rozdział • 11

1.1K 191 9
                                    

Ponownie spotkałem się z Hyo głównie z wszechogarniającej mnie rezygnacji. Nie miałem siły na asertywność, dlatego teraz znowu siedziałem obok niej w kawiarni, jeszcze bardziej nieobecny niż poprzednio.

Patrzyłem na jej długie, ciemne włosy i nie mogłem przestać myśleć o innych włosach, różowych i wiecznie zmierzwionych. Parę razy spojrzałem jej w oczy, natychmiast odwracając wzrok, ponieważ nie widziałem w nich ani jednej gwiazdy. Jej smukłe palce przywodziły mi na myśl inne, drobne dłonie, które tak bardzo lubiłem trzymać w swoich. Śmiała się głośno, odrzucając głowę do tyłu, a nie delikatnie jak płatki wiśni opadające na ziemię.

Hyo była ładna, ale nie potrafiła mnie zachwycić. A także zdecydowana i pewna siebie, przez co miałem wrażenie, że ja również nie byłem jej do niczego potrzebny.

Ocalił mnie dźwięk SMSa. Dyskretnie spojrzałem na wiadomość od Hobiego i zamarłem.

Jimin wyszedł ze szkoły.

A zaraz potem:

Nie odbiera. Nie mamy pojęcia, gdzie jest.

Odruchowo podniosłem się z kanapy, niechcący odpychając Hyo opierającą się o moje ramię.

- Coś się stało? - spytała.

- Tak - gorączkowo przeczesałem włosy palcami. - Tak, stało się.

- Musisz iść?

- Tak. Tak, przepraszam.

- Jeśli mogę jakoś pomóc...

- Nie, dzięki - już zarzucałem na siebie dżinsową kurtkę. - Sprawy rodzinne.

- Och. No dobrze, w porządku.

Rzuciłem kilka banknotów na stolik, niewiele myśląc o dobrych manierach. Zamiast serca miałem tykającą bombę. Na samą myśl o tym, że Jiminowi mogło się coś stać, brakowało mi powietrza.

- Dziękuję, że przyszedłeś - powiedziała tylko.

Skinąłem jej głową i dosłownie wybiegłem na zewnątrz.

Zaginięcie Jimina było tylko i wyłącznie moją winą.

Chodził na dodatkową fizykę razem z Hobim i Jungkookiem, a ja zawsze na niego czekałem. Ponieważ nie rozmawialiśmy ze sobą już od tygodnia, uznałem, że powinienem sobie odpuścić. Dlatego spotkałem się z Hyo.

Nie było mnie, kiedy mnie potrzebował.

Sprawdziłem godzinę. O tej porze powinien siedzieć jeszcze w sali, co oznacza, że wyszedł w trakcie lekcji. Stłumiłem w sobie narastającą panikę. Rzuciłem się do biegu, chociaż nie miałem pojęcia, w którą stronę powinienem się udać. W akcie desperacji zadzwoniłem do Hobiego.

- Co się stało? - rzuciłem, ledwo zdążył odebrać.

- Nie wiem, no - brzmiał na zestresowanego i poczułem się jeszcze gorzej. - Dostaliśmy nasze sprawdziany, a on po prostu wziął i wyszedł.

- To nie brzmi jak Jimin.

- Dlatego wybiegłem za nim, ale nigdzie go nie widziałem.

- Może jest w łazience?

- Nie.

- Sprawdziłeś?

- Masz mnie za debila?

- Muszę odpowiadać?

- Pieprz się, Tae. Tak, sprawdziłem.

- Cholera.

- Gdzie ty w ogóle jesteś? Czy ty biegniesz?

moonstruck • vmin soulmate auWhere stories live. Discover now