prolog

9.1K 718 98
                                    

Claude Monet, spring flowers~×~

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Claude Monet, spring flowers
~×~

Kolejna, zupełnie zbędna tradycja Akademii. To właśnie dziś, w pierwszą sobotę października wystawiane były dzieła, które właściwie zadecydowały o losie i przyjęciu do Akademii nowych uczniów. W auli, w której były prezentowane prace, zebrali się już starsi uczniowie, a także nieśmiali autorzy wystawianych prac - pierwszoroczni. Kręcili się pod nogami, próbując ocenić poziom swoich malunków na tle prac wykonanych przez rówieśników.

Uczniowie szybko zapełnili dość spore pomieszczenie, prawie go tratując. Stara, drewniana podłoga skrzypiała pod stopami kilkuset osób, a w powietrzu unosił się zapach farby i kurzu, który opadał ze starych lamp zawieszonych przy suficie. Zapach farby uwielbiał, ale kurz wdzierający mu się do gardła i opadający na ramiona sprawiał, że chciał opuścić halę jak najszybciej.

Tak jak co roku, przychodził tu z ciekawości. Odkąd trzy lata temu, w dzień podobny do dzisiejszego został odkryty jego niesamowity talent, nikt nie umiał mu dorównać. Podniósł poprzeczkę zbyt wysoko i tak właściwie nikt już nie spodziewał się, że zostanie tu zaprezentowany obraz choć w połowie tak wspaniały, jak jego dzieła wystawione trzy lata temu. Przychodzili tylko po to, żeby sprawdzić, czy prace nowych uczniów trzymają choćby mierny poziom.

Ten rok nie był wyjątkiem - obrazy prezentowały się dobrze, ale nic więcej nie można było o nich powiedzieć. Jeden z jego znajomych ciągnął go za rękaw, prawdopodobnie chcąc pokazać mu jakąś szczególnie słabą pracę - zapewne żeby założyć się, że jej autor wyleci jeszcze w pierwszym semestrze. Przeciskali się przez tłum uczniów, powiększany przez spóźnionych studentów Akademii, gdy jego uwagę przykuł ten obraz. Wyszarpnął rękę i gestem pokazał przyjacielowi, żeby poszedł bez niego, dogoni go później.

Potrzebował chwili, żeby przecisnąć się przez grupkę osób, aby dotrzeć do tego obrazu, postawionego na sztaludze zaraz przy ścianie. Przedstawiał ogromnego anioła, pochylonego nad klęczącym człowiekiem w przestronnej, jasnej sali. Jego uwagę przykuły wielkie, białe anielskie skrzydła, otulające mniejszą postać człowieka, jakby chcąc go przed czymś ochronić. Całość utrzymana w odcieniach szarości, emanował z niej dziwny spokój. Kompozycja była statyczna, czuł, jakby autor chciał zamknąć piękno chwili w klatce stworzonej przez bezruch panujący na obrazie. Choć w sali było gwarno i głośno, stopniowo starał się wyciszyć głosy w swojej głowie, zamieniając je w szum, a następnie kreując iluzję ciszy, w której obserwował ruchy pędzla na malunku.

Wszyscy mijali go i dzieło, na które patrzył. Nie zdziwiło go to - wykonanie było dość marne, światłocień położony nieprzemyślanie a kolorystyka uboga. Uczniowie przelotem zerkali na ten obraz - wyglądało na to, że tylko jego on zainteresował.

Jego wzrok zsunął się z anioła na człowieka, z człowieka na namalowaną posadzkę sali, potem na wsuniętą w prawy dolny róg karteczkę z imieniem i nazwiskiem autora.

Park Jimin.

Sztuka uciekania▪️yoonminWhere stories live. Discover now