część czwarta.

40 3 0
                                    

Czterech mężczyzn ubranych w prążkowane granatowe garnitury związała ręce Ray i Verga miedzianymi łańcuchami. Nikt się nie odzywał, nikt nie prosił o wyjaśnienia, nikt nie bił. Twarze mężczyzn były spokojne, pomimo głębokich i długich na pół czaszki blizn. Wszyscy mieli, na pozór szklane, fiołkowe oczy w których nawet przez chwilę nie pojawiła się iskra złości. Szli trójkami za sobą. Ray trzymali z obu stron mocno opierając na wątłych barkach, wytatułowane cienką linią w niebardzo czytelne znaki, dłonie. Cisza była wręcz kojąca. Nagle wypowiedziane słowo zniszczyłoby całą aurę powoli zachodzącego słońca, lekko różowiejącego w kolor waty cukrowej nieba, dającego poczucie dziecięcego bezpieczeństwa. Jednakże uczucie błogości, w sytuacji bycia więźniem ludzi o wielce specyficznym wyglądzie, nie było, wbrew pozorom, tak absurdalne. Albowiem ludzie ci byli zupełnie nieznajomi. Nie byli agentami rządowymi, nie należeli do kontrolerów aparycji, ani do indywidualistów regularnie chodzących oddać raporty o wybrykach sąsiadów policji. Ani Ray, ani Verg, który znów migał sztucznie załzawionymi oczami przybierając rozbrajającą psychopatyczną minę, nie wiedzieli co ich czeka. Mogli jednak przeczuwać i to robili, a przeczucia były dobre.

Telepatia. -pomyślała nagle Ray od dawna zastanawiająca się nad milczeniem i zgraniem czterech mężczyzn. - Telepatia jest jednak praktyką do której potrzeba skupienia, pełnej koncentracji. Opanować ją są w stanie tylko specjalnie szkoleni adepci. Mogą czytać w myślach lepiej, niż przenika mózg nie jeden robot. Może dlatego tak się wysilają, wciskają palce prawie pod łopatki. Eh znów będę mieć odciski...Zupełnie jak po ostatnim, co tygodniowym przesłuchaniu. Ah odpłaciłam się sukinsynom!

Robiło się coraz ciemniej i senniej. Z dziarskiego, sprężystego kroku, pozostał tylko powolny chód. Verg odpuścił sobie strzelanie białkami oczu i przybrał normalny stonowany wyraz twarzy. Był mężczyzną, ale nie odczuwał żadnego obowiązku walki, obrony towarzyszki czy woli buntu. Nieboszczykowi ojczymowi nie spodobała by się ta "uległa babska postawa". Ale teraz ważne było to, że zaczynało mu świtać kim mogą być tajemniczy mężczyźni... Chciał przyjrzeć się dokładniej całym tatuażom, miał wrażenie, że gdzieś widział takie znaki. Nie pozwalał mu na to zapadający zmrok i coraz wyżej podnoszące się na wietrze ziarna piachu. Opuścił głowę, zaniechał zamiary i starał się o niczym nie myśleć, wyczyścić umysł tak jak to robił przed morderstwami. Walczył ze sobą, przypominał sobie nauki, ale nie mógł, nie potrafił odsunąć myśli na bok. Dręczyło go jedno, jak powiedzieć dziewczynie skąd ją zna... jak dogłębnie ją zna. W jaki sposób oznajmić jej kim jest, co zrobił, że wylądował w "World One."  i dlaczego wybrał ją do ucieczki.

Latarnia zapaliła się w ćwierć sekundy oświetlając białym błyszczącym światłem całą okolicę.

-Witamy w Mirdze. - przerwał paru godzinne milczenie ciepły pikantny głos nad uchem Ray. 

World One.Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ