1. Pierwsze spóźnienie w karierze Alexandra i bezczelnie urocze piegi

1.5K 114 114
                                    

Hamilton przetarł oczy. Pamietal, że czeka go dzień pełen roboty, jednak nie wiedział nic poza tym. Nieprzytomnie spojrzał na zegarek. Była 6. Miał jeszcze całkiem sporo czasu, bo pracę zaczynał  dopiero o ósmej. Dyrektor Washington uznał, oczywiście błędnie w mniemaniu Alexandra, iż ten drugi się przepracowuje. Mężczyzna początkowo wyśmiał propozycje pracodawcy, aby ten przychodził do pracy później, jednakże gdy zorientował się, jak mało studentów przychodzi na dodatkowe zajęcia, sam zapytał o zmianę czasu pracy. Aktualnie zostało mu jeszcze około trzynastu minut snu, wiec zdecydował, że i tak nie ma sensu z powrotem próbować zasnąć. Wstał i ruszył w kierunku łazienki. Tam wziął szybki prysznic i umył zęby. Niesforne kosmyki spiął w niskiego kucyka i  wyszedł z pomieszczenia. Cały czas jednak dręczyło go przeczucie, że o czymś zapomniał. Spojrzał na telefon. Trzy powiadomienia. Dwa to wiadomości od Elizy, z zapytaniem czy dwóch jego studentów będzie dziś obecnych, a ostatnie... jego ulubiony nauczyciel. Lafayette. Dzwonił dwie minuty temu, wiec Alex szybko oddzwonił.
- Co się stało?
-GDZIEJESTEŚJAKIŚCHŁOPAKOCIEBIEPYTA!
- Czekaj, co? Powoli mów, nic nie rozumiem przez ten twój akcent.
Usłyszał westchnienie. Po chwili rozległ się spokojny głos Lafa.
- Alex, czy ty jesteś nierozumny. Gdzie jesteś? Jakiś chłopak się o ciebie pyta, mówi że jesteście umówieni, niby za dwadzieścia minut, ale nigdzie nie może cię znaleźć, mimo tego, że zawsze jesteś w pracy o szóstej trzydzieści, a jest już czterdzieści po, bo podobno pozwalasz zaczynać pisać wcześniej i.. Alex ? Jesteś tam?
- ...
Cisza. Alex był przerażony. Musi szybko iść do pracy, nieważne jak bardzo by mu się nie chciało. Szybko się ubrał i wybiegł z domu, pamiętając oczywiście o uprzednim zamknięciu drzwi. Gdy dotarł na przystanek autobus właśnie odjeżdżał. Całe szczęście gdy kierowca zobaczył Hamiltona szybko się zatrzymał i wpuścił go. Wysiadł na przystanku umiejscowionym zaraz obok jego miejsca pracy. Spojrzał na zegarek. 6:55. Uff, zdążył. Poprawił marynarkę i przeczesał włosy palcami. Chciał wyjąc z torby kanapkę, gdy zorientował się, że nie wziął śniadania, poza tym w domu nic nie zjadł. Szybko znalazł portfel i podszedł do automatu, gdzie kupił jakieś ciastka. Na razie wystarczy. Podszedł do swojej sali i spojrzał na zegarek. 6:59. Idealnie. Otwierając drzwi uzmysłowił sobie, iż na parapecie siedzi jakiś chłopak. Mimo, iż był pochylony nad telefonem, to Alex mógł bardzo wyraźnie dostrzec jego zielone oczy i z największą dokładnością policzyć jego jakże urocze piegi. Uczeń miał brązowe, kręcone włosy i śniadą cerę. Ubrany był zdecydowanie zbyt luźno jak na ucznia Washington Educational Campus. Miał na sobie pomarańczową bluzę z żółwiem i dżinsy. Alexander zdziwił się, iż w ogóle doszło do tej analizy. Odchrząknął cicho, a chłopak uniósł głowę znad telefonu. Gdy ujrzał nauczyciela, szybko zeskoczył z parapetu.
- Dzień dobry! Jestem John Laurens i jestem nowym uczniem. Widziałem się w piątek z dyrektorem Washingtonem i powiedział, że mam dzisiaj przyjść rano do pana na dodatkowe zajęcia. Profesor Alexander Hamilton jak się nie mylę? 
Alex zafrasował się. Tak, Washington coś o tym nowym uczniu wspominał... Ugh, wyleciało mu z głowy najwidoczniej.
- Tak, to ja. Zapraszam do sali.
Nauczyciel otworzył drzwi i gestem zaprosił go do klasy. Gdy chłopak wchodził, Ham mógł dostrzec jego brak pokory. Brak gestu powitalnego - skinienia głową, szelmowski uśmiech i ręce w kieszeniach świadczyły o osobliwym braku szacunku. Znowu zaczął się zastanawiać: jak w ogóle doszło do tej analizy? Nieważne. Uczeń usiadł w pierwszym rzędzie. Zaraz pod biurkiem. Alexandra zdziwiło to zachowanie. Zazwyczaj uczniowie się go bali i uciekali na koniec. No cóż, ten nowy jeszcze nie wie co go czeka. Postanowił go złamać. Nie pozwoli, aby jakiś szczeniak czuł się tak spokojnie na lekcji z nim.
- Dobrze, wiec czego dokładnie chcesz?
Student lekko się uśmiechnął.
- Dyrektor powiedział mi, że muszę nadrobić cały miesiąc, wiec właśnie po to przyszedłem.
- Powiedz mi, czy ty w ogóle zagłębiłeś się w temat?
Uczeń skinął głową. Alex był zdezorientowany. Czemu chłopak nie przychodził na zajęcia we wrześniu?
- Czemu nie było cię przez cały miesiąc?
Piegowaty zarumienił się lekko i coś wymamrotał o tym, że matka jest w szpitalu i musiał pracować.
- Ech, No nic.. Zacznijmy pracę. Musisz nadrobić tylko jeden sprawdzian i dwa podstawowe wykłady, dodatkowo trzy ćwiczenia na ocenę, ale to nie aż tak ważne. Jeśli chcesz rozszerzenia, odbywają się one po południu o 16 w tej sali. Przychodzi na nie jedna osoba jak na razie, reszta grupy to banda ignorantów. Mam nadzieję, że ty będziesz ambitniejszy.
"Mam nadzieję". Powiedział tak tylko po to, aby obudzić drzemiącą w studencie ambicję. Widać było na trzy kilometry, że chłopak nie wiąże planów z kierunkiem studiów. Księgowość. Kto go tu przysłał? On powinien iść na AoA (Academy of Arts - jak będą skróty to rozwinięcia w nawiasach; traktować jak przypis), a zamiast tego wylądował tu. I wyglądał zbyt słodko z tym żółwiem na bluzie. Zaraz, co? Jakie słodko? To nie jest słodkie, to zwykły uczeń należący teraz do szarej masy księgowych.
Alex westchnął. Chyba przydałoby się zacząć naukę, skoro już tu jest. Natomiast chłopak nie palił się do rozpoczęcia zajęć. No nic, trzeba sobie radzić. Nauczyciel uznał, że trzeba się jakoś poznać zanim zacznie go uczyć. Niestety totalnie zapomniał jego imię.
- Jak masz na imię?
Chwila ciszy. Student wyglądał tak, jakby zastanawiał się nad odpowiedzią. Ham już otworzył usta aby powiedzieć coś o niezdecydowanych szczeniakach, lecz uprzedził go chłopak.
- Jestem John. - wycedził jakby przez zęby.- John Laurens. Mam 19 lat, moja matka umiera a mój ojciec ma mnie gdzieś. Mam mnóstwo młodszego rodzeństwa, i wracając do pańskiego poprzedniego pytania, musiałem się nimi zajmować pod nieobecność matki. Ojciec wyjechał na konferencje, teraz wrócił i zaczął mi opłacać mieszkanie w Nowym Jorku, dzięki czemu mogę tu być. Jeszcze jakieś ma pan pytania, czy możemy przejść do zajęć?
Alexander był osłupiały. Nie wierzył własnym uszom. Jak ten szczeniak mógł być tak bezczelny??? A jednak, odpowiedział na wszystkie jego nieme pytania. Alex stał przez chwilę wpatrując się w twarz Johna, ale szybko się zreflektował i postanowił przerwać narastającą, nieprzyjemną ciszę.
- Ekhem... wiec tak, odpowiedziałeś na moje pytania. Wiec teraz może ja trochę poopowiadam. Siadaj i wyciągaj zeszyt, lepiej notuj pilnie, bo potem ci się to przyda, niezależnie od tego co będziesz robić.
Hamilton jako typowy i doświadczony, chodź bardzo młody, nauczyciel, uczący od zarania dziejów młodsze pokolenia, rozpoczął skróconą wersję swojego wykładu pod tytułem "Jak nie zanudzić się na smierć przy pisaniu ksiąg rachunkowych i obliczaniu ludziom podatków za firmy", w skrócie "wykład o życiu księgowego". Mimo, iż pełna wersja tego jakże błyskotliwego przemówienia trwa półtorej godziny, ta skrócona zajmuje tylko dwadzieścia minut. Krótkie rozeznanie jeśli idzie o podatki, pity i paragony, szybkie streszczenie ksiąg rachunkowych kawiarni zza rogu, i mogli przejść do ciekawszego tematu- obliczania wydatków dla wcześniej wspomnianej kawiarni. Ani się obejrzeli, a już trzeba było pędzić na kolejny wykład. Na marginesie, przedstawiany przez Alexandra. Do grupy Johna. Wykład o tym, dlaczego warto zasilić szeregi szarej masy księgowych. Kolejny wykład, który zdążył już przejść do historii szkoły, mimo iż Alex nie nauczał długo- może ze trzy lata.
Oj, chyba czeka go ciężkie półtorej godziny...

~~~~~~~
PISZĘ TO O 22:30. KOCHAM MOJĄ WENĘ. Mam więc nadzieję, że wam się to spodoba.
Also, kocham też tego Lina w mediach!!! ^w^
Proszę, docencie moje starania! xD
(Żebranie o gwiazdki niczym z polskiego youtube'a o like'i)
A tak na serio to nawet nie wiecie jak się przy tym męczyłam. Pisałam ten jeden rozdział przez pięć dni bo nie miałam weny żadnej... Boże, czemu mnie nie cierpisz ;-;
No to tyle jeśli idzie o moją uzewnętrzniającą się depresję, bayo pierożki i do następnego~~~

Hamilton || Jak rozkochać w sobie ucznia || Lams ||Όπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα