rozdział 4

4K 542 126
                                    

Claude Monet, water lilies~×~

Oops! Questa immagine non segue le nostre linee guida sui contenuti. Per continuare la pubblicazione, provare a rimuoverlo o caricare un altro.

Claude Monet, water lilies
~×~

Wczorajszy maraton przez Seul okazał się głupim pomysłem z dwóch powodów - nie odnalazłem odpowiedzi na dręczące mnie pytania, a drugi był taki, że dziś nie mogłem nawet wstać z łóżka. Wybiegłem wczoraj w nierozpinanej bluzie, dżinsach i trampkach, w dodatku powrót do domu zajął mi ponad godzinę. Byłem spocony i zapłakany, kiedy wróciłem do mieszkania. Przez cały ten czas było otwarte, jednak na szczęście nic z niego nie zniknęło. Starczyło mi sił ledwo na okrycie się kocem, po czym zapadłem w głęboki sen, z którego obudziłem się wyczerpany, z wysoką gorączką, płonącym gardłem, kaszlem rozrywającym płuca i katarem. Moja głowa była ciężka i obolała, miałem wrażenie, jakby ktoś naładował do niej ołowiu. Próbowałem kilkakrotnie wstać i podejść do komody, w której miałem jakieś leki, ale przed oczami tańczyły mi czarne punkciki, gdy tylko podnosiłem się do pozycji siedzącej. Kaszlałem, sięgając dłonią po telefon leżący na stoliku. Szukałem go po omacku, nie mając siły nawet wesprzeć się na łokciu, by sprawdzić, gdzie leżał. W końcu trąciłem urządzenie palcem wskazującym i szybko je chwyciłem. Nie mogłem skupić wzroku na wyświetlaczu, wszystko stawało się rozmyte, a powieki zbyt ciężkie, żebym mógł je unieść. Ostatnim przebłyskiem świadomości czułem, jak telefon wypadł mi z ręki i z głuchym dźwiękiem uderzył o dywan.

Obudziłem się jakiś czas później, zlany potem. Nie wiedziałem, ile spałem, ale czułem się odrobinę lepiej, a przynajmniej na tyle dobrze, żeby spróbować wstać. Oparłem się dłonią o stolik, drugą przeczesując mokre od potu jasne włosy. Czułem się słabo, jednak resztkami sił przeszedłem kilka kroków, prawie rzucając się na komodę. Ślamazarnymi ruchami otworzyłem drugą od góry półkę i zgarnąłem z niej kilka paczek tabletek - pastylki na gardło, które wciąż paliło żywym ogniem, jakieś leki na ból głowy i kilka innych, których przeznaczenia nie byłem pewien, łapiąc pierwsze lepsze opakowania. Kątem oka zauważyłem termometr, który również zabrałem. Wróciłem do łóżka na tyle szybko, na ile pozwolił mi mój szalejący błędnik, nieomal tracąc równowagę. Gdybym wtedy upadł, pewnie już bym nie wstał, ale udało mi się ostatecznie rzucić na łóżko i okryć kocem. Łykałem tabletki jedna po drugiej, mierząc sobie jednocześnie temperaturę. Termometr wskazał 39,7 stopni gorączki. Sięgnąłem po wcześniej upuszczony telefon i korzystając z tego, że jeszcze umiałem skupić myśli, napisałem do Tae kilka wiadomości informujących go o stanie mojego zdrowia. Poprosiłem go, aby przyszedł do mnie po zajęciach i sprawdziłem godzinę - była 10:43 - po czym odpłynąłem.

Obudziło mnie pukanie do drzwi. Telefon pozostał w mojej dłoni, szybko sprawdziłem więc godzinę na wyświetlaczu - 11:18. Hyung musiał czuć się naprawdę zaalarmowany, skoro tak szybko przyszedł. Zażyte tabletki trochę pomogły, byłem w stanie wstać o własnych siłach i otworzyć drzwi, przed którymi spodziewałem się Tae, jednak moim oczom okazał się Hoseok - przyjaciel Kima, którego miałem okazję poznać. Uśmiechał się, ale po chwili jego uśmiech zbladł.

Sztuka uciekania▪️yoonminDove le storie prendono vita. Scoprilo ora