17

1.1K 85 1
                                    

Velaris było piękne. Było najpiękniejszym miejscem, jakie Amalie widziała. Obserwowali miasto z daleka. Czekali na atak.

I wtedy się zaczęło. Obrona Velaris padła. Tarcza otaczająca miasto rozsypała się pod wpływem mocy Kotła. Amalie patrzyła jak rozpoczyna się walka. Rhysanda nie było w mieście. Inaczej atak nie poszedłby tak sprawnie. Żołnierze króla Hybernii niszczyli to piękne, spokojne miejsce. Nad miastem wznosiły się krzyki rozpaczy. Amalie i Widare skoczyli. Pobiegli wprost do miasta. Po cichu, niknąc w cieniach. A potem przedostali się tam, gdzie nie było walk i zaczaili. W końcu pojawił się Rhysand. Ciemność i moc. Amalie patrzyła jak książę Dworu Nocy niszczy wszystko na swej drodze, a wrogowie nie mają z nim najmniejszych szans. Poczuła... mimowolny podziw. Tak dobrze władał swoją mocą... 

Zazdrość. Drugie uczucie.

-Byłby cudowny przeciwnikiem – mruknęła na głos. Widare popatrzył na nią z niedowierzaniem. A potem roześmiał się.

-Nawet o tym nie myśl. Książęta Prythianu to potęga sama w sobie. Nie masz z żadnym z nich szans – uciął temat.

-Jestem najlepsza – warknęła.

-Nie, Arian. Nie jesteś najlepsza. Silna? Tak. Potężna? Jak najbardziej. Ale nie masz nawet stu lat! Jesteś za młoda, Arian. O wiele za młoda. Przed tobą lata ćwiczeń, nim będziesz w stanie walczyć z nimi. Nawet Amarantha o tym wiedziała. I dlatego pokonała ich podstępem. Dość tych rozmów – parsknął i się podniósł.

-Musimy się gdzieś ukryć.

-Tu nie ma slumsów – mruknęła urażonym tonem Amalie. Widare miał rację. Po części. Już stawiła czoła Rhysandowi. Ale nie miało to znaczenia, gdyż nie miał wtedy pełni swych mocy.

-No i? Ukryjemy się gdzieś indziej – posłał jej ten wilczy uśmiech.

Gdy miasto łkało nad poniesionymi stratami, dwójka wrogów weszła do samego serca władztwa Dworu Nocy. Dwoje szpiegów zmanipulowało właścicieli gospody i zatrzymało się w lokalu, płacąc za milczenie. I udając, że należą do tego dworu. Widare mniej rzucał się w oczy niż Amalie ze swoimi srebrnymi włosami. Dlatego to on zdobył ciuchy dla nich w stylu Dworu Nocy. Ubrana w suknię w kolorze głębokiego fioletu, z szerokimi, zwiewnymi rękawami, opadającymi prawie do ziemi. Na suknię zarzuciła szal, pod którym ukryła swoje włosy. I wyszła w noc.

Widare już dawno się ulotnił. Oboje mieli zadanie do wykonania. I oboje mieli unieszkodliwić Wewnętrzny Krąg Rhysanda. Ale zanim to się stanie, musieli ich obserwować. Zdobyć informacje. Znaleźć słabe punkty...

Amalie już nie mogła się doczekać. Odpłaci Rhysandowi za każdą sekundę ich utarczek spod Góry.


***


Mijały dni. Amalie i Widare nie posuwali się w swoich poszukiwaniach do przodu. Jedyne czego udało im się dowiedzieć, to to, że Feyra należała do Wewnętrznego Kręgu Rhysanda i, że łączyło ich coś więcej, niż zwykła umowa. Amalie nie wiedziała, czy się śmiać, czy płakać. Feyra mogła narobić im kłopotów. Zwłaszcza, że zagroziła posłom z Dworu Wiosny i nie chciała oglądać Tamlina. Cokolwiek między nimi zaszło, wielka miłość księcia Dworu Wiosny i człowieka najwyraźniej się skończyła.

Amalie z fascynacją spacerowała po mieście, gdy Widare śledził członków Dworu Rhysanda. Zachwycona, przechadzała się tym spokojnym, pięknym miejscem. Wiedziała jednak, że to nie ma znaczenia. Że to miasto przestanie istnieć, gdy król tak postanowi. Ten atak był obmyślony tylko po to, by ona i Widare dostali się do środka. Tylko po to.

Zdrajczyni ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz