- 2.4 -

808 68 8
                                    

Erimia usiadła po turecku i wpatrywała się w gwiazdy. Podłoże może i nie było wygodne, ale cieszyła się powiewami powietrza. Nieopodal stał Lucyfer z Theodorem, dyskutując o czymś zaciekle. W momencie, kiedy znalazła się na dachu jednego z pustostanów bruneta, ogarnął ją spokój, choć serce nadal biło energicznie, a wspomnienie, w którym odrzuciła od siebie Elide, nieustannie wracało.

Usłyszała kroki, a po chwili demon zszedł po metalowych schodach przeciwpożarowych i wsiadł do auta. Wydawał się dziwnie spięty, a już po chwili dotarło do niej dlaczego; bo kilka metrów od niej wylądował anioł i to nie byle jaki, tylko jeden z archaniołów. Mimo swojej chłopięcej twarzy wydał jej się niezwykle poważny, a w niebieskich oczach dostrzegła zmęczenie. Ogromne, białe skrzydła drgnęły jeszcze kilka razy, aż w końcu złożył je za plecami.

– Bracie. – Michał skinął Lucyferowi ze słabym uśmiechem na ustach. – Dobrze cię widzieć.

– Darujmy sobie uprzejmości. – Brunet machnął dłonią, zmierzył anioła od góry do dołu, po czym wskazał na dziewczynę, która stała kilka kroków od nich. – Chodzi o nią.

Michał podążył wzrokiem we wskazanym kierunku i aż otworzył usta ze zdziwienia.

– Przecież to niemożliwe. – Jego szept przetoczył się dreszczem po jej kręgosłupie, a gdy podszedł do niej bliżej, kompletnie zdezorientowany, nawet nie drgnęła. – To jakaś twoja sztuczka?

– Osobiście sądzę, że jego. – Lucyfer spojrzał w niebo.

– Jak masz na imię? – Mężczyzna zwrócił się tym razem do dziewczyny w ten swój łagodny, anielski sposób, co wywołało u niej delikatny uśmiech.

– Erimia, ale nie wydaje mi się, że możesz mi pomóc. Choć miło cię poznać, nie sądziłam, że spotkam kiedyś archanioła.

– Widzi aury. – Lucyfer podszedł do nich z zaplecionymi rękoma na piersi. – Nie wydaje ci się to dość osobliwe?

Anioł nie odpowiedział, tylko przyglądał się z zaciekawieniem jej twarzy. Widział, że jest człowiekiem, a nie słyszał, żeby którykolwiek z ludzi posiadał dar widzenia aur, w końcu sam naznaczał dusze.

Uniósł dłonie na wysokość jej głowy, ale Erimia cofnęła się o krok. Była aż za bardzo świadoma tego, co zamierzał zrobić i wcale tego nie chciała. Bała się zamętu, który może jej przynieść ingerencja Michała.

– Spokojnie, chcę tylko...

– Wiem. Chcesz wejść do mojej głowy. – Spojrzała na Lucyfera z urazą w oczach. – On już tam był i nic nie znalazł.

– Mamy trochę inne umiejętności niż mój brat. Jesteś zagubiona, czuję to. Jeśli mi pozwolisz wejrzeć w twoją przeszłość, może będę w stanie wskazać ci twoją drogę.

– Nie. – Pokręciła energicznie głową. – Ty mi nie pomożesz, jeszcze nie teraz, czuję to.

– To jest śmieszne! – Nagle Lucyfer złapał dziewczynę za ramię i szarpnął w stronę Michała. – Rób swoje.

– Wiesz, że tak nie można! – W oczach anioła pojawił się żywy ogień, który świadczył o gniewie, jaki w nim zebrał. Gniewie, który ciążył na jego własnych barkach, bo wiedział, że po części to on był odpowiedzialny za to, co działo się z jego bratem. Po chwili ten ogień przygasł, a na jego miejscu pojawił się żal i współczucie.

– W porządku, zgadzam się. – Erimia czekała, aż brunet ją puści, a gdy to zrobił, spojrzała Michałowi w oczy, w których on widział tylko strach przed Lucyferem.

Gdy tylko anioł zabrał dłonie ze skroni dziewczyny, ta upadła na kolana i zaczęła wymiotować, choć żołądek miała pusty. Teraz było inaczej, znów cały rok przeleciał jej przed oczami, ale później dosłownie poczuła ostry blask, który wwiercał się w jej umysł.

– Nie rozumiem. Tylko ostatni rok. – Anioł spoglądał na dziewczynę z zaciekawieniem, ale i obawą o jej życie. Wypuścił powoli powietrze z płuc, odwracając się w stronę bruneta. – Ale wyczułem coś jeszcze, anielską ingerencję. Nie pytaj, bo nie wiem kto, ale musiał być potężny. I, uprzedzając twoje kolejne pytanie, na pewno to nie był Ojciec.

– A wiesz chociaż, co zrobił? – Lucyfer próbował zachować spokój, ale fale złości nacierały raz po raz.

– Wygląda na to, że zablokował jej pamięć i to w taki sposób, że nie mogę się przebić. Przykro mi, nie potrafię jej pomóc.

– A kto będzie potrafił?

– Wnioskuję, że nie pytasz o to, kto jej pomoże... Tylko ten, kto nałożył blokadę, będzie potrafił ją ściągnąć albo Ojciec, ale wiemy, że go o pomoc nie poprosisz. – Michał uśmiechnął się smutno, po czym rozłożył szeroko skrzydła. – Najlepiej będzie, jak ją zostawisz w spokoju, nie zasłużyła na to, żebyś się na niej wyżywał.

Przez moment Erimia wpatrywała się w znikającą sylwetkę na ciemnym niebie, aż stała się jedną z gwiazd nie do odróżnienia od innych. W końcu jej ciało postanowiło wrócić do współpracy z nią, więc wstała z kolan, ocierając usta wierzchem dłoni. Była słaba i ledwie trzymała się w pionie, ale mimo to podniosła dumnie głowę, wpatrując się w oczy Lucyfera.

– Co dalej ze mną będzie? – Może i głos jej drżał, ale wyraźnie było słychać w nim determinację. Świadomość, że tylko on mógł jej pomóc, aż sprawiała fizyczny ból, ale jakie miała wyjście? Już tak daleko zaszła, musiała w końcu się dowiedzieć, kim była.

– Nie wiem. – Mężczyzna wzruszyła ramionami.

Krótka, szczera odpowiedź, a wywoływała zbyt skomplikowane uczucia. Naprawdę nie miał pojęcia, co z nią zrobić, bo patrzenie na nią przypominało wszystko, co mu zabrano, ale z drugiej strony chciał wiedzieć, kto i po co to zrobił. Przeczesał dłonią włosy, zastanawiając się, co począć. Dziewczyna twierdziła, a i wiedział, że w to wierzyła, że tylko on jest w stanie jej pomóc. Lecz zapomniała o jednym szczególe: on był diabłem, nie pomagał ludziom, tylko karał ich dusze. Przeanalizował jeszcze raz jej wspomnienia. Mimo że się go bała, będąc wręcz przerażona jego osobą, to i tak była przekonana, że jest w nim cień dobra. Nawet pozwolił sobie zobaczyć siebie jej oczami.

Podszedł do niej jakby od niechcenia, wiążąc jej spojrzenie w swoim. Po zaledwie kilku sekundach osunęła się, ale nie upadła na zimny beton, bo Lucyfer wziął ją na ręce, kręcąc głową na swoje poczynania z niedowierzaniem.

Wojna pomiędzy złemWhere stories live. Discover now