rozdział • 14

1.3K 175 91
                                    

Jimin nocował u mnie kilka razy w tygodniu. Przyzwyczailiśmy się do siebie do tego stopnia, że bez jego spokojnego oddechu miałem trudności z zasypianiem. Z tego co było mi wiadomo, on beze mnie nie spał w ogóle. Nie wiem, na czym spędzał bezsenne noce, ani dlaczego sen nie był jego przyjacielem. Wciąż nie wiedziałem o nim wielu rzeczy, ponieważ byłem słaby. Bałem się trudnych odpowiedzi i czekałem na odpowiedni moment, chociaż żaden moment nie jest odpowiedni na mierzenie się z poważnymi tematami.

Zazwyczaj to ja obejmowałem go do snu, ale tym razem było inaczej. Powinienem lepiej czytać między wierszami.

- Ja też chcę być dużą łyżeczką - marudził, gdy zakwestionowałem jego propozycję.

- Przy twoich rozmiarach to może być trudne - palnąłem, obrywając dłonią w pierś. - I przykro mi, ale nigdy nie będziesz łyżeczką, Jimin. Jesteś człowiekiem.

Jimin z rezygnacją ukrył twarz w dłoniach i odpowiedziało mi jego wymowne milczenie.

- Uśmiechasz się! - krzyknąłem, widząc zmarszczki w kącikach jego oczu.

- Wcale nie!

- Rozbawiło cię to!

- Nieprawda!

- Nie wierzę! - parsknąłem niekontrolowaym śmiechem. - Jesteś naprawdę beznadziejny.

- Ja jestem beznadziejny? - oburzył się, rzucając we mnie poduszką. - To ty to wymyśliłeś! Jak można w ogóle powiedzieć coś takiego! Żałosne!

Okładał mnie pięściami, podczas gdy ja zaśmiewałem się w najlepsze. Zamknąłem go w uścisku i pocałowałem jego zmarszczony nos.

- Nienawidzę cię - wymamrotał.

- Znienawidzisz mnie trochę mniej, jak pozwolę ci być dużą łyżeczką?

- Tak!

Jego oczy w jednej chwili rozbłysły i cieszył się jak małe dziecko. Ten człowiek rozmiękczał mnie tak bardzo, że któregoś dnia zamienię się w ośmiornicę i zamieszkam na dnie oceanu.

- Odwróciłem się do niego plecami, a Jimin natychmiast do mnie przylgnął i objął mnie ramieniem. Ogarnęło mnie znajome ciepło. Potarł nosem moją szyję, na co zachichotałem i westchnąłem cicho. Zamknąłem oczy w oczekiwaniu na sen. Znajdowałem się gdzieś na granicy rzeczywistości, gdy dłoń Jimina dyskretnie wsunęła się pod moją koszulkę.

Natychmiast otworzyłem oczy, ale się nie poruszyłem. Palce Jimina niespiesznie błądziły po moim brzuchu, a każde muśnięcie było jak gwiazda rozkwitająca na moim ciele. Uśmiechałem się w ciemności, dopóki jego ręka nie zboczyła z bezpiecznego szlaku. Musiał poczuć, jak momentalnie się spiąłem. Wsunął jeden palec za gumkę moich spodni. Błyskawicznie zakryłem jego dłoń swoją, żeby go zatrzymać.

- Jimin - mój drżący głos zabrzmiał obco w ciemnym pokoju. Do tej pory wyobrażałem sobie, że w takiej sytuacji będę znajdował się po drugiej stronie. Jednak z Jiminem nic nie było proste ani przewidywalne.

Musnął ustami moją szyję i pocałował miejsce tuż przy uchu, po czym szepnął:

- Pozwól mi.

Te dwa słowa przebiegły dreszczem przez całe moje ciało. Odwróciłem głowę. W jego oczach kryła się miękkość, której nie śmiałem się przeciwstawić. Znałem to spojrzenie. Wyglądał tak, gdy słuchał w samochodzie swojej ulubionej piosenki, a za oknem zachodziło słońce. Gdy późnym wieczorem zanosiłem go z kanapy do łóżka i opatulałem kołdrą. Gdy chwytałem go za mały palec, żeby na mnie poczekał. Gdy rozchylał powieki i byłem pierwszym, co widział po przebudzeniu. Zawsze patrzył na mnie tak, jakbym naprawdę był czegoś wart. Jakbym zasługiwał na to, żeby obchodzić się ze mną delikatnie.

moonstruck • vmin soulmate auWhere stories live. Discover now