Day 11 | 1/1 | Zakończenie 4

856 141 24
                                    

        Mój wzrok jeździł już od paru minut po postaciach, które stały nade mną i zawzięcie rozmawiały ze sobą na jakiś temat. Ze względu na to, że wciąż łapali w swe dłonie moją twarz i ze stresem w swoich ruchach czasem kierowali jakieś swe słowa do mnie – mogłam przypuszczać, że temat ich dyskusji dotyczył mojej osoby. Z powodu uczucia dyskomfortu – rozchyliłam swoje wargi aby coś powiedzieć i oparłam się na łokciach aby delikatnie się, na nich podnieść. Od razu po tym usłyszałam pierwsze słowa i nakazy abym nie marnowała sił. Mężczyzna, który stał po mojej prawej stronie i miał na sobie biały kitel złapał mnie za ramiona i przyciągnął do materaca łóżka.

         Zakręciło mi się w głowie i przez chwilę czułam odruch wymiotny. Było mi niedobrze, a przez moje ciało przeszły dreszcze z powodu strachu. Nie wiedziałam kim są ci wszyscy ludzie i czemu z moich oczu ciekły łzy. Coś wewnątrz mnie mówiło mi, że stało się coś okropnego.

— Panno [________], proszę się uspokoić. Jest już pani bezpieczna. — Powiedział mężczyzna, który trzymał mnie za ramiona i podczas swoich słów – puścił je, odsuwając się kawałek w bok.

        Coś sprawiało, że mimo jego łagodnego głosu i miłych dla oka rysów twarzy – nie czułam się w ogóle bezpiecznie. W moim sercu znajdowała się dziwna pustka, a dłonie drżały mi jak szalone. Czegoś – nie –  k o g o ś  mi brakowało, a ja nie mogłam sobie przypomnieć kto był tym kimś.

— Witamy wśród żywych, [________].

Mimo jego słów, czułam się bardziej martwo niż kiedykolwiek indziej w moim życiu.

~♡~

          Pamiętałam wszystko o Lucielu i tym co dla mnie zrobił. Uratował mnie przed śmiercią w grze, dając tym samym zabić siebie. Moje serce biło za każdym razem szybciej na wspomnienie o Saeyoungu. Wiele chwil z Hoshi'm wyleciało za to z mojej głowy. Zdawałam sobie sprawę z jego istnienia, ale jego wygląd, charakter, słowa – to wszystko widziałam przez mgłę.

— Uważaj jak chodzisz! — krzyknęła jakaś niższa i zapewne młodsza dziewczyna, gdy zderzyłam się przez zamyślenie z jej osobą.

         Zmarszczyłam brwi w zakłopotaniu i lekkiej irytacji. Nie musiała od razu krzyczeć – nie przewróciła się w końcu, ani nic podobnego. Z cichym westchnieniem, przygryzłam wargę i odwróciłam wzrok. Może jednak pójście na konwent nie było najlepszym pomysłem. Na każdym kroku mijałam jakieś nastolatki, zakochane pary i szczęśliwe grupki przyjaciół. Tylko ja byłam sama, trzymając w ręce siatkę z dwoma mangami i jakimiś słodyczami.

— Wybacz, nie zrobiłam tego specjalnie. Jestem [____] [________]. — Powiedziałam z pewnością siebie w głosie i podałam nastolatce dłoń.

        Ona również wyglądała jakby przyszła sama na konwent, a poznanie się z kimś nowym wcale nie brzmiało tak źle. Może nawet nie była jakoś bardzo ode mnie młodsza! A kto wie? Może wygląd to były tylko pozory i nieznajoma była w moim wieku lub odrobinę starsza?

— [____] [________]...? — mruknęła niedowierzając, po czym potrząsnęła głową na boki. — Jestem Annie Smith. Wybacz, że tak na ciebie naskoczyłam.

— Nic się nie stało. — Odparłam lekko rozbawiona. — Jesteś tu sama, co nie? Wybacz, że tak pytam, ale potrzebuje towarzystwa. Bycie tu samemu jest naprawdę do kitu.

        Nastolatka skinęła głową, a jej dłoń zacisnęła się na czymś w jej kieszeni spodni. Zaśmiała się ona nerwowo, po czym spuściła wzrok na swoje buty. Wyglądała na silnie przejętą, dlatego umiejscowiłam dłoń na jej ramieniu i przyjrzałam się jej.

ERROR | Saeyoung Choi | Mystic MessengerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz