34

930 80 19
                                    

Siedziała na skale długo po tym, jak Ravelyn zostawił ją samą. List ciążył jej w dłoni. Nie miała odwagi go otworzyć. Co w nim było? Czy to było ważne? Amalie zastanawiała się nad tym. I im dłużej o ty myślała, tym mniejszą ochotę miała czytać. Ale musiała. Nikt tego za nią nie zrobi. Była winna to swojemu ojcu. Samej sobie.

Otworzyła list. Był zapisany drobnym pismem, które ledwo pamiętała z dzieciństwa. Kilka kartek. Długa opowieść. Bardzo długa.


***


Amalie,

Wiem, że mnie nienawidzisz. Wyrządziłem Ci wiele zła, sprzedając Cię tamtego dnia. Nie zamierzam się tłumaczyć. Z pewnością nie chcesz słuchać moich wyjaśnień. Zamierzam Cię przeprosić. I prosić o wybaczenie. Ale zanim to, chcę Ci opowiedzieć historię, która miała początek na długo przed Twoimi narodzinami.

Wszystko zaczęło się, gdy ja i twoja matka byliśmy niemalże dziećmi. Spotkaliśmy się na jednym z przyjęć wydawanych dla kupców. Twoja matka lśniła tamtego wieczora. I przysięgam, że zakochałem się od pierwszego wejrzenia.

Ale nie tylko ja.

Byłem młody. Nie rozumiałem jeszcze wielu rzeczy. Ale przecież kochałem. I byłem pijany tym szczęściem pierwszego zakochania.

Na imię mu było Anrai.

Obaj stanęliśmy do walki o rękę twojej matki. Ale też zaprzyjaźniliśmy się. Młodzi, rządni przygód chłopcy w walce o najpiękniejszą kobietę w mieście. A Twoja matka... Kochała nas obu. I nie umiała wybrać. Jednak pewnego dnia Anrai zniknął. A Twoja matka rozpaczała po jego odejściu. Próbowałem ją pocieszyć, ale wtedy przyznała mi się.

Była w ciąży.

Niezamężna kobieta w ciąży była stracona. Ona o tym wiedziała. I ja o tym wiedziałem. Dlatego ożeniłem się z nią. A kilka miesięcy później na świat przyszłaś ty. Oboje postanowiliśmy nigdy nic ci nie mówić. Ale musieliśmy też przemilczeć wiele rzeczy dotyczących twojego prawdziwego ojca.

Chociażby Twoje włosy. Srebrzyste, jak włosy Anrai'jego. Już jako dziecko byłaś zbyt spokojna. Nie płakałaś i przesypiałaś całą noc. Wszyscy się Tobą zachwycali. Rosłaś, a wraz z Tobą rosły Twoje talenty. Miałaś może ze trzy latka. Wspięłaś się na stołek i zaczęłaś grać. Na fortepianie. Choć nigdy nikt ci nie pokazał jak to robić. Miałaś za krótkie palce, a mimo to wygrywałaś najwspanialsze melodie jakie kiedykolwiek słyszałem. Niedługo później zaczęłaś śpiewać. Śpiewałaś i grałaś. Robiłaś to bez przerwy. Zlatywały się do ciebie ptaki, słuchały twojego śpiewu. A Twoja matka była przerażona. Miałaś za dużo z ojca. Zbyt wiele...

Anrai miał wiele talentów. Jednym z nich była zdolność zaklinania zwierząt. Drugim umiejętność czarowanie każdego, kogo spotkał. I trzeci – magia. Anrai był potomkiem fae. Nie odziedziczył po nich wiele. Ale wystarczająco, by ściągać powszechną uwagę. Coś w jego sposobie bycia, coś w tym jak się poruszał, jak potrafił przejrzeć człowieka na wylot... Anrai był kim był.  Twoja matka wiedziała, że Ty też taka będziesz. Więc dla Twojego dobra zamknęła cię przed światem. Odcięła od sióstr, by nikt nie zaczął zadawać pytań. By nikt nie podważył mojego ojcostwa.

Zdrajczyni ✔Where stories live. Discover now