część druga.

55 7 0
                                    

Padało całą noc. Krople były ciężkie, szybko spadały i głośno rozpryskiwały się na rozłupanych cegłach. Wiatr był zimny, ale cichy. Czasami tylko jakby szeptał, w smutku spowodowanym brakiem drzew do zwalenia, pogwizdywał. Gwiazdy nie rozjaśniały nieba, księżyca nie było. Czuli się jak w ogromnym szklanym słoiku, tylko że zamiast babcinych konfitur, duszeni byli tam jedynie oni w gęstej mgle...Przynajmniej ona odnosiła takie wrażenie.

-Przedstawisz się wreszcie?- Były to pierwsze słowa wypowiedziane od początku nocy. Zaczynało świtać, warto było pomyśleć nad planem działania. Siedzenie z podkurczonymi nogami na krawężniku, niczym miało się do zdobycia informacji o miejscu w którym się znaleźli.

-Dlaczego?- Odpowiedział jak zwykle beznamiętnym tonem.

-Przespałam na tobie pół nocy, a przy okazji pomogłam ci w ucieczce z celi... Czekaj zabijając sześciorgo ludzi?

-Jesteś zbyt sarkastyczna. Mogę wymyślić swoje imię?- Przez chwilę zdawało jej się, że zobaczyła cień miłego drgania w kącikach jego warg.

- Tak napewno będzie najwiarygodniej.- Odpowiedziała szybko i poważnie. Nie, on się nie uśmiechał.

- Jestem Verg. 

Spojrzała mu w oczy, celowo zadarła głowę do góry i wstała. Zrobił to samo, nie pytając jak się nazywa, ani o nic innego. Bezsłowa i równym krokiem ruszyli przed siebie. Na zachód, prażące słońce powoli wstawało za nimi, oświetlając asfaltową ulicę ciągnącą się aż po horyzont. Ubrania schły, także powoli dało się rozczytać nadrukowane na koszulach litery. Nie litery. Cyfry. 

-563109- pomyślała- koniec tamtego życia. Gdzie teraz jestem? Czego szukam, gdzie idę? Dlaczego pomimo wszystkiego chcę wracać  z powrotem do domu? Ale ja już nie mam domu... Ja pierdole czy on może zacząć coś mówić?!

World One.Where stories live. Discover now