6

1.3K 109 14
                                    





Amalie usiadła w fotelu. Założyła nogę na nogę i wesoło machała stopą w powietrzu. Takiego obrotu spraw się nie spodziewała. Ale nie mogła narzekać. Mogła za to liczyć, że król znowu wyśle ją do Prythianu, by sprawdziła człowieka, którego sprowadził na swój dwór Tamlin.

Mogłaby ją zabić. Torturować, aż książę Dworu Wiosny zostałby złamany. Udałoby się jej coś, co nie udało się Amarancie. Mogłaby...

Zeszła do komnaty, w której aktualnie przebywał król. Siedział na swoim tronie, zrobionym z ludzkich kości. Nawet jeśli Amalie powinna czuć obrzydzenie tym, jak niegdyś postępowano z jej pobratymcami, nie czuła niczego takiego. Była przemienioną fae. Była czarodziejsko ludzką pokraką.*

I absolutnie jej to nie przeszkadzało. Była silna jak nigdy wcześniej, choć dużo słabsza od fea wysokiego rodu. Ale czy to był jakikolwiek problem? Trenowała i żyła tylko dla króla. Robiła wszystko, by go zadowolić. Czy to było złe życie?

Nie. I żadne człowiek nigdy by tego nie rozumiał.

Była pod wodą. Dusiła się. Powoli. Nieuchronnie...

W jednej chwili otrząsnęła się z tych wspomnień. Zatrzymała się i przejrzała w wypolerowanym kamieniu. Jej twarz. Jej ciało. Ona cała. Była kim była. Czym była.

Nieśmiertelną fae.

Ukłoniła się głęboko.

-Udaj się na Dwór Wiosny – powiedział bez wstępów. Czujnie obserwował Amalie. – Zgładź tego ludzkiego śmiecia – powinna poczuć coś, jak furia, czy gniew. Ale zgadzała się z nim. Jak zawsze. Ludzie byli nic niewartymi śmieciami.

-A jeśli nie będę w stanie? Jeśli książę dobrze ją chroni? – zapytała, a chwilę później poczuła magię króla. Syknęła, gdy zadał jej ból. Ostrzeżenie. Ukłoniła się ponownie, wiedząc, że to tylko lekcja. Na przyszłość. Odeszła, nie chcąc narażać się na gniew swego władcy.


***


Dwór Wiosny wyglądał dokładnie tak samo jak ostatnim razem. Ale Amalie wyglądała inaczej. Iluzja, którą na siebie nałożyła, ukryła zarówno jej płeć, jak i wygląd fae wysokiego rodu. Przybrała postać pasującą do osoby żyjącej na tym Dworze. Przekradła się, wiedząc, że może w każdej chwili zostać odkryta. Ale jej misja była priorytetem. Udało jej się poprzednim razem. Co mogło pójść nie tak tym?

Odpowiedź była prosta.

Wszystko.

Ale Amalie się nie przejmowała. Jeśli przyjdzie jej umrzeć, Tamlin niczego się od niej nie dowie!

Zatrzymała się, gdy jej uszu doleciał krzyk. Krzyk kobiety. Zadowolona, ruszyła w tamtym kierunku. Czyżby ta głupia, ludzka istota wybrała się sama poza pałac? Miała ochotę wybuchnąć śmiechem.

Biegła, wyczuwając w końcu ludzki zapach. Nie wiedziała jakim cudem go rozpoznała, ale wiedziała, że nie należał do fae. Zatrzymała się w pół kroku. Nagi, istoty pokryte łuskami, połączenie człowieka i węża, stały nad ludzką kobietą. Amalie wskoczyła na drzewo i ukryła się wśród liści. Nie dostrzegły jej, zbyt zajęte swoją ofiarą.

I wtedy go dostrzegła. Suriel. Istota z legend. Zadrżała. Kto go złapał? Jakim cudem? Znała opowieści. Wiedziała, że suriel jest w stanie przepowiedzieć jej przyszłość... Oraz, że jest śmiertelnie niebezpieczny.

-Mroczna Matka zesłała nam dzisiaj dar, bracia – doleciał do jej uszu syk. Wzdrygnęła się. Nagi była ohydne. Ale w Prythianie było wielu różnych fae. Tych  paskudnych, jak i tych grzeszących niesamowitą urodą. – I posiłek – Amalie wiedziała, że mają zamiar zeżreć dziewczynę żywcem. Ich okropne zwyczaje były jej znane całkiem dobrze. Ciekawe czemu tamta nie krzyczała... Amalie już by wrzeszczała.

-Człowieku, błagam – jęknął suriel. Amalie podjęła decyzję błyskawicznie. Nie dbała o ludzi, ale suriel? Ta niezwykła istota miałaby dostać się w łapy tych potworów? Nigdy! Wyjęła łuk i strzały. Znalazła dogodną pozycję. Napięła.

Ale wtedy wydarzyło się kilka rzeczy na raz. Ludzka kobieta wrzasnęła i jednocześnie strzeliła. Stwór został uwolniony, a nagi skoczyły na dziewczynę. Amalie opuściła łuk. Już po niej. Wielka szkoda. Ale człowiek walczył. Zaciekle. A potem zaczął uciekać. Amalie uniosła brwi. Zachichotała mimowolnie. Możliwe, że czekało ją tu więcej rozrywki niż przypuszczała. Schowała broń, a potem rzuciła się w pościg za nagami i dziewczyną.

Znalazła ich kawałek dalej. Ludzka kobieta nie miała szans. Najmniejszych. Nagi ją zabiją i oszczędzą pracy Amalie. Będzie mogła wrócić i zdać raport królowi. O niczym więcej nie marzyła.

Ale po raz kolejny została zaskoczona. Widać, Matka i Kocioł drwiły sobie z niej.

I na arenie pojawił się nie kto inny, jak Tamlin, książę Dworu Wiosny. Rozszarpał nagi. A potem zajął się dziewczyną. Coś w jego gestach sprawiło, że Amalie zatrzęsła się z gniewu. Troska? Uczucie? Cokolwiek to było, zdenerwowało ją.

-Feyro – usłyszała, a świat w jednej chwili rozpadł się na kawałki.

Tak miała na imię jej najmłodsza siostra.

Feyra Archeron.

~*~

*w drugiej części, Dworze mgieł i furii, Feyra mówi tak sama o sobie.

Zdrajczyni ✔Where stories live. Discover now