Szukając śladów

Start from the beginning
                                    

(pięć minut później)

 Nick i Judy stojąc na przeciwko nowym, w pozach niczym generałowie przed rekrutami, oświadczyli im niezwykle ważną wiadomość.
-No dobra żółtodzioby.-zaczęła ostro Judy-Ponieważ wszyscy policjanci są zajęci swoimi sprawami, to właśnie my musimy się tym zająć. To o wiele grubsza sprawa dlatego zajmiemy się tym w czwórkę, bo no wiecie nie możemy zostawić was bez opieki. Nick poprowadź odprawę dalej.
-Dziękuje komendancie. A wię....nie tak się nie zaczyna. A zresztą. A więc dostaliśmy z centrali pozwolenie na tą akcję i kilka ważnych danych. Jedziemy do Dystryktu Nocnego. W każdej parze ma być jeden drapieżnik, z reguły jeżdżą tam tylko one, bo no wiecie, to Dystrykt Nocny.
-Nick, ja tu robię profesjonalną odprawę na poczekaniu, a ty ją marnujesz kiepskimi żartami.
-Są nawet dobre.-powiedział Marian
-Nie podlizuj się.
-A wymyślisz coś lepszego w trzy sekundy Judy.-lis zrobił oczy jak wtedy gdy uświadamiał jej, że marzenia o byciu gliną nie ziszczą się.

-Ech... no dobra w każdym bądź też razie.
-To moja część odprawy.
-Przepraszam panie GENERALE POLICJI.
-Dziękuje nic się nie stało. A teraz siedź cicho i słuchaj-jak mim.

-Długo jeszcze?-szepnął gepard, zasłaniając szyję, do Danego. Ten wzruszył ramionami nic nie mówiąc.

(3 wjazd do Dystryktu Nocnego, obrzeża Śródmieścia 9.00)

 Okolica była całkiem urocza. Dookoła rosły sekwoje i inne wysokie drzewa, a na ziemi pełno było ścieżek z bruku wokół różnych, tematycznych ogrodów i klombów.  Co chwilę przechodziła tędy jakaś para, na ławce siedzieli zajęci biznessaki notując coś w laptopach ze słuchawkami w uchach, albo grupa starszych zwierząt grający w szach na wymyślnych murowanych stołach do szachów po prawej stronie ulicy. Sam wjazd do Nocnego to sześcio-pasmowa droga w głąb tunelu ciemności z podświetlanymi pasami ruchu i lampkami gdzieś na górze. Nad dziurą stała zielona tablica z napisem "Dystrykt Nocny. Populacja 2,58mln zwierząt".
 W radiowozie Judy odezwało się radio.
-Halo Karota jesteś tam?-Nick już dawno tam pojechał w mrok, ale Judy miała mentalną blokadę. Nigdy tu nie była. Mimo wielu świateł, jak zapewniał nie raz ten głupi lis, wciąż było tam strasznie ciemno. 
-Tak jestem, coś nie działa w aucie i musiałam to sprawdzić.
-Czyżby mój mały słodki króliczek z puchatym ogonkiem się bał?-zapytał szyderczo.

-Zabiję CIE NICK!-królica wcisnęła gaz do dechy i spiskiem wjechała do tunelu.
 Nick spokojnie odłożył radio i spojrzał na swojego kolegę, który był wyraźnie zdziwiony całym zajściem.
-To zawsze działa.-wyjaśnił. Jechali tak słuchając radia aż wyjechali z tunelu. Znajdowali się osiemdziesiąt metrów pod ziemią, a ich oczom ukazał się cudowny widok.-Niech radują się twe oczy przyjacielu.

 Przed nimi była wielka jaskinia, a raczej gigantyczny kompleks jaskiń. Na suficie skalnym zamontowano specjalne lampy, których zadaniem było rozjaśnianie poprzez kryształy o różnych kolorach kształtach i rozmiarach. To dawało niesamowity efekt. W całkowitym mroku, różnokolorowe smugi światła padały na skały, które tworząc cień tworzyły cudowny kontrast. Połowa tego co widział była krystalicznie oświetlona najpiękniejszymi barwami jakie w życiu widział, druga zaś była tak ciemna, że miał wrażenie jakby coś tam się ukrywało, ponieważ ciemność zmieniała swoją barwę i natężenie a nawet kształt.
-Masz zdrowe oczy Dany. Ja widzę wszystko, ale ofiary mają złudzenie optyczne wywołane specyficznym kontrastem powierzchnie skalnej i mgły, oraz  światła i mroku. Ten efekt będzie miał w miarę jak będziemy zbliżać się do centrum. Tam budynki i światła  tak jakby wyłączają to złudzenie.-Gdzieś między stalagnatami i ścianami jaskiń dało się dostrzec światła kasyn oraz kontury budynków wczepionych w skały.

(Szkoła podstawowa Edwara Zoolsa 9.00)

 Dre siedział sam w ławce. W sumie w klasie razem ze starą żyrafą, którą metodą skojarzeń i wymyślnych historii uczyła geografii ojczyzny było dwadzieścia osiem zwierząt. Metoda była całkiem przyjemna i efektywna. W czterdzieści pięć minut lisek zapamiętał dokładne położenie wszystkich rzek, gór, miast, dolin i wyżyn. Mieli nauczyć się najbliższej okolicy, ale on wolał pognać do przodu, zapisał cały zeszyt opowieściami na wpół z życia wziętymi, dzięki temu znał mapę Zwierzostanu lepiej niż komputer. Sama klasa nie wyróżniała się zbytnio. Pomoce dydaktyczne na ścianach mapy tematyczne i historyczne, wielka tablica interaktywna, no i pojedyncze ławki z przymocowanymi tabletami po prawej stronie. W razie potrzeby można je było wyciągnąć i wykonywać zadania nauczyciela.
 Wtem zadzwonił dzwonek. Nauczyciel zażądał pracy domowej na jutro, ale Andre Bajer zrobił już notatki zadania na trzy lekcje do przodu. 
 Plac na którym gromadziła się większość uczniów podczas przerw był a niewielkim pagórkiem, ogrodzonym trzymetrowym płotem z drutem kolczastym na końcu. Na skraju rosło kilka drzewek wokół małego oczka wodnego. Od centrum gdzie stał duży plac zabaw rozchodziły się dróżki wykonane z jasnych kamieni, te na prawo prowadziły na małe boiska, czyli te do koszykówki, siatkówki. Na wprost było jedno wielkie wielo-funkcyjne boisko do lekkoatletyki piłki nożnej i zagranicznej odmiany tej gry. Na lewo zaś była świetlica ze stołówką. Posiłki były tam drogie, chyba, że wykupiło się pakiet premium, wtedy były za darmo. Sama stołówka była zwyczajną halą dla ssaków wszystkich rozmiarów, gdzie non-stop leciało radio. Natomiast świetlica była przeznaczona głównie dla starszych uczniów. Automaty z niezdrową żywnością, głośniki na bluetooh, wygodne skórzane kanapy, piłkarzyki prywatne stolik do gier i najważniejsze, coś na wzór własnej małej kawiarni. Tego wszystkiego lisek nie zobaczyłby, a nawet nie wymyśliłby gdyby nie jedna osoba.
-Hej. Ty nazywasz się Dre, nie?- chłopiec odwrócił się. Zanim ktoś do niego podszedł, obserwował jak masa zwierząt świetnie bawi się w swoim towarzystwie ganiając się po górkach.
-Tak, a ty jesteś?-to był ten mały tygrys którego uratował.
-Johny, uratowałeś mnie przed tym złym królikiem.-ubrany był czerwoną markową koszulkę i jasno białe spodnie i buty, też markowe. Miał niebieskie oczy, i był nie wiele niższy od Dre.
-Sorry, że to mówię, ale...czemu jesteś taki, mały?
-Geny i tyle. Przynajmniej tak mówi mama.-odpowiedział bez urazy.- Chyba nie masz tu zbyt dużo przyjaciół, co?
-Jakoś sobie poradzę.

-A ja mogę nim być?-lis nie wiedział, czy ten błagalny ton, który właśnie usłyszał był prawdziwy czy udawany.
-Zezwalam.
-Hura.-powiedział cicho, krótko bez szczególnych emocji.-Choć pokażę ci tu trochę szkoły. Mam tu starszego brata, także mam trochę układów...
-A umiesz je wykorzystywać?
-A ty umiesz?

-Nie wiem.-nie wiedzieć czemu po prostu się roześmiali. Z oddala przyglądał się temu pewien królik z rozbitym nosem i wargą w towarzystwie kilkunastu kolegów i koleżanek z różnych klas i gatunków.
-Temu małemu głupiemu wrednemu kryminaliście wydaje sie, że to jego miejsce. Jeszcze będzie błagał, żeby sobie iść.



No tego się raczej nie spodziewaliście. Mam namyśli rozdział. Okazało się, że bez pisania trudno żyć a poza tym znalazłem trochę wolnego czasu. Już wkrótce specjal. Tak więc wybierajcie. 
Albo PiO do fan-fika albo do mnie ewentualnie rozszerzenie jakiegoś wątku. Aha i ważna rzecz. W CD Zwierzogród robiłem przypisy, w których opisywałem nowe państwa, historię czy cokolwiek czego nie było w filmie, ale pojawia się tutaj. Ma to wrócić?


Zwierzogród Moje(Nasze) Nowe życieWhere stories live. Discover now