Rozdział 4 2/3

2.7K 312 147
                                    

Takie były urodziny Louisa: ogromne śniadanie i wręczanie prezentów. Potem udekorowali drzewko świąteczne. Jay zawsze upierała się, aby choinka była przygotowywana dużo wcześniej, ale jako dziecko Louis cieszył się, mogąc je ubierać i ustawiać, więc chciał to robić w swoje urodziny. Z tym Jay się nie kłóciła. Wciąż tak pozostało mimo że Louis dorósł i każdego roku w ten dzień dekorowali choinkę.

Kiedy Dan i Lottie wrócili z gospodarstwa z drzewkami, usiedli w kółku w salonie, tak aby Louis miał przestrzeń do otwierania swoich prezentów. Usiadł na środku, z podarunkami wokół siebie. Był zaskoczony, gdy zobaczył pudełko w pismem Harry'ego na zawieszce. Przypuszczał, że to miało sens - byłoby dziwne i podejrzane, gdyby brunet nic mu nie dał. Jednak Louis nie oczekiwał prezentu od niego.

Zaczął otwierać opakowania, zatrzymując to od Harry'ego na koniec. Od swojej mamy i Dana otrzymał fajny, wełniany sweter; od Lottie jakieś bomby do kąpieli z LUSH; od Phoebe, Daisy, Ernesta i Doris karty podarunkowe do ulubionych restauracji. I wreszcie, prezent od Harry'ego. Kiedy po niego sięgnął, ujrzał, że młodszy nerwowo przygryza wargę.

- Hej - Louis machnął dłonią w jego kierunku. - Chodź tu.

Harry przyczołgał się bliżej niego, a szatyn oplótł ręką jego ramiona.

- Najlepsze na koniec, kochanie - Louis złożył pocałunek na jego skroni, zanim zaczął rozdzierać opakowanie. Wewnątrz było małe pudełko. Szatyn uniósł wieczko i sapnął na sam widok. Tam, w pudełku, zawinięty w jakiś ozdobny papier był piękny notes Moleskine i marmurkowe pióro kulkowe.

- Do twoich notatek - wyjaśnił Harry. Wyglądał na zdenerwowanego, przygryzał wargę i skubał paznokcie. Louis odłożył pudełko na bok i objął go ramionami, mocno przytulając. Chciał, aby Harry wiedział, jak piękny był ten prezent i jak wiele dla niego znaczył. Chodziło o to, że gdzieś po drodze, Louis zapomniał jak bardzo kocha pisać, dlaczego poszedł do swojej pierwszej pracy właśnie takiej. Ale młodszy nigdy nie zapomniał.

- To piękne, Harry - powiedział szatyn, łapiąc go pod brodą, by unieść jego twarz. - Naprawdę, jest... jest niesamowite. Ty jesteś niesamowity.

Brunet zarumienił się, próbując odwrócić wzrok. Louis nie miał pojęcia, co go naszło w tym momencie. Wszystkim, co wiedział było, że chce, aby Harry wiedział jak wyjątkowy był dla niego ten prezent, jak wyjątkowy był on. Kiedyś o tym mówili, że całowanie jest ok, ale tylko, gdy zostanie zatrzymane na specjalne okazje. To była właśnie specjalna okazja, Louis mógł to poczuć. Potrzebował pocałować Harry'ego w tej chwili. Więc to zrobił.

Przyciągnął bruneta do siebie, przyciskając swoje usta do tych jego, nie dając mu czasu na zaprotestowanie. Harry był zaskoczony, odsunął się w pierwszym momencie. Ale po sekundzie pocałunku jego usta się rozchyliły. I... ok. Louis tego nie oczekiwał. Ale było tak, że Harry chciał go pocałować tak samo mocno, jak on sam jego. I szatyn chciał, żeby to było perfekcyjne, chciał przez ten pocałunek przekazać wszystko to, czego nie był w stanie powiedzieć. Chciał wypisać na ustach bruneta wszystkie rzeczy, jakie chciał wypowiedzieć. Ale gdy tylko pocałunek się pogłębił, Lottie rzuciła w nich poduszką. Louis odsunął się od Harry'ego, piszcząc jakby go to fizycznie zabolało (a tak było) i złapał poduszkę, by jej oddać. Harry klęczał obok niego, z oszołomionym wyrazem twarzy. Jego wargi były wiśniowo czerwone, a oczy ciemne i cholera jasna, wyglądał na tak zatraconego tylko od jednego pocałunku. Nagle jeansy Louisa zrobiły się ekstremalnie ciasne we wszystkich strategicznych miejscach. Boże, dlaczego musiał tak całować Harry'ego? Powinien był po prostu cmoknąć go w usta i tyle. Zamiast, prawie doprowadzili siebie nawzajem do dojścia w spodnie przed całą rodziną. Louis zapragnął zamienić się w kałużę na dywanie.

- Cóż - Jay zaklaskała w dłonie. - Kto chce pomóc mi z wyjęciem świątecznych dekoracji?

- Oh, ja, ja, ja! - wszystkie dzieci zaczęły krzyczeć, idąc za Jay na górę, do szafy, gdzie trzymane były wszystkie ozdoby.

- Um, ja zamierzam, uh... pójść do łazienki - rzekł Dan, wstając ze swojego rozkładanego fotele i kierując się do wyjścia z salonu.

- W tym tygodniu jesteście gorsi niż byliście, gdy mieliście po osiemnaście lat - Lottie potrząsnęła głową. - Idę pomóc mamie z dekoracjami. Wy dwaj... doprowadźcie się do porządku.

- Ja... nie powinienem tego robić - Louis ukrył swoją twarz w dłoniach, gdy zostali sami.

- Dlaczego to zrobiłeś? - zapytał cicho Harry.

Szatyn wzruszył ramionami.

- Zgaduję, że to jedyny sposób w jaki czułem, że mogę ci pokazać.

- Pokazać mi co?

Louis odciągnął swoje dłonie, napotykając wzrok młodszego.

- Jak wiele twój prezent dla mnie znaczy, Harry. Jak wiele dla mnie znaczy. I jak wiele ty... jak wiele ty dla mnie znaczysz.

Harry wydał ciche sapnięcie, prawie niesłyszalne, ale Louis je usłyszał. Szatyn mógł nawet ujrzeć sposób, w jaki cała jego postawa opada. Mały uśmiech pojawił się na ustach bruneta, gdy rzekł:

- To nic.

- To wszystko - poprawił Louis. - Harry, zapomniałem o mnóstwie rzeczy w tym roku. I jedną z tych rzeczy było, jak wiele znaczy dla mnie pisanie. Wziąłem tą pracę w Men's Athletic, ponieważ chciałem pisać artykuły. I nawet tego już nie mogę robić. Straciłem pogląd na to, co jest dla mnie ważne. Jedną z rzeczy, które straciłem było pisanie. Ale ty... ty nigdy nie zapomniałeś, ile to dla mnie znaczy. I zawsze mnie w tym wspierałeś, w moim dziennikarstwie, nawet wtedy, gdy ja nie wspierałem siebie. Nie zasługuję na ciebie, H - głos Louisa załamał się, gdy poczuł jak w jego oczach zaczynają wytwarzać się łzy. - Nie zasługuję na ciebie, i dlatego... dlatego cię straciłem.

- Louis... - Harry potrząsnął głową. Szatyn uniósł wzrok, by móc spojrzeć mu w oczy. Zauważył, że były one zaczerwienione, gdy znowu potrząsnął swoją głową. - Louis...

- Nie obwiniam cię, H. Proszę, musisz wiedzieć. Kurwa, sam bym siebie zostawił, gdybym mógł. Byłem dla ciebie okropny, a ty zasługujesz na wiele więcej. Na lepsze. Nie jestem dobry dla ciebie i nigdy nie byłem. I... i ty zasługujesz na kogoś, kto będzie. Kto będzie cię doceniał i ja...

- Przestań. Proszę, przestań - poprosił Harry, a Louis ujrzał, że po jego policzkach spływają łzy. Nigdy nie chciał doprowadzić go do płaczu. Sięgnął, by zetrzeć łzy z jego twarzy opuszkiem kciuka, ale brunet odsunął się, zanim mógł to zrobić.

- Po prostu przestań, Louis. Co chcesz, żebym z tym zrobił? - zapytał, znowu potrząsając głową.

- Ja nie... nie wiem. Tylko... tylko chcę, żebyś wiedział. Chcę, żebyś wiedział, że to rozumiem, Harry. Rozumiem i tak bardzo mi przykro. Jesteś dla mnie całym światem, Harry. Zawsze byłeś i zawsze będziesz. I nie powiedziałem tego wystarczająco, ale robię to teraz. Zrób z tym, co chcesz, ale chcę, abyś wiedział.

- Muszę iść... um, odświeżyć się - Harry podniósł się z podłogi, wierzchem dłoni ocierając swoje policzki. Zanim jednak wyszedł z salonu, odwrócił się i powiedział:

- Miałeś rację, Louis. Nie powinieneś był mnie tak całować.

Całe ciało szatyna rozpadło się na te słowa.

- Ponieważ teraz chcę, abyś całował mnie tak wciąż, wciąż i wciąż.

***

Make My Wish Come True PL (Larry)Where stories live. Discover now