Gdy pierwszy raz Cię spotkałem,
bezgranicznie się zakochałem,
I na zawsze, daje słowo,
będziesz moją jedyną królową,
❤ Jasper Hale
❤ Wiersz o Alice ❤
Za okładkę dziękuję Samandra24
Transformacja trwała cztery godziny. Powoli przestawałem wierzyć, że ona przeżyje, przecież nie na wszystkich jad działa tak samo. - Jak się nazywasz? Pamiętasz cokolwiek sprzed transformacji?- usłyszałem głos Carlisa. Wróciła mi nadzieja. W mgnieniu oka byłem już przy nim w gabinecie, omal nie rozwalając drzwi. I wtedy właśnie ją zobaczyłem.
Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
- Nazywam się Mary Brandon. I chyba pamiętam wszystko... -odpowiedziała. Dopiero teraz spostrzegłem, że stoje za Carlisem jak wryty. - Masz rodzinę?- zapytałem. Nie wiem, czego oczekiwałem, ale długo nie czekałem na odpowiedź. - Mój ojciec zostawił mnie i moją rodzinę, gdy byłam jeszcze mała- powiedziała, kierując na mnie swój wzrok. Miała takie piękne ciemne oczy. Mógłbym wpatrywać się w nie godzinami. Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Chyba zacząłem wątpić, w urodę Rosali, mimo, iż to ona ma moc dodatkową w postacji super piękności. - Mam jeszcze dziewięcioletniego brata Michasia i mamę. Mieszkamy za miastem. - dodała uśmiechając się do mnie słodko. - A pamiętasz co się stało przed transformacją? - zapytał Carliste, wytrącając mnie, jakby z transu. Co się ze mną dzieje, przecież zawsze umiałem doskonale panować nad swoimi emocjami?! A tu zjawia się jedna, piękna, słodka, urocza... JASPER NIE MYŚL O NIEJ!!! - podpowiadał mi mózg. Co się ze mną dzieje?!
Dopiero teraz zauważyłem, że posmutniała i z opóźnieniem dotarło do mnie pytanie Carlisa. - Ja... chyba coś... pamiętam - wydukała. - wracałam z kółka historycznego, kiedy... Naprawdę muszę o tym mówić? - zapytała ze smutkiem w oczach. - Co się potem z nimi stało? - Poszli sobie. - TAK PO PROSTU?!! - nie wytrzymałem ze zdziwienia i oburzenia zwyczajów, w tym dziwnym miasteczku. Przez sekundę zauważyłem na jej twarzy cień uśmiechu. Chyba rozbawiła ją moja starodawność. - Co było potem? - Carliste strzelał pytaniami jak z maszynówki. - Musimy ją tak męczyć? - zapytałem. - Ostatnie pytanie i znikam - odpowiedział, wyraźnie podekscytowany moim zachowaniem. Spojrzał na mnie, na nią i odpowiedział- Albo wiecie, może ja już pójde. Gdy Carliste stał już w drzwiach, nieznajoma odpowiedziała mu. - Potem zjawił się rycerz na białym koniu - powiedziała słodkim głosem i mrugnęła do mnie oczkiem.