rozdział 20

3.5K 475 262
                                    

Théodore Fourmois, the pond~×~

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Théodore Fourmois, the pond
~×~

Jego szept, cichy, płynący prosto z zachrypniętego gardła próbował mnie uspokoić, wkradając się do moich uszu i przepływając przez umysł jak chłodna woda przez poparzoną skórę.

Nie zabiłem człowieka. Zabiłem symbol ucisku i nieszczęścia.

Płakałem, cały czas płakałem, pokrywając całą swoją twarz i jego koszulę słonymi łzami, kiedy wplótł swoje place w moje włosy i mocno przycisnął mnie do siebie. Moje czoło znajdowało się wtedy w zagłębieniu między obojczykiem a szyją, a ja pragnąłem, by był jeszcze bliżej mnie, choć już przylegałem do niego całym, trzęsącym się ciałem.

- Jestem potworem - szepnąłem drżącym głosem, połykając łzy i zaciskając drobne pięści na jego koszuli. - Jestem potworem, powiedz mi to... powiedz mi to, proszę...

Nie odpowiadał, po prostu kołysząc mnie w ramionach. Gdy opowiadałem mu o Daegwanie, oplotłem go nogami w pasie żeby chronił mnie przed złymi wspomnieniami, a on nie opierał się, przytulając mnie mocno do siebie.

- Powiedz mi to - mój głos stał się otrzejszy, wyrwałem swoją głowę z jego uścisku. Swoimi rękoma ująłem jego twarz, zmuszając go by patrzył mi w oczy. - Powiedz mi, że jestem obrzydliwy. Teraz już wiesz o wszystkim i możesz mi przyznać rację.

- Nie - szepnął, a jego oczy jak zwykle były ciepłe. - Co się stało z Daegwanem?

Zapadła na chwilę gęsta cisza, która można byłoby kroić nożem. Czułem się niekomfortowo, jakby emocje we mnie kumulowały się i sprawiały, że chciałem krzyczeć aż moje gardło zacznie krwawić.

- Nie przeżył.

Nie zasługiwałem na to, żeby mnie głaskał po włosach, żeby mnie uspokajał, zasłużyłem jedynie na śmierć i cierpienie. Karma wracała do mnie po cichu i przeciągle, czułem jej ciepły oddech na karku wszędzie, gdzie tylko się udałem. Czułem tę lepką dumę, klejącą się do mojego umysłu jak obrzydliwa substancja, przypominająca mi o tym, że wcale nie było mi żal Daegwana.

Ale przecież on na to nie zasłużył. Jego mama, płacząca nad grobem też nie zasłużyła. Jego pies, który nigdy nie zrozumie, czemu chłopiec nie wrócił już do domu, też na to nie zasłużył. Tragedia nie jest potrzebna nikomu.

Lubiłem sobie wmawiać, że Daegwana zabiła sprawiedliwość, ale przecież zabijanie nie jest sprawiedliwe.

Yoongi powinien być ostatecznym ciosem, powinien odejść i mnie zostawić, żebym mógł odbyć swoją karę za bycie złym człowiekiem, a potem powinienem umierać długo i boleśnie. Jak Daegwan.

- Jestem okropny - szepnąłem, chcąc go zmusić, żeby wreszcie przyznał mi rację. - Nie chciałem go ratować, chciałem... wreszcie mieć spokój... on miał dziesięć lat, Yoongi, ledwie dziesięć...

Sztuka uciekania▪️yoonminWhere stories live. Discover now