Rozdział 16

1.6K 125 11
                                    

-Nie... -szepnąłem czując jak łzy powoli same zaczynając spływać w dół moich bladych policzków -JiMin, nie możesz tam jechać! -krzyknąłem po chwili chwytając za jego koszulkę. Starszy spojrzał na mnie po czym nie ostrzeżenie wziął mnie na ręce zeskakując z drzewa. Postawił mnie na ziemi po czym szybko założył koszulkę i chwytając mnie z rękę pobiegł w stronę wolnego konia.

-Wskakuj -powiedział zdesperowany.

-JiMin, proszę uspokój się i mnie posłuchaj -powiedziałem przerażony jego gwałtowną reakcją.

-Powiedziałem wskakuj! -wrzasnął po chwili na mnie przez co cofnąłem się pare kroków w tył wpatrując się w niego ze strachem w oczach. Jeszcze nigdy mnie nie okrzyczał i jeszcze nigdy się nie zachowywał tak agresywnie w moim towarzystwie.

-No szybciej -warknął biorąc mnie gwałtownie na ręce i sadzając na koniu a po chwili samemu wsiadając na niespokojnie zwierzę.

-JiMin... -szepnąłem cały zapłakany.

-Trzymaj się mocno -rzucił. Przytuliłem się szybko do jego pleców czując jak łzy bezustennie spływają w dól moich policzków. Zanim się obejrzałem pędziliśmy już galopem w stronę pałacu. Bałem się. I to bardzo. JiMin ma teraz iść walczyć? Co jak mu się coś stanie?! Co ja gadam przecież to podczas walki nieuniknione. Czułem, że nie potrafię uspokoić swoich emocji. Delikatnie się podniosłem tak aby moja twarz znajdywała się na wysokości ucha starszego.

-Kocham Cię -wyszeptałem zapłakanym tonem.

-Też Cię kocham skarbie -usłyszałem po chwili głos JiMina -kocham Cię bardziej niż cokolwiek innego na tym świecie -wyszlochał po chwili przyspieszając galop konia. Powróciłem powoli do wcześniejszej pozycji wtulając się ponownie w jego plecy i mocząc jego ciemną koszulkę swoimi słonymi łzami. Nie boję się teraz o siebie... a o JiMina. Nie chcę aby jechał walczyć, nie chcę... tak bardzo tego nie chcę. Pociągnąłem nosem widząc po chwili, że jesteśmy już na miejscu. JiMin zatrzymał się przy pałacu i szybko zeskoczył z konia po czym wyciągnął ręce w moją stronę pomagając mi również zejść ze zwierzaka. Chwytając za mój nadgarstek pobiegł ze mną szybko do pałacu. Wbiegł po schodach wchodząc po dłuższej chwili do naszej komnaty. Zamknął drzwi po czym podszedł ze mną do łóżka sadzając mnie po chwili na nim. Mężczyzna westchnął pociągając nosem i kucając przede mną tym samym ujmując moje trzęsące się dłonie.

-Ju-ngKookie -powiedział łamliwym głosem spoglądając na mnie -posłuchaj mnie -szepnął -posłuchaj mnie uważnie... musisz tutaj zostać i pod żadnym pozorem nie wychodzić rozumiesz? -

-A-Ale JiMin -zacząłem lecz nie dokończyłem przez to, że ten mi przerwał

-Rozumiesz? -powiedział stanowczym tonem.

-Nie, nie rozumiem, nie mam mowy abyś ty tak po prostu jechał sobie walczyć a ja co? Będę tutaj siedział i nic nie robił?! Żartujesz sobie?! Jadę z tobą! -krzyknąłem zdesperowany.

-Nie JungKook nie jedziesz ze mną, cokolwiek teraz powiesz lub zrobisz nie pojedziesz ze mną skarbie, to zbyt nie bezpieczne -powiedział Park spuszczając głowę -nie chcę Cie stracić -dodał.

-A ja nie chcę stracić Ciebie -szepnąłem ujmując jego twarz w swe chude dłonie i unosząc ją w górę tak aby ten na mnie spojrzał -jadę z tobą.

-JungKook do cholery jasnej! -krzyknął po chwili JiMin wstając na równe nogi -nie, nie jedziesz ze mną! Przyjmij to do wiadomości, a teraz zostań tutaj, i nie wychodź -powiedział odwracając się szybko i szybkim krokiem kierując w stronę drzwi.

-Nie, JiMin! -wrzasnąłem na całe gardło szybko do niego podbiegając i przytulając się do jego pleców tym samym uniemożliwiając mu dalsze poruszanie się.

-JungKook... puść -powiedział cicho starszy.

-Nie -szepnąłem wzmacniając uścisk wokół jego tali. JiMin westchnął cicho. Chwytając za moje zaciśnięte wokół jego tali ręce użył swojej siły przymusić mnie do puszczenia. Przytrzymał mocno moje dłonie odwracając się po chwili w moją stronę.

-Proszę nie -powiedziałem przez łzy które nawet nie wiedziałem kiedy ponownie zaczęły spływać w dół moich policzków. JiMin wpatrywał się w moje oczy z troską delikatnie się uśmiechając. Miałem już kolejny raz krzyknąć na niego jednak ten gwałtownie przyciągnął mnie do pocałunku łącząc nasze usta razem w głębokiej pieszczocie. Jęknąłem cicho po chwili obwiązując kark Parka chudymi rękami. JiMin pogłębiał pocałunek coraz bardziej tak jakby był to nasz ostatni... Gdy po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy sobie w oczy szepnąłem cicho:

-Kocham Cię -a ten uśmiechając się w moją stronę złożył ostatni pocałunek na moich ustach i odwracając się wybiegł z komnaty. Upadłem na kolana cały zapłakany. Słysząc przekręcający się zamek w drzwiach szybko do nich podbiegłem zrozpaczony zaczynając uderzać piątkami o powierzchnię drewnianych grubych drzwi. Zrezygnowany obsunąłem się w dół drzwi wybuchając po chwili jeszcze większym płaczem.

I'm yours | j.j.k. x p.j.m.Where stories live. Discover now