeś? -zapytała pozwalając się pocałować i stając na palcach aby być choć trochę wyższa.
-Szybko się dowiesz krasnalu.
-Nie bądź wredny...
Pocałowana mnie i złączyla że sobą ręce za moja szyją.
- Nie dobrze mi na ten widok -Wyszeptał Larry
-Kto jest w salonie?
-Mamy gości. Ale pocieszę Cię. Jest od Ciebie niższy...
-Ale jesteś zabawny -wyczuwam sarkazm -Widze że humor Ci dopisuje...
-Odkąd przyszłaś już tak
-Zemdliło mnie -szepnął znów Larry, myśląc że go nie słyszymy.
Alice uśmiechnęła się słodko i z wampirzym tempem znalazła się w salonie. Po chwili dołączyłem do niej zostawiając Edwarda samego między kłócącymi się Emmettem i Rosalie.
-Michaś -Jej głos kipial entuzjazmem. Młody wstał i zatrzymał się w miejscu. Myślę że tego na pewno się nie spodziewał.
-Mery?
-Aż tak się zmieniłam?
-Właśnie wcale. Ale... Jak? Moja siostra jest wampirem! Nawet nie wiesz jak za Tobą tęskniłem.
Pobiegł do siostry i mocno ją przytulił. To był taki rozczulający widok.

Wieczór minął w bardzo miłej atmosferze. Rosalie była wręcz oczarowana, przystojnym Larry'm. Wszyscy wiemy jak bardzo ona kocha dzieci. A Larry był do niej dość podobny. Mogliby być rodzeństwem.
-Młody a ty wiesz że jesteś w domu pełnym wampirów? -odezwał się Emmett.
-Naprawdę. -Michaś zdziwił się teatralnie- Nie wiedziałem.
- To przykre -zażartował Emmett -Kto powinien Ci o tym powiedzieć... Alice poinformuj brata, że znajduje się w domu pełnym wampirów...
Wręcz idealnie zakończony piątek. Mam tylko wrażenie że nie po raz ostatni widzieliśmy Jamesa...

♡♡♡♡♡
Ten rozdział dedykuję wszystkim krasnaludkom i liliputkom. Niższym od Alice albo jej wzrostu. Jestem ciekawa ile macie wzrostu? Piszcie w komentarzach chętnie je poczytam 🙂
Możecie się również porównywać do pistacji że zmierzchu.
Rosalie: 175
Emmett: 193
Jasper: 192
Alice: 147
Edward: 185
Bella: 163
Esme: 173
Caliste: 189
Ciekawe czy ktoś zgadnie mój wzrost.😊
Do nexta.
Wasza Secrutty

Kochane Serce 💖 Opowieść miłosna o Alice Cullen & Jasperze HaleWhere stories live. Discover now