3.37. "Albo zrobimy to po cichu."

3.2K 133 5
                                    

Siema przepraszam ,że wczoraj nie było rozdziału ,ale miałam mały problem z internetem tzw z telefonem. Położyłam gdzieś telefon ,a potem przez pół dnia go szukałam. Jak się później okazało był w mojej bluzie. (Był wyłączony). Znalazłam go dopiero około dwudziestej drugiej i stwierdziłam ,że nie opłaca się dodawać już ,ale macie dziś. Jak się podoba?

Pov. Sky

Siedziałam w kuchni i piłam sok pomarańczowy, kiedy do pomieszczenia weszła Deborah. Na początku byłam w szoku. Przecież ona po wybudzeniu ze śpiączki jeździła na wózku i teraz momentalnie potrafi chodzić. Każdy głupi by się domyślił ,że żona Santiaga wszystkich oszukiwała.

- Jeżeli komu kolwiek powiesz...- przerwałam jej.

- To co? - zapytałam.

- Zrobię ci piękło na ziemi. - odpowiedziała.

- Dlaczego nikomu nie powiedziałaś tylko robisz z siebie ofiare? Nawet własnemu mężowi nie powiedziałaś. Wszystkich oszukujesz! - krzyknęłam ,a ona mnie uderzyła prosto w prawy policzek.

- Jeżeli komuś powiesz to zniszcze twoją ciotkę! - wrzasnęła.

- Nikomu nie powiem. - odparłam.

- Grzeczna dziewczynka...

Pov. Vanessa

Nie musiałam długo czekać na Marka i ,już po jakiś dwudziestu minutach mężczyzna przyjechał pod dom Minnie.

- Cześć kochanie. - przywitał się. - Masz trzymać się z tyłu i robić co ci każe ,a przede wszystkim masz być ostrożna. - powiedział.

- Nie wejdziemy. - odpowiedziałam. - Chyba ,że wyważymy drzwi. - dodałam.

- Albo zrobimy to po cichu. - mruknął i z tylniej kieszeni spodni wyciągnął "kluczyk". Złapał mnie za ręke i pociągnął w strone mieszkania.

Po chwili weszliśmy do środka. Nie można było nazwać pomieszczeniem domem ,ponieważ jest to ruina. Zaczęliśmy szukać po wszystkich pokojach. W końcu znaleźliśmy się w piwnicy. W pierwszych pomieszczeniach nie było nikogo ,ale w ostatnim na kartonach leżała mała blondynka. Dziewczynkę rozpoznałabym wszedzię. To była moja córka.

- Mikella to ja mama. - podeszłam do jej "łóżka" i lekko ją potrząsnęłam. Niestety moja córka nie zaragowała. - Mark zadzwoń po pogotowie. - powiedziałam.

- Nie ma czasu. - odparł i wziął dziewczynkę na ręce i skierował się do wyjścia. Po chwili wyszliśmy z domu. Marek delikatnie położył Mikelle na tylnie siedzienie ,a ja obok niej. Policjant wsiadł do auta i ruszył...

No no jak do tej pory chyba najdłuższy rozdział ,jaki napisałam ,ale nie przyzwyczajcie się ;)

Psotkamak.

Lekarze Where stories live. Discover now