Prolog

3.3K 159 48
                                    






Treningi nigdy nie należały do przyjemności. Ciosy spadały na nią z każdej strony. Twarz była poobijana tak bardzo, że nie można było rozróżnić jej rysów. Ale dziewczyna się nie poddawała. Zasłaniała głowę rękami. Klęczała i poddawała się ciosom.

-Dość! – komenda rozniosła się po placu ćwiczeń, a uderzenia ustały. Dziewczyna upadła. Miała nie więcej niż piętnaście lat. Wychudzona, brudna i zmęczona. Obraz nędzy i rozpaczy. Ale gdy podniosła głowę i popatrzyła na swojego nauczyciela w jej lodowatych oczach płonął ogień dzikiej furii. Mistrz wykonał gest ręką. Dziewczyna z trudem dźwignęła się na nogi. Gdy już wstała i udało jej się nie upaść z powrotem, mistrz podszedł do niej. Był to mężczyzna wysoki, potężny i przerażający. Skłoniła się, choć żebra bolały. Choć bolało ją wszystko. – Kiepsko – powiedział chłodno. – Zapłaciłem za ciebie za dużo – chwycił jej twarz w dłonie. Amalie nie wyrywała się. Patrzyła hardo na wojownika. Jego jedno oko zmrużyło się, a potem ręka wystrzeliła. W głowie Amalie eksplodował ból. Przewróciła się i tym razem już nie wstała. – Pozbierajcie te zwłoki! - ton zimny i pełen pogardy. Tylko to ją spotykało. Pogarda. Litość byłaby lepsza. 

Dźwignięto ją i zawleczono do jej celi. Tak, nie miała pokoju. Nowych przetrzymywano w celach, jak więźniów. Cóż, tym w istocie byli. Kupowano ich na targach niewolników, które były zakazane, ale mimo to wciąż funkcjonowały. Amalie nie miała o tym pojęcia. Aż pół roku temu ojciec sprzedał ją, by spłacić rodzinne długi. Amalie błagała go. Błagała i krzyczała. Ale nic to nie dało. Ojciec odwrócił się do niej plecami. Odwrócił się i odszedł. Zostawił ją na łasce tych barbarzyńców. A Amalie nie mogła tego zrozumieć. Czemu ona? Czy to wina jej niecodziennego wyglądu? Tego, że nazywano ją „przeklętym dzieckiem"? Nawet matka nie chciała na nią patrzeć. Nikt nie chciał. Ukrywano ją przed światem w domu, aż ojciec stracił majątek. Matki nie było już na świecie. A Amalie jako najstarsza córka, musiała zacząć zarabiać. Starała się. Naprawdę się starała. Ale jej siostry były za młode, a ona była tylko nastolatką. Właściwie jeszcze dzieckiem. Co mogła zrobić?

Nie wiedziała. Ale na zawsze zapamięta moment, w którym ojciec odwrócił się do niej plecami i wziął pieniądze za jej życie. Amalie nigdy mu tego nie zapomni. Nie zapomni też, że wybrał jej siostry, a nie ją. Nesta, Elain i Feyra były ważniejsze. Zawsze były.

Amalie otarła łzy. Tu mogła spokojnie się wypłakać. Była nikim. Nikt nie zwracał na nią uwagi. Chuda jak chłopak, koścista, niziutka, o szarych, brudnych włosach i popielatych oczach. Dziwadło. Cudak. Dziecko przeklętych. Albo dziecko fae. Zależy kto wymyślał obelgi. Pociągnęła nosem. Nie była podobna do nikogo w rodzinie. Odtrącono ją, jako wybryk natury, coś co nie powinno istnieć. Zamknięto w domu i kazano siedzieć cicho. Nikt nie wiedział zbyt wiele o panience Amalie Archeron. Nikt jej nie widywał. Amalie wiedziała, że matka opowiada jakoby córka była poważnie chora. I dlatego przebywa w odosobnieniu... Kłamstwa, kłamstwa i kłamstwa...

Dzięki temu Amalie mogła do woli czytać, uczyć się i grać. Jedyna rzecz, która sprawiała, że czuła się dobrze, to gra na fortepianie. Już jako dziecko była wybitna.

Lecz teraz musiała nauczyć się walki. Łowcy kupili ją i szkolili. Strzelała z łuku codziennie, choć ręce jej krwawiły, a na dłoniach od walki drewnianym mieczem zaczęły robić się odciski. Nie miała być śliczną, delikatną panienką. Miała być zabójczynią. Nikt się z nią nie cackał. Musiała dorównać do najlepszych, jeśli chciała przetrwać. Był tylko jeden problem...

Amalie była uparta. Nie chciała by ktokolwiek jej rozkazywał. A ona rozkazów nie znosiła. Ale nie miało to znaczenia. Mistrz bił ją ilekroć się sprzeciwiła. Powoli miała tego dość. Ból to była jedyna pewna rzecz w jej życiu. Ból i samotność...

Niewiele myśląc, Amalie wstała z siennika. Zacisnęła zęby by nie jęczeć przy każdym kroku. Zamek łowców znajdował się nad morzem. Po cichutku wyszła na zewnątrz. Sprawdziła, czy nikogo nie ma. Ale nikt też nie zwróciłby uwagi na takiego obdartusa. Amalie przekradła się na mury. Popatrzyła w dół. Zakręciło jej się w głowie. Odsunęła się i skuliła. Wciąż słyszała huk rozbijających się fal w dole. Zawahała się. Co ona robiła? Przecież nie było tak źle! Owszem, obrywała na każdym kroku. Wszystko ja bolało, na kolanach szorowała podłogi, bito ją i poniżano, ale miała co jeść...

Amalie wstała i wspięła się na murek. Zerknęła w dół. Nic nie było widać. Nie było księżyca ani gwiazd. Niczego, co oświetliłoby jej to co czekało ją na dole. Tylko donośny huk fal...

-Hej! Co ty wyprawiasz?! – usłyszała. Obejrzała się. Strażnik już biegł ku niej. Odwróciła się ponownie.

I skoczyła. 

~*~

Witam! Historia ta dzieję się po części w pierwszym tomie Dworu Cierni i Róż oraz w drugim, Dwór Mgieł i Furii. Nie jestem pewna do końca jak akcja dalej się rozwinie, gdyż nie czytałam jeszcze Dworu Skrzydeł i Zguby. Na tę chwilę akcja przeplata się w obu książkach i będą tu zawarte sceny i zdania z obu tomów (wszakże to jest tylko FanFiction). Nie zdecydowałam wciąż jak zakończę tą opowieść, ale możecie mi  tym pomóc. 

Komentarze mile widziane ;) 

Pozdro!

K.L.

Zdrajczyni ✔Where stories live. Discover now