After Ending/epilog (dalsze losy Sevena i [____] od zakończenia 7)

768 118 32
                                    

           Oboje patrzyliśmy w nocne niebo, tuląc się do siebie i wzdychając swój zapach. Seven był mój, a ja teoretycznie żyłam. Fakt ten sprawiał, że czułam się spełniona i szczęśliwa. Może nie mogłam mieć dzieci, nie wiedziałam co dzieje się u mojej rodziny i przyjaciół, ale mogłam spędzić resztę swojego życia u boku osoby, którą kochałam całym sercem. Brzmiało to w mojej głowie świetnie, dlatego gdy Saeyoung spojrzał mi głęboko w oczy i krótko musnął swoimi wargami moje usta – uśmiechnęłam się jak głupia, przykając oczy.

— Jesteśmy już ze sobą rok. — Zaczął mówić Choi, kładąc swoją dłoń na moim karku. — MC nigdy ze mną tyle nie była.

— Domyślam się.

— Chciałbym to jakoś przypieczętować.

         Mój wzrok skupił się na ruchach mojego ukochanego, który powoli wstał z ziemi i wyciągnął w moją stronę swoją rękę. Złapałam jego dłoń i dzięki jego pomocy stanęłam do pionu. Jego delikatny uśmiech wywołał u mnie dreszcze, które rozniosły się po całym moim ciele. Cicho się zaśmiałam i złapałam jego osobę za drugą dłoń, zaciskając po chwili mocno na niej palce.

— Przypieczętować? W jaki sposób?

          Choi uśmiechnął się promiennie i uklękł przede mną, biorąc głęboki oddech. Stresował się, a to wywołało również stres u mnie. Widziałam miliony filmów, czytałam pełno książek i byłam prawie pewna, jak ta scena się zakończy.

— [____].. — zaczął, a ja skinęłam głową – coś blokowało moją mowę — wyjdziesz za mnie? Nie wiem, jak dokładnie to powinno wyglądać, nie mam wgranych takich informacji do mojego systemu. Jednakże kocham cię i skoro udało nam się przejść te wszystkie trudności – byłabyś w stanie zaakceptować moje oświadczyny i być moją do końca?

           Kolejne dreszcze przeszły przez mój kręgosłup. Nie wyglądało to identycznie, jak na filmach, bo ludzie nie zaczęli nagle klaskać (w końcu byliśmy sami) i nie wyglądało aby na niebie miały pojawić się fajerwerki. Do tego wydawało mi się, że zbierały się chmury i miało zacząć padać. Chociaż z drugiej strony mogłam kątem oka oglądać niebo, gdzie nadal było widać tysiące gwiazd. Najciekawsze był jednak fakt, że po kilku sekundach wgapiania się w krajobraz nad moją głową – jedna z kuli światła po prostu zaczęła spadać, przypominając mi o Hoshim. On nadal tu w jakiś sposób był, a to spowodowało uśmiech na mojej twarzy.

 On nadal tu w jakiś sposób był, a to spowodowało uśmiech na mojej twarzy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

— Saeyoung.. Ja.. — zaczęłam mówić, o dziwo nie jakając się. Odwróciłam wzrok od nieba i westchnęłam, czując zbierające się w moich oczach łzy. Byłam już zmuszona zostać do końca swojego życia w grze Mystic Messenger i kochałam Sevena, więc czemu nie? — Boże tak. Tak!

          Nie dostałam wtedy pierścionka zaręczynowego. Nie planowaliśmy naszej przyszłości i nie myśleliśmy o hucznym weselu.

Czemu?

          Bo nie mogliśmy. Po prostu nie mogliśmy, bo ograniczała nas jedna wielka sprawa, a mianowicie fakt, że tkwiliśmy w grze. Z tego oto powodu spędziliśmy tamtą noc tuląc się do siebie i rozmawiając o głupotach. Nie mogliśmy mieć dzieci, wielkiego domu i iść do wymarzonych prac, ale za to mieliśmy siebie i to zdecydowanie mi wystarczyło.

Niczego nie żałowałam.

         Najgorsze już minęło, a ja miałam nareszcie spokój przy moim ukochanym.

Weszłam do gry, jako głupia [____] [________] – prawdopodobnie przyszła psycholog i uzależniona od Mystic Messenger dziewczyna.

Skończyłam w grze jako [____] Choi, żona Saeyounga i ciesząca się z życiaco prawda bez rodzinykobieta, która z czasem próbowała ponownie namieszać w plikach gry, ale nie aby z niej uciec, ale żeby móc zajść z ciążę i mieć dziecko ze swoim ukochanym.

Nie wiem czy powinnam być z tego dumna, ale byłam po prostu szczęśliwa i to mi wystarczyło.

~♡~

THE END.

ERROR | Saeyoung Choi | Mystic MessengerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz