Sztuka do kochania - cz. 2

365 56 17
                                    


– Poważnie, czy jaja sobie robisz? Pokaż, nie wierzę. – Marek naskoczył na niego i próbował wyrwać komórkę.

– Zabierz łapy... Powiedziałem, zabierz...

Wojtek zdążył wcisnąć telefon do kieszeni jeansów i zeskoczyć z kanapy.

– Co ci odbiło? – Skrzywił się do Marka.

– Nie możesz żartować sobie z takiej dziewczyny, bo się potnie albo zrobi coś gorszego.

– Słyszysz w ogóle, co mówisz? Mam doła, a ta mała...

– Co ta mała, zastąpi Klaudię? – prychnął Marek. – Lepiej od razu wykasuj jej numer i dodaj do czarnej listy, zanim nie narobiła sobie nadziei. – Wyciągnął się na kanapie. – Jeśli chcesz odreagować i koniecznie kogoś przelecieć, to zadzwoń do agencji, a nie pakujesz się w coś takiego – dodał z rezygnacją.

– Odkąd to jesteś takim ekspertem i wtrącasz się w moje sprawy?

– Może zbyt surowo ją oceniłem, ale sam widziałeś. Znam ten typ i dobrze ci radzę, nie zaczynaj gierek z tym chuchrem – upierał się kumpel.

– Rany, nie chce mi się ciebie słuchać – jęknął, ruszając do przedpokoju. – Jest fajna, a jak ci nie pasuje, to twój problem. Spadam do siebie...

– Tak, spadaj, spadaj... Tylko nie przyłaź do mnie, jak nie będziesz umiał się z tego wymiksować!

 Tylko nie przyłaź do mnie, jak nie będziesz umiał się z tego wymiksować!

Hoppla! Dieses Bild entspricht nicht unseren inhaltlichen Richtlinien. Um mit dem Veröffentlichen fortfahren zu können, entferne es bitte oder lade ein anderes Bild hoch.

– Mamuś? Myślisz, że mogłabym zapisać się na takie lasery?

– Jakie lasery? A, to. – Matka wzięła od niej ulotkę i szybko zerknęła na kalendarz. – Oczywiście. A co, maść nie pomaga?

– A widzisz zmianę na lepsze? Dermatolog powiedział, że jeśli nie reaguję na terapię farmakologiczną i maści, to powinnam spróbować, ale...

– Damy radę – ucięła, po czym wróciła do obierania ziemniaków przy zlewie. – Ojciec powinien się niedługo odezwać.

– Nadal myślisz, że wróci?

– Szczerze? Tak. Nie wierzę, że wdał się w coś poważnego. Wciąż jesteśmy rodziną i każdy... Każdy popełnia błędy...

Metal zabrzęczał, wpadając do zlewu i ramiona matki zadrżały.

– Mamuś? – Wstała, ale natychmiast wyczuła, że to zły moment i zrobiło jej się ciężko. Zamiast podejść do matki, podeszła do okna. – Przepraszam, że wyskoczyłam z tymi laserami, tak tylko pytałam.

– Nie chodzi o to. – Pociągnęła nosem. – Zalegamy z opłatami i musiałam się zapożyczyć.

– U kogo?

Sinokoperkowy różWo Geschichten leben. Entdecke jetzt